Dlaczego kobiety chcą wyglądać jak klony innych kobiet? Pytamy chirurga plastycznego

Katarzyna Gargol
Gdy pojechał na kongres medycyny estetycznej, doznał sporego zaskoczenia. Lekarki wyglądały jak klony. A to przecież one miały potem pomagać pacjentom osiągać upragniony ideał piękna. O pułapkach w nieuregulowanym obszarze medycyny estetycznej rozmawiamy z Andrzejem Sankowskim, chirurgiem plastycznym z 50-letnim doświadczeniem zawodowym.
W ciągu ostatnich kilku lat medycyna estetyczna rozwinęła się, ale również stała się bardziej dostępna finansowo. Coraz więcej kobiet stosuje zabiegi mające poprawić ich wygląd. Ale dlaczego przy okazji upodabniają się do siebie? Fot. instagram.com/nicoleslifebelike
Jeszcze dziesięć lat temu medycyna estetyczna to był przywilej zarezerwowany dla najbogatszych. Przeglądało się kolorową prasę i zauważało zmiany (albo właśnie ich brak) na twarzach znanych osób. Ta magiczna dziedzina prężnie się rozwinęła i śmiało wkroczyła pod polskie strzechy, gdzie z otwartymi ramionami przywitały ją całe zastępy Polek, a niekiedy również Polaków. Utarły się pewne kanony urody nawet, podyktowane możliwościami płynącymi z klinik. Showbiznes przestał być jedną wielką rodziną na papierze - teraz wygląda tak również na zdjęciach, bo pań, które są do siebie łudząco podobne co sezon tutaj przybywa. O co w tym wszystkim chodzi i kiedy medycyna estetyczna stała się karykaturą samej siebie? O to m.in. pytam dr n med. Andrzeja Sankowskiego.


Co jest właściwie złego w opadającej powiece?

Zmniejsza pole widzenia. Jeżeli powieki opadają, to pacjent gorzej widzi. Szpara powiekowa się zwęża, a jak już jest duże opadanie skóry, to rzęsy drażnią oko. I to rzeczywiście boli.

To mnie pan zaskoczył. Myślałam, że opadającą powiekę robi się, żeby poprawić wygląd.

Wygląd też ma znaczenie, ale przede wszystkim chodzi o kłopot, który z tego wynika. Niektóre panie po operacji powieki mówią, że lepiej widzą i nie muszą już nosić okularów.

W jakim wieku najlepiej robić ten zabieg?

Wtedy, kiedy jest potrzebny. Nie można określić wieku. Jednym robi się to wcześniej, innym później. Zależy od tego, kiedy powieka opada.

A zdarzają się pacjentki, które przychodzą…

…profilaktycznie?

Chciałam powiedzieć ”za wcześnie”. W tej branży nie ma ”za wcześnie”, jest tylko ”profilaktycznie”?

Właściwie to jest jeszcze inaczej: albo jest nadmiar skóry albo go nie ma. Nie robię operacji powiek u 25-latek, bo ta operacja polega na usunięciu nadmiaru skóry, a jak tego nadmiaru nie ma, to można zrobić niedomykalność powiek. Trzeba być ostrożnym. Sa problemy, które nie sposób zaakceptować, np. odstające uszy. Jeśli dziecko jest przezywane w przedszkolu czy szkole, nie chce chodzić do szkoły i ma problemy, to uszy można zoperować wcześniej. Bo zwykle uszy operuje się po 11. roku życia (do tego momentu jeszcze rosną). Ale jeśli uszy są duże i odstające, to można je zoperować wcześniej, bo jak nie będą rosły, to przecież nic się nie stanie. Trzeba tutaj pewnej wiedzy i rozsądku, żeby nie zrobić krzywdy.

Co pan myśli o pseudospecjalistach, którzy zajmują się medycyną estetyczną?

Niestety są teraz na topie i mają przewagę. Jest ich wielu. Robią zabiegi za niewielkie pieniądze, a co będzie potem, to ich nie obchodzi. A potem jest tak, że pacjentki chodzą po chirurgach plastykach i szukają pomocy.

Nie dość, że płacą dwa razy, to jeszcze muszą cierpieć.

Tak, te panie przychodzą bardzo niezadowolone, z dużym poczuciem krzywdy, które niestety odbija się na mnie.

Dlaczego na panu?

Chyba dlatego, że jestem ich ostatnią deską ratunku. Niestety, poprawki nie zawsze wychodzą dobrze. Jeśli coś zostało zrobione źle i niezgodnie z zasadami sztuki medycznej, to ciężko się poprawia. Po kilku takich sytuacjach, w wyniku których miałem olbrzymie kłopoty, coraz rzadziej się na to decyduję. Raczej odsyłam pacjentki. Chirurgia plastyczna to taka dziedzina, w której dostaje się specjalizację po kilku latach pracy na oddziale chirurgii plastycznej. Trzeba wykonać ileś operacji, zdać egzamin teoretyczny i praktyczny. To kwestia 4-5 lat. Wtedy też się mało zarabia. A specjalizacji medycyny estetycznej nie ma, wystarczy powiedzieć „dzień dobry, jestem specjalistą medycyny estetycznej” i to wystarczy. W dodatku od razu zarabia się duże pieniądze. Dzisiaj nie opłaca się być chirurgiem plastycznym, lepiej być specjalistą medycyny estetycznej, nie trzeba nawet mieć jakiejś specjalnej wiedzy.

Ostatecznie pacjentka może pozwać takiego ”specjalistę”.

Tak, choć zwykle sądy są pobłażliwe, bo oni nie mają specjalizacji, więc odpowiedzialność jest niewielka. To bezpieczna dziedzina. Idealna nisza do zarabiania pieniędzy.

Często dzieje się tak, że osoby po wizycie u takiego ”specjalisty” są zadowolone z tego, jak wyglądają, natomiast większość otoczenia patrzy na nie z przerażeniem.

Myślę, że jest to kwestia mody. Wiele celebrytek poddaje się takim zabiegom i młode dziewczyny uważają, że taki wygląd gwarantuje sukces. Kiedyś przyszła do mnie pacjentka, która chciała mieć operację nosa. Nos był niezły, nie wymagał operacji, ale usta miała olbrzymie i krzywe. Nie wytrzymałem i powiedziałem: ”Nos jak nos, ale usta to trzeba by pani poprawić”. Na co ona: ”Usta? Mnie się one bardzo podobają”.

I może właśnie tak powinno być!

Tego nikt nie wie. Bo czym właściwie jest ideał kobiecego piękna? To zawsze trudne pytanie. Pewien znany i ceniony francuski chirurg Pierre Fournier napisał kiedyś pracę na temat kobiecego piękna. Dał mi to do przeczytania i powiem pani, że z tej pracy płynął jeden wniosek: zasadniczo, żeby twarz była piękna, musi być pogodna i uśmiechnięta. On to na wielu przykładach uzasadniał i chyba miał rację. Rzeczywiście osoby pogodne i uśmiechnięte mogą mieć jakieś wady urody, ale i tak będą wyglądać dobrze.

To zła wiadomość dla Victorii Beckham, bo ona od lat się nie uśmiecha, żeby nie mieć zmarszczek!



Wszystko mi wypada (śmiech). Nie może być tak, że kobieta chce mieć twarz gładką jak pupka niemowlaka. Każdy człowiek z czasem nabywa doświadczeń i jego twarz również się zmienia. Niektóre zmarszczki dużo o nas mówią. Zmarszczki mają swój sens.

Wychodzi na to, że jesteśmy cywilizacją, która pragnie odciąć się od swojej przeszłości. Pozbywamy się dowodów.

To prawda. W tej chwili mamy kult gładkich, napiętych twarzy… Nie wiem, jak długo to potrwa, ale są to panie, które nie chcą mieć ani jednej zmarszczki. I potem wyglądają dziwnie. Nie można nie mieć zmarszczek, przeżywszy tyle lat na świecie, prawda?

Obserwując kobiety w mediach mam wrażenie, że im piękniejsza kobieta, tym bardziej zależy jej na dodatkowym podkręceniu tej urody.

Jest nawet takie powiedzenie, że ”uroda zobowiązuje”, trzeba o nią dbać, żeby ją zachować. Chociaż muszę powiedzieć, że nasze piękne aktorki często mówią mi: ”Jestem już starsza, ale wcale nie chcę być młoda. Mój wiek ma swoje prawa i czuję się z tym dobrze”. To zależy od psychiki kobiety. Jest to sprawa indywidualna. Z wiekiem zmienia się nie tylko twarz ale i całe ciało. Piękne Panie dbające o swój wygląd co pewien czas potrzebują operacji aby mieć nie tylko młodą twarz ale i młode ciało. Nie mam nic przeciwko temu.

Znowu ta psychika. A czy faktycznie uzależniamy się od zabiegów?
Tak.

Pewnie panu nie wypada odpowiedzieć na to pytanie, ale takie uzależnienie nie może być przecież dobre.

Jest i dobre i złe jednocześnie. Jedna z pacjentek powiedziała mi, dlaczego jest uzależniona. Powiedziała tak: ”Kiedyś odnawiałam mieszkanie, ale postanowiłam zaoszczędzić, dlatego odnowiłam tylko jeden pokój, który zresztą był najgorszy. Jak odnowiłam ten pokój, okazało się, że cała reszta zaczęła wyglądać staro i źle”. Podobnie w poprawianiu urody. Najpierw robimy to, potem tamto i dążymy do ideału.

To co w tym dobrego? Można przecież zwariować.


Można zwariować tylko w przypadku nierealnych oczekiwań pacjentki. Mam tu na myśli oczekiwania które nie są do spełnienia, a wykonanie ich może wiązać się z nieoczekiwanymi powikłaniami. Zadaniem lekarza jest powiedzenie STOP.

Jak znaleźć granice?

Nie ma granic. Jest tylko zdrowy rozsądek, ale ja bym na niego nie liczył.
Andrzej Sankowski nie ukrywa, że w zawodzie chirurga plastyka oprócz wielkiej satysfakcji pojawia się coraz więcej pułapek. Niektóre z nich zastawiają pseudospecjaliści medycyny estetycznej.Fot. Klinika dr n med. Andrzej Sankowski
Pana to nie martwi?

Nie. Do mnie należy postawienie tych granic, przestrzeganie pacjentki, żeby tych granic nie przekroczyła. Ale nie jestem sędzią, który będzie karał. Mogę tylko wytłumaczyć, co jest dobre, a co złe.

Podczas naszej rozmowy telefonicznej powiedział pan, że kiedyś kobiety chciały wyglądać indywidualnie, a teraz wszystkie chcą wyglądać tak samo. W polskim showbiznesie widzimy trochę tendencję do upodabniania się między paniami, które pojawiają się na ściankach. O co w tym chodzi?

Nie wiem, o czym one myślą, to jest dla mnie niezrozumiałe. Pojechałem kiedyś na kongres medycyny estetycznej, specjalnie, żeby zobaczyć, jak to wygląda. Monte Carlo, kilkupiętrowy budynek, na każdym piętrze tysiące stanowisk. Przed oczami przelewał mi się tłum identycznych kobiet, wszystkie były ubrane w obcisłe bluzeczki ze sztucznymi diamentami, miały olbrzymie piersi przebijające przez te bluzeczki. Miały takie same twarze: olbrzymie usta, wielkie policzki i zero zmarszczek. Byłem pewien, że to osoby z zewnątrz, ale ktoś z prowadzących powiedział mi, że to są lekarki medycyny estetycznej. Nie mamy na to rady.

To jest możliwe, żebym - tropem miss mundialu - też wyglądała jak Natalia Siwiec?

Poza wyglądem, liczy się jeszcze psychika, to kwestia seksapilu. Niech pani zobaczy, że było dużo filmów o Marilyn Monroe, wiele pięknych aktorek ją grało, ale żadna jej nie przypominała, żadnej nie można było z nią identyfikować. Po prostu Marilyn Monroe miała w sobie tyle wdzięku, że to było nie do podrobienia.

Mam wrażenie, że medycyna estetyczna to obszar nadal bardzo nieuregulowany. Jak powinny postępować osoby, które chcą sobie coś poprawić?

Powiem więcej: ten obszar w ogóle nie jest uregulowany. A takim osobom polecałbym na początek zorientować się, czy wybierają się do lekarza i co faktycznie ten człowiek umie.

Kiedy pan zaczynał karierę 50 lat temu, chirurgia plastyczna służyła czemuś zupełnie innemu. Chyba nie przypuszczał pan, że to pójdzie w takim kierunku.

Nie przypuszczałem, że pójdzie tak ”do ludu”. Jest to inna medycyna niż kiedyś, ale trzeba się liczyć z tym, że co kilka lat coś się zmienia. Nie możemy tkwić w tym samym miejscu.

A jest pan w stanie zgadnąć w jakim kierunku to pójdzie?

Wolałbym nie prorokować (śmiech).