"Dla mnie to szok". Referendum w Baranowie pokazało smutną prawdę o Polakach – i nie chodzi o wynik
Mieszkańcy gminy Baranów niemal jednogłośnie opowiedzieli się przeciwko budowie Centralnego Portu Komunikacyjnego w ich regionie. Ponad 80 procent na "nie" – to wynik niedzielnego referendum. W Polskę poszedł przekaz, że nikt nie chce lotniska. Od tygodni zresztą słyszymy o protestach, mieszkańcy mocno nie zgadzają się z decyzją rządu. A jednak referendum pokazało jeszcze coś innego. To smutna i przygnębiająca refleksja, która, niestety, wcale nie musi odnosić się tylko do Baranowa.
Było 47 procent. To nawet nie połowa gminy. Choć w przypadku referendów wyniki nigdy nie były oszałamiające, to jednak ten wydaje się szczególnie smutny i dołujący. W skali kraju pokazał, że nawet w tak skrajnym przypadku jak wywłaszczenie ludzi nie ma co liczyć na wysoką frekwencję. Jakby nawet sprawa tak bliska mieszkańcom nie do końca wszystkich obchodziła.
Wcześniej, przed referendum, jego stowarzyszenie przygotowało ulotki. Osobiście był zaangażowany w rozdawanie ich mieszkańcom. – Gdyby zadała mi pani pytanie o frekwencję zaraz po referendum, to odpowiedziałbym wtedy, że na najbliższym zebraniu zarządu stawiam wniosek o rozwiązanie stowarzyszenia – uprzedza.
Zebranie odbyło się w poniedziałek, dzień po referendum. – Dlatego dziś przyznam, że koleżanki i koledzy przekonali mnie. Podali przykład innych głosowań w gminie. Okazuje się, że dla tego terenu, dla mieszkańców Baranowa, frekwencja 47 procent jest jedną z najwyższych w dotychczasowych wyborach i referendach. Wytłumaczono mi, żebym się nie przejmował, że to naprawdę doskonały wynik. W związku z tym wycofałem swój wniosek o samorozwiązanie się stowarzyszenia – mówi.
Baranów w tym momencie jawi się niczym mała, wyborcza Polska w pigułce. Bo na cokolwiek i na kogokolwiek Polacy by nie narzekali, frekwencja w wyborach i tak bywa porażająca. W ciągu ostatnich 18 lat tylko raz – podczas wyborów prezydenckich – przekroczyła 60 procent. W czasie ostatnich wyborów parlamentarnych było trochę ponad 50 procent. Gdzie nam np. do Holandii, gdzie frekwencja potrafi przekroczyć 80 procent?
Frekwencja podczas ostatnich wyborów w Polsce.•Fot. Screen/pl.wikipedia.org/wiki/Frekwencja_wyborcza
Dlaczego ponad połowa nie poszła na referendum? – Nie rozumiem. Jak się rozmawia z ludźmi, to niby wszyscy są na nie, a potem wyniki frekwencji pokazują co innego. Jakby na złość, bo uważają, że już nic się nie da zrobić? – zastanawia się sołtys.
Mówi, że nawaliły inne obwody w gminie. Wymienia: Bożą Wolę, Kawki i Gole. Mieszkańcy tych obwodów mają nie być wywłaszczeni, choć pojawienie się lotniska tuż za miedzą na pewno może uprzykrzyć im życie. Tu znajdziecie reportaż naTemat o tym, co myślą mieszkańcy.
"Ich wysiedlać nie będą, to ich nie interesuje"
Nasi rozmówcy wskazują głównie na Bożą Wolę. Dużo ludzi z Warszawy kupiło tu działki. – Dla nich była przygotowana oddzielna ulotka, na zasadzie, że nas wysiedlą, a wy z tym zostaniecie. Boża Wola jest położona dokładnie na początku pasa startowego. Nad nimi będzie zrzucane paliwo, będzie największy hałas. Ale na 1400 osób uprawnionych do głosowania podobno do głosowania poszło tylko około 100 osób. Oni są tuż za płotem terenu wysiedleń, ich to nie interesuje, bo ich wysiedlać nie będą – mówi Wojciech Kornak. Tam, jak twierdzi, była najniższa frekwencja.
I choć zdecydowana większość mieszkańców opowiedziała się przeciwko budowie lotniska, to dla wielu niesmak po referendum pozostał. Jak się teraz dziwić marnemu udziałowi w wyborach ogólnopolskich, parlamentarnych, prezydenckich, czy samorządowych, gdy mamy namacalny dowód na to, jak bardzo takie wybory ich obchodzą? Że nawet jak chcą ludzi z domów wyrzucić, to połowa i tak nie ruszy się z kanapy?