Jarosław Kaczyński przestraszył się wyborców. Z ustawy o ochronie praw zwierząt nie zostało prawie nic

Mateusz Marchwicki
Jarosław Kaczyński musiał się poddać. Szumne zapowiedzi wprowadzenia zakazu hodowli zwierząt futerkowych w Polsce i uboju rytualnego, ograniczenia dla cyrków czy likwidacji dzikich hodowli rasów kotów i psów spełzły na niczym – podaje Gazeta.pl. Wygrała zimna polityczna kalkulacja.
Projekt ustawy o ochronie zwierząt musiał paść pod naporem politycznej kalkulacji i kampanii wyborczej. Fot. Sławomir Kamiński/Agencja Gazeta
Projekt nadzorowany przez Krzysztofa Czabańskiego i mający poparcie Jarosława Kaczyńskiego znanego z miłości do zwierząt jakiś czas temu trafił do sejmowej "zamrażarki". Wedle pierwotnych planów jego pierwsze czytanie w Sejmie miało się odbyć w maju, ale nie doszło ono do skutku. Górę wzięły przedwyborcze kalkulacje wewnątrz Prawa i Sprawiedliwości oraz dbanie o głosy na wsi.

Pierwotny projekt ustawy zakładał przede wszystkim zakaz hodowli zwierząt na futra (czemu sprzeciwia się środowisko radiomaryjne), zakaz wykorzystywania zwierząt w cyrkach i zakaz uboju rytualnego na eksport (potężny rynek zewnętrzny, m.in Izrael czy Arabia Saudyjska). Zapisany był w nim też obowiązek oznaczania zwierząt, zakaz trzymania psów na łańcuchach, przewidywał też eliminację dzikich hodowli zwierząt i schronisk. Z tego spisu zostało jednak niewiele.


Jak mówi jeden z polityków PiS, który popiera pierwotne założenia projektu, przeprowadzone zostaną jedynie zapisy o zwierzętach domowych (likwidacja hodowli, czipowanie zwierząt, czy wydłużenie łańcuchów), choć też w okrojonej formie. Drugi etap (likwidacja branży futerkowej czy uboju rytualnego) to mgliste zapowiedzi na ewentualna drugą kadencję. Strach przed środowiskami Radia Maryja i rolnikami, którzy mogli by poczuć się zagrożeni, wzięły górę. A przepisy o ochronie zwierząt nadal pozostają niezmienione. Nie wiadomo jeszcze, kiedy projekt wyjdzie z komisji ustawodawczej.

źródło: gazeta.pl