Vega kręci polskie "Milczenie owiec". Kożuchowska przygotowuje się do roli śpiąc po dwie godziny dziennie

Bartosz Godziński
Patryk Vega to człowiek wielu talentów i zainteresowań. Od dziecka zafascynowany seryjnymi mordercami i psychopatami, kręci teraz film inspirowany "Milczeniem owiec" i "Siedem". W głównej roli zobaczymy odmienioną Małgorzatę Kożuchowską, którą znamy przede wszystkim z lekkich komedii romantycznych. – Jej postać jest złamana życiowo, ciągnie się za nią trauma. Mówi dużo niższym głosem, a na potrzeby roli śpi po dwie godziny na dobę – opowiada o filmie "Plagi Breslau" Patryk Vega.
Codziennie o 18:00 seryjny morderca dokonuje makabrycznej zbrodni. Tropi go grana przez Małgorzatę Kożuchowską policjantka. "Plagi Breslau" to thriller od Patryka Vegi Fot. AKPA
To kolejny owoc współpracy reżysera z Showmaxem. Do tej pory na platformie mogliśmy obejrzeć serialowy "Botoks" czy "Kobiety mafii". "Plagi Breslau" nie zobaczymy w ogóle w kinie, ale tylko i wyłącznie w internecie. Rozmawiam z Patrykiem Vegą o nowym filmie, współpracy z Małgorzatą Kożuchowską i powodach, dla których jego nowa produkcja będzie tylko na Showmaxie.
Fot. AKPA
Ależ mnie pan zaskoczył. Kiedy ostatnio rozmawialiśmy, zapowiadał pan m. in. sequele "Kobiet mafii" czy film o handlu dziećmi. Tymczasem ni stąd ni zowąd kręci pan kolejny film - o seryjnym mordercy we Wrocławiu. A może to jednak takie były plany?


Wszystkie filmy, których mówiłem powstają - na plan "Kobiet mafii 2" wchodzę już 10. września. Historia "Plag Breslau" sięga czasów mojego dzieciństwa, bo już od podstawówki fascynowali mnie seryjni mordercy i psychopaci. Po obejrzeniu "Milczenia owiec" miałem orgazm audiowizualny. Potem zakochałem się w książkach Thomasa Harrisa, filmach "Siedem", "Piła" i wreszcie proza Marka Krajewskiego. Od wielu lat chciałem nakręcić coś podobnego, ale miałem poczucie, że polski widz na to jeszcze nie jest gotowy. Teraz stwierdziłem, że młodzi ludzie wychowani w internecie, na filmach i serialach, dojrzali do tego, by zaserwować im "Plagi Breslau".

To będzie autorska historia czy może znów napisana na podstawie spotkań i wspomnień? W przypadku "Pitbulla" i innych filmów rozmawiał pan z policjantami i gangsterami.

Ja wyrastam z dokumentu, więc mnie interesuje blisko życia. Historia policjantki jest oparta na podstawie autentycznej historii stróża prawa, jak i całe tło dotyczące kryminalnej intrygi ma źródło w przeszłości Wrocławia. Dokonałem też ogromnej dokumentacji z rożnych dziedzin np. pracy strażaków, hodowli byków, koni wyścigowych, medycyny sądowej, prawa. Poszczególne elementy są wnikliwie sprawdzone, ale całość jest wymyśloną przeze mnie historią.

"To kino realizowane dokumentalnie, ale i z rozmachem. To będzie najbardziej sensacyjny i akcyjny film w moim życiu - przygotujcie się państwo na 100 minut czystej adrenaliny".

Mamy bardzo dużo trudnych scen jak pożar w Operze Wrocławskiej, sceny na stadionie wypełnionym kilkutysięcznym widownią, a wczoraj realizowaliśmy najtrudniejszą scenę w moim życiu. Rozszalały koń pędził na ulicach Wrocławia pomiędzy 50-cioma samochodami, potrącając ludzi, powodując wypadki.

Ale zwierzęciu nic się złego nie stało?

Nie, to były cztery świetnie wytresowane konie, które wielokrotnie grały w filmach. Praca z nimi była fascynującym doświadczeniem, musieliśmy się nauczyć wskazówek trenerów, cała ekipa musiała dostosować się do zasad. Koń porusza się w ten sposób, że w punkcie do którego chcemy, by dotarł, musimy ustawić jego stado, wtedy on rusza galopem w kierunki swoich kumpli. Kręciliśmy to 17 godzin, ale powstała scena jakiej jeszcze nikt w Polsce nie zrobił. Kiedy wypuścimy niebawem trailer, wszyscy będą przecierać oczy ze zdumienia.
Fot. AKPA
Mówił pan o "Milczeniu owiec" czy "Siedem", ale z tego co słyszę, to będzie film sensacyjny, a nie thriller…

To będzie czysty thriller: bez wielowątkowości, ale z jedną intrygą śledztwa kryminalnego. Zobaczymy w nim moje fascynacje produkcjami o seryjnych mordercach. Będzie realistycznie, z rozmachem, ale nie efekciarsko.

Poruszenia w mediach zrobiła też informacja i zdjęcie Małgorzaty Kożuchowskiej. Jak się panu z nią współpracuje? Jaką jest aktorką?



Z Showmaxem w pewnym sensie wybieramy się w podróż w nieznane. Otóż, realizujemy film kinowy, ale dedykujemy tylko i wyłącznie widowni w sieci. Internet jest przyszłością, sam nie mam telewizora od 12 lat. W Stanach to już norma, my również podchodzimy do tego bardzo entuzjastycznie.

Jednak Steven Spielberg czy Christopher Nolan krytykują platformy VOD. Pierwszy uważa, że takie filmy nie powinny startować w wyścigu po Oscary, a drugi zapowiada, że nigdy nie będzie współpracować z Netflixem. Pan myśli, że takie serwisy wygryzą kina?

Z Showmaxem pragnęliśmy, by ten film nie odstawał jakością od produkcji kinowych, ale chcieliśmy iść o krok dalej, by zapierać dech w piersiach. Z badań wiem, że widownia internetowa jest inna od tej kinowej, dlatego też nie widzę zagrożenia w postaci konkurencji. To inny segment ludzi.

Jestem przeświadczony, że kino tak prędko nie umrze. Tradycyjna telewizja niedługo zostanie wyparta przez kanały tematyczne i internet, ale nigdy kino domowe nie zastąpi magii sali kinowej, gdzie zbiorowo w ciemnej sali przeżywamy z innymi ludźmi oglądanie filmów. Niezależnie od techniki, kino zawsze pozostanie ze swoją niszą, bo jest unikalną formą rozrywki.
Fot. AKPA
A co teraz mają zrobić miliony fanów, którzy tak ochoczo chodzili do kina na pana filmy? Co z nimi?

To będzie test lojalności (śmiech). Są osoby, które oglądają wszystkie moje filmy, więc myślę, że to nie będzie dla nich przeszkodą, ale fajną formą aktywności.

Kiedy w takim razie zobaczymy "Plag Breslau" na Showmaxie?

Premiera nastąpi już w grudniu tego roku.