Joanna Schmidt #TYLKONATEMAT: Po decyzji Merkel i Macrona musimy przyjąć euro w Polsce. Inaczej trafimy do strefy rubla

Jakub Noch
Merkel i Macron uznali, że nie ma już odwrotu od powstania tzw. UE dwóch prędkości. A to bardzo zła wiadomość dla Polski – mówi #TYLKONATEMAT Joanna Schmidt. – Teraz politycy, publicyści i eksperci powinni zacząć tłumaczyć – nie tylko rządzącym, ale i opinii publicznej – jakie korzyści wynikną z przyjęcia wspólnej europejskiej waluty. Rzetelnymi argumentami ekonomicznymi trzeba wygrać z paragonami zza słowackiej granicy, którymi straszą politycy PiS. Bo im bliżej jest niestety do strefy rubla niż strefy euro – stwierdza ekonomistka, posłanka koła Liberalno-Społeczni i wiceprzewodnicząca Porozumienia Liberałów i Demokratów na rzecz Europy.
Czy Polska koniecznie musi przyjąć euro, by nie zostać na marginesie UE? O tym naTemat.pl mówi Joanna Schmidt - ekonomistka, posłanka koła Liberalno-Społeczni i wiceprzewodnicząca Porozumienia Liberałów i Demokratów na rzecz Europy. Fot. Jędrzej Nowicki / Agencja Gazeta
Co dla Polski oznacza niedzielna decyzja Angeli Merkel i Emmanuela Macrona o stworzeniu osobnego budżetu strefy euro?

Niestety, wciąż nie mamy pełnych informacji o tym, co dokładnie ustalono w Mesebergu. Choć była to bardzo długa, kilkugodzinna rozmowa, mamy po niej jedynie strzępki informacji. Co jest zjawiskiem złym, bo powstała ogromna przestrzeń do plotek i spekulacji. A przestrzeń tę wykorzystują przede wszystkim siły antyeuropejskie i nacjonalistyczne. Główny sygnał jest jednak jednoznaczny. Merkel i Macron uznali, że nie ma już odwrotu od powstania tzw. Unii Europejskiej dwóch prędkości. A to bardzo zła wiadomość dla Polski.


Suma PKB krajów spoza strefy euro to marginalny udział w unijnej gospodarce. W niedalekiej przyszłości te kraje nie będą więc już brane pod uwagę, jeśli chodzi o najbardziej strategiczne inwestycje w Europie. Kraje, które nie przyjmą waluty euro, ulegną absolutnej marginalizacji na forum UE.

Zatem Polska powinna szybko wejść na ścieżkę prowadzącą do zastąpienia złotego wspólną europejską walutą?

Wie pan, tu nawet nie chodzi o to, że teraz jesteśmy postawieni pod ścianą. Przyjęcie euro po prostu będzie bardzo korzystne dla Polski. Już wielokrotnie tłumaczyłam, że euro to dla naszego państwa nie tylko gwarancja bezpieczeństwa ekonomicznego, ale i gwarancja stabilizacji politycznej, której tak bardzo nam brakuje. Im bardziej będziemy związani z Europą, tym bezpieczniejsi pod każdym względem będą Polacy.

Sądzę, że choć premier Mateusz Morawiecki z wykształcenia jest historykiem, to jako były prezes największego banku w Polsce doskonale wie, jak pozytywnie zamianę złotego na euro odczułaby polska gospodarka. Problem w tym, że w polskiej polityce ciągle królują emocje...

Czy PiS można w jakikolwiek sposób przekonać do euro?

Jednym z podstawowych problemów jest fakt, iż niektórzy politycy PiS uważają, że do wprowadzenia w Polsce waluty euro konieczna jest zmiana konstytucji. To nieprawda. Głosując w referendum dotyczącym przystąpienia do Unii Europejskiej i przeprowadzenia związanych z tym zmian w konstytucji, już wyraziliśmy zgodę na przyjęcie euro w przyszłości. To zobowiązanie zostało przez Polskę złożone.

Teraz politycy, publicyści i eksperci powinni zacząć tłumaczyć - nie tylko rządzącym, ale i opinii publicznej - jakie korzyści wynikną z przyjęcia wspólnej europejskiej waluty. Rzetelnymi argumentami ekonomicznymi trzeba wygrać z paragonami zza słowackiej granicy, którymi straszą politycy PiS. Bo im bliżej jest niestety do strefy rubla niż strefy euro.

Te paragony przemawiają do wyobraźni wyborców. Dla zwykłego Polaka euro to synonim drożyzny...

Co dowodzi jedynie, jak niewiele wiemy o strefie euro! Trudno w to uwierzyć, ale nawet podczas debat z młodzieżą ze szkół średnich spotykam się z powszechnym przekonaniem, że podczas zmiany złotego na euro przelicznik będzie 1:1. Ci młodzi ludzie myślą, że coś, co dziś kosztuje 4 zł, będzie kosztowało 4 euro. A to oznacza, że luka edukacyjna w sprawach ekonomii jest gigantyczna... Może pan mi nie wierzyć, ale byłam naocznym świadkiem takich rozmów. I to w liceach!

Można więc przypuszczać, co na ten temat myślą ludzie ze środowisk mniej wyedukowanych. Dlatego górę biorą emocje i strach. Bo przecież PiS wmawia ludziom, że UE jest zła i zabiera Polakom suwerenność, więc euro też się boją. Trzeba zatem naprawdę zacząć od edukacji. Od prostego wyjaśnienia, co dzięki wprowadzeniu euro stanie się z kapitałem, dlaczego odsetki od kredytów zmaleją i jak zaoszczędzimy na wymianie handlowej w tej samej walucie.

Załóżmy, że rządzący ulegną argumentom za wspólną walutą. Czy wówczas przyjęcie euro przez Polskę do 2021 roku jest możliwe?

Gra jest warta świeczki, nawet gdybyśmy się mieli spóźnić o rok. Szybkie i sprawne działania pozwalające na przyjęcie euro trzeba podejmować jednak jak najszybciej. W kontekście pierwszego osobnego budżetu strefy euro mowa o 2021 roku, ale nawet jeśli my będziemy gotowi trochę później, to i tak stracimy mniej, niż przez kolejne lata debatowania o tym, czy do tej strefy dołączyć. W tej chwili najważniejsza jest decyzja polityczna, ale po niej czeka nas jeszcze daleka droga. Konieczny będzie przecież długi okres dostosowania finansów i ich stabilizacji.

A co jeśli na stałe pozostaniemy poza strefą euro? Czy wówczas da się znaleźć jakąś polską szansę na sukces w takim położeniu geopolitycznym?

Jeśli zostaniemy poza strefą euro, dystans między Polską a Zachodem będzie z każdym rokiem coraz większy. Możemy zapomnieć o doganianiu zachodniego poziomu życia. Pozostawanie poza strefą euro to minimalizowanie naszych szans rozwojowych. Odrzucenie wspólnej europejskiej waluty będzie tragiczną decyzją dla Polski i Polaków. Wchodziliśmy do UE, by gonić Zachód i nadrabiać lata stracone przez komunizm. Jeśli rządzący nie podejmą decyzji w sprawie przyjęcia euro, postępować będą wbrew polskiej racji stanu.

Może to będzie czas na szukanie nowych sojuszów? Na przykład tej zaproponowanej przez Antoniego Macierewicza wschodnioeuropejskiej koalicji pod skrzydłami USA?

Będzie oznaczało dokładnie to, o czym już wspomniałam. Takimi pomysłami PiS wprowadza nas nie do strefy euro, a do strefy rubla.