"Nie uważam, że Polacy są rasistami". Vin Milton z Angoli opowiada dlaczego pokochał życie w Polsce

Katarzyna Michalik
Vin Milton pochodzi z Angoli, ale od 10 lat mieszka w Polsce. Tańczy i występuje w reklamach i produkcjach telewizyjnych, ale najbardziej znany jest z kanału "Ponki", który ma na YouTubie już niemal półtora miliona subskrybcji. Lubi wkręcać Polaków i nie boi się kontrowersji. Internauci pokochali go za naturalność, dystans i poczucie humoru.
Vin Miltomn mieszka w Polsce od 10 lat. To tutaj odkrył swoją pasję do aktorstwa Fot. Instagram/ vin_milton
Vin kocha Polskę i Warszawę, którą uważa za miejsce, gdzie każdy może znaleźć dziedzinę, w której się rozwinie. Sam na razie gra na youtubowych kanałach "Ponki" i "Czarny humor", gdzie wkręca Polaków i uczy ich tolerancji. Jego największym marzeniem jest zagranie w polskim filmie pełnometrażowym.

Od dawna mieszkasz w Polsce?

Już trochę ponad 10 lat, przyjechałem tu z Angoli we wrześniu 2007. Mój tata już tutaj mieszkał i stwierdziliśmy, że chcemy aby cała rodzina znowu była razem, więc przenieśliśmy się do Warszawy. Na początku nie byłem przekonany czy zostanę tutaj aż tak długo, ale polubiłem Warszawę. Chodziłem do międzynarodowego liceum, dlatego zajęcia miałem po angielsku, ale w międzyczasie starałem się jak najszybciej nauczyć polskiego.


Było trudno?

Miałem dużo znajomych, którzy bardzo mi pomogli i nauka przychodziła mi z łatwością. Pierwsze pół roku było najtrudniejsze, ale później było tylko lepiej i przyszło mi to bardzo naturalnie, mimo że nie chodziłem na żadne dodatkowe zajęcia, jestem samoukiem. W szkole, jak wspomniałem, zajęcia miałem po angielsku, ale mieliśmy też lekcje języka polskiego, na które chodziłem, by słuchać jak mówią inni i w ten sposób się uczyć. To dało mi odwagę, by nie wstydzić się rozmawiać i mówić na głos po polsku. Koledzy się trochę ze mnie śmiali, jak starałem się wszystko dobrze wymówić, a mimo wszystko popełniałem błąd, ale właśnie dzięki temu otworzyłem się na innych i zacząłem zachowywać się bardziej swobodnie, nie przejmować się, jeśli czasem się pomylę. Najważniejsza jest komunikacja.
Stylizacje Vina sprawiają, że nei może pozostać neizauważonyFot. Instagram/ vin_milton
W mundialowych meczach kibicujesz Polakom, sam też grasz?

Teraz hobbystycznie, ale do 16 roku życia grałem zawodowo. Gdy byłem w Angoli bycie profesjonalnym piłkarzem było jednym z moich największych marzeń. Kiedy się przeprowadziłem do Polski to odkryłem tę swoją bardziej artystyczną stronę i to jest chyba dla mnie ciekawsze. Zdałem sobie sprawę, jak wiele mogę. Zawsze to w sobie miałem, ale dopiero tutaj udało mi się to odkryć. Bardzo chciałbym wystąpić w polskim filmie, teraz to moje marzenie. To, co uwielbiam w Warszawie to to, ile daje możliwości. Nawet, kiedy do końca nie wiesz, co robić zawsze coś się znajdzie i znajdą się też ludzie, którzy ci w tym pomogą. Życie tutaj jest intensywne, szybkie, ja to kocham.

Zajmujesz się wieloma rzeczami - aktorstwo, YouTube, taniec. Jak to wszystko godzisz?

Tańcem nie zajmuje się zawodowo, choć czasem uczestniczę w przygotowywaniu formacji tanecznych do zawodów albo programu. Moim ulubionym stylem jest afro house, bo to typowy taniec Angoli, z której pochodzę i właśnie jego oraz kizomby, namiętnego, angolskiego tańca w parach, uczyłem w Polsce. Potem zająłem się też trochę hip hopem, ponieważ moja dziewczyna prowadzi tu szkołę tańca streetowego. Ja mam taniec we krwi, dla mnie to coś naturalnego. Tutaj wszystko jest bardzo zorganizowane. W Angoli w ogóle nie ma czegoś takiego jak szkoły tańca, u nas po prostu się tańczy wszędzie, nawet na ulicach. Tutaj kultura streetowa zamyka się w sali.

Myślę, że moją największą pasją jest aktorstwo i w tym chciałbym się realizować, myślę tylko o Polsce, bo to tutaj odkryłem, że mam do tego talent, tutaj właśnie otworzyłem się na świat sztuki. Moim ogromnym marzeniem jest zagranie w polskim filmie.
Taniec to jedna z wielu pasji Vina. Uczył polaków afro house i kizomby, tradycyjnych tańców z AngoliFot. Instagram/ vin_milton
YouTube to za mało?

Jeśli chodzi o kanał "Ponki" na Youtubie, tam też występuje raczej w roli aktora niż youtubera, ponieważ nie uczestniczę w całym etapie tworzenia produkcji - pisania scenariusza, montowania. Pracuję tylko na planie. Został też stworzony kanał "Czarny humor”, który był bardziej zrobiony pode mnie, wykorzystujemy tam sporo moich pomysłów, ale i tak jestem bardziej przywiązany do Ponkersów, bo tam gram już od dawna. Lubie pranki, lubię wkręcać ludzi i sprawiać, że na ich twarzach, choćby na chwilę, pojawi się uśmiech, zaskoczenie i śmiech. Trzeba dawać radość innym. Kiedyś wystąpiłem zresztą w takim programie "Mamy Cię” na TVN - tam wkręcało się znanych ludzi w różne dziwne sytuacje. Ja miałem udawać chorego, który nie mówi w żadnym języku, tylko odrobinę w suahili, choć to w ogóle nie mój język. Najpierw była scena z Magdaleną Boczarską, ona bardzo chciała pomóc, tak się przejęła moją udawaną sytuacją, że aż się rozpłakała. Później to samo odegrałem też przy Danielu Olbrychskim, ale nie zostało to wyemitowane. On się trochę bał, nie wiedział co zrobić, próbował do mnie mówić po polsku, francusku, niemiecku, a ja miałem zakaz reagowania to było bardzo zabawne. Do tej pory to chyba moje największe przeżycie, zwłaszcza, że pochwalił mnie za moje aktorstwo.

Widziałam kilka filmów, np. film "Polska dla Polaków”. To dość kontrowersyjny pomysł nie bałeś się nieprzyjemnych sytuacji?

Zawsze jak coś nagrywam zdarzają się jakieś negatywne sytuacje, ale staram się tego nie oceniać, bo też nie wiem co ktoś przeżywa - może ktoś akurat ma gorszy dzień albo po prostu nie ma ochoty na wygłupy na ulicy i przez to reaguje jakimś niemiłym słowem czy pogardliwym spojrzeniem. W Polsce też jest tak, że ludzie cenią sobie prywatność, nie przepadają jeśli zagaduje ich ktoś obcy, ja to rozumiem, podobnie zresztą jest w dużej części Europy. Robiąc pranki trzeba zdawać sobie sprawę z tego, że nie każdy na takie wkręcanie zareaguje śmiechem, to oczywiste.

Zabawne są reakcje, gdy ludzie np. w Warszawie najpierw są po prostu zaskoczeni, gdy podchodzi do nich czarnoskóry, a gdy zaczynam mówić po polsku to czasem w ogóle już nie wiedzą jak się zachować. To jakaś sytuacja, której się nie spodziewają. Również o takie reakcje chodziło nam na naszym kanale.


Na innym filmie pokazujesz ksenofobiczne zachowania z różnych miejsc - urzędniczkę, która nic nie rozumie, mimo że mówisz po polsku czy kierowcę Ubera, który na twój widok wysyła pożegnalnego smsa do rodziny. To prawdziwe historie?

Gram oczywiście według scenariusza, ale prawda jest taka, że najlepsze scenariusze często pisze życie. Czasem doświadczam sytuacji, wynikających z uprzedzeń czy nawet rasizmu i chcę to pokazać, bo uważam, że to ważne. Przedstawiamy to z przymrużeniem oka i w zabawny sposób, ale to istotne rzeczy, które mogą dotrzeć do dzieciaków i nastolatków i pomóc im zrozumieć i zmierzyć się z pewnymi sytuacjami. To najlepsze, co mogę robić na YouTubie - być osobą, która pokazuje jak to być czarnoskórym w Polsce. Czasem jest fajnie, czasem gorzej. Dobrze, że możemy poruszać ważne tematy.

Nie bałeś się hejtu?

Jak pierwszy raz zaproponowano mi udział w kanale to rzeczywiście - średnio miałem na to ochotę. Dopiero później uznałem, że czemu nie? YouTube może być ciekawy i kreatywny. Wiedziałem, że będą hejty i na początku było ich sporo. Ja tych komentarzy w ogóle nie czytałem, ale moi znajomi było bardzo przejęci. Ja od początku sądziłem, że trzeba widzom dać czas, żeby mnie poznali i polubili. I miałem rację, teraz dzieciaki oglądają ten kanał, m.in. dlatego, że ja tam jestem. Mam nadzieję, że to też wpłynie na ich stosunek do ciemnoskórych osób i pozwoli zlikwidować barierę między Polakami a osobami o innym kolorze skóry.
Ludzie są odważni tylko w sieci czy też poza nią?

Czasem zdarza się, że coś usłyszę, personalne uwagi typu "murzynek bambo", ale nie reaguję na to i staram się unikać konfrontacji. No chyba, że to osoba, która jest blisko mnie, wtedy najpierw się zastanawiam czy ona w ogóle zdaje sobie, że jestem Polakiem, mam obywatelstwo i mówię po polsku, a potem kulturalnie to wyjaśniam. Chcę też, żeby inni zauważyli, że ja tutaj jestem, normalnie funkcjonuje, nie jestem obcy. To nie jest okej, jeśli staram się żyć tak jak wszyscy w tym kraju, a ktoś próbuje chce mnie obrażać tylko ze względu na kolor skóry.

Zawsze kończy się na słowach czy czasem dochodzi do agresywnych sytuacji?

Nigdy nie reaguję w radykalny sposób. Tylko raz zdarzyła mi się taka nieprzyjemna sytuacja. Wracałem z próby pewnego wydarzenia, które robiliśmy z Dancingiem Międzypokoleniowym, to był flash mob ze starszymi ludźmi i byliśmy mega szczęśliwi, że mamy okazję robić coś takiego, a seniorzy byli zadowoleni, że mogą zrobić z nami coś fajnego. Byłem na przystanku z koleżanką i podszedł do nas facet, który miał ze 30 lat i myślałem, że potrzebuje pieniędzy, już nawet sięgałem po portfel, aby mu pomóc. Nagle bardzo miło zadał pytanie: "Co tutaj robisz w Polsce?”, byłem trochę zaskoczony, a on po chwili dodał "spierdalaj do Afryki”. Zacząłem się śmiać, bo powiedział to w taki sposób, że nie wiedziałem czy mówi serio czy może jest chory. Jednak potem zaczął też werbalnie atakować moją znajomą, że jak ona może mieć coś ze mną do czynienia. Kiedy zaczął się do niej zbliżać, interweniowałem i kazałem mu przestać, na co on w odpowiedzi po prostu napluł mi w twarz. Wtedy nie wytrzymałem i go uderzyłem.
Vin Milton pracował również przy projekcie realizowanym we współpracy z Dancingiem MiędzypokoleniowymFot. Instagram/ vin_milton
Jak to się skończyło? Nie obrócono tego przeciwko tobie?

Przyjechała karetka i policja, zresztą sam prosiłem, żeby ich wezwali. Na szczęście ludzie nagrywali całe zdarzenie, więc miałem dowody na to, że to nie ja sprowokowałem całą sytuację, bo na początku policjanci byli przekonani, że to moja wina. Bez świadków, pewnie od razu by mnie zamknęli, byli niemili i chcieli mnie namówić, abym nie zeznawał przeciwko temu człowiekowi. Nie widziałem takiej możliwości, bo nie chciałem, aby obrażał kolejnych ludzi. Siedziałem na komisariacie do czwartej rano, ale dostałem informację, że on został uznany za niepoczytalnego i sprawa została umorzona.

Mimo wszystko nie uważam, że Polacy są rasistami, to uprzedzenia, wynikające z tego, że w większości nie mieli po prostu okazji przebywać z ciemnoskórymi, poznawać ich. To dla nich nieznana sytuacja.