"Niektóre odcinki były nędzne i się wstydzę". Scenarzysta mówi o "Kiepskich" i zapowiada, co będzie w nowym sezonie
To już 20 lat - piękny wynik! Spodziewał się pan tego pisząc scenariusze do pierwszych odcinków?
Absolutnie tego nie podejrzewaliśmy. Były czasy, że kręciliśmy "Kiepskich" z sezonu na sezon, czasem mieliśmy przerwę w emisji, więc nikt nie był tego w stanie przewidzieć. To była strategia "małych kroków", ale trochę się tych kroków nazbierało.
I to miało też przełożenie na scenariusz - nie dało się w takich okolicznościach pisać go z wielosezonowym wyprzedzeniem.
To nas właśnie różni od telenoweli. Każdy odcinek jest zamkniętą całością - jak skecz i tylko niektóre wątki czy nowe postaci są kontynuowane. Większość działań bohaterów nie ma konsekwencji z odcinka na odcinek - już wylatywali w kosmos, ginęli w lasach... a potem się odnajdowali na kanapie.
A inspiracji do tworzenia odcinków nie brakuje - co chwile ludzie nam serwują nowe historie, wystarczy przejrzeć lokalne media. A może to totalny wytwór waszej wyobraźni?
Wyobraźnia sama nie pracuje i działa w oparciu o doświadczenie. Inspiruje nas wszystko co jest absurdalne, ale z reguły omijamy politykę.
Nauczycielka mogła mieć rację. Powiem szczerze, że z niektórych odcinków byłem dumny, bo były świetne. Jednak niektóre są tak nędzne, że się ich wstydzę i na sądzie ostatecznym to będzie poważny zarzut skierowany w moją stronę. Nie zawsze to też była moja wina, bo nie wszystkie są mojego autorstwa. W każdej produkcji buble się zdarzają.
To jest satyra społeczna i nasz bohater posiada dużo moich cech charakteru. Ja już się tego nie wstydzę - za późno na to. Nie powiem, które to cechy, ale to bohater z krwi i kości i ma cechy moje, znajomych i te zaobserwowane na co dzień. Oczywiście kumuluje te wszystkie potworności na granicy patologii, ale ma też sporo pozytywów.
"To co najważniejsze zauważyłem po 20 latach, będąc to tu, to tam i myśląc sporo: na świecie jest 3/4 Kiepskich. Kiepski już dawno temu przekroczył granice Polski i Europy. Jest wszechobecny w Azji i Ameryce. To jest „everyman” (śmiech). On się może u nas narodził, ale dawno już wyemigrował spod meblościanki".
Ale ja nie powiedziałem, że on jest mną, ale, że posiada zwykłe słabości, skłonności i nałogi ludzkie. Takie rzeczy bywają i większość naszego społeczeństwa je ma i wie o czym mowa.
Ok, teraz już chyba wiem o czym mowa.
Nie chodzi mi tylko o alkohol, bo wiem do czego pan zmierza. Kac jest ludzką sprawą. Nie moralizujemy na tym tle, pokazujemy jak jest. Takie jest prawo nas satyryków. Mówimy o tym wszystkim wprost - to proste, ludowe śmiechowisko. W tym kierunku to zmierza, a nie w stronę wyrafinowanego, elitarnego humoru. Staramy się tego unikać, żeby to było zrozumiałe. Może dlatego się tej nauczycielce nie podobało.
Ja bym poszedł jeszcze dalej - to jest wręcz dokument!
O! Trafił pan w sedno! Sami się na tym ostatnio łapaliśmy, że to, co robimy, jest dokumentem, bo inspirowane wydarzeniami z prasy czy internetu. To, co ludzie wyprawiają na YouTube, to nie przyszłoby do głowy nawet najlepszym hollywoodzkim scenarzystom. Podziwiajmy życie codzienne i czasem starajmy się naśladować serialem, bo nigdy odwrotnie nie będzie (śmiech).
Będzie próba wydania Marioli za mąż, bo ojciec uznał, że już jest w takim wieku, że najwyższa pora. Jej wybrankiem ma być absztyfikant, który wystąpił już kilka razy - Mikołaj Kopernik. Wymarzony, bez nałogów, tylko, że trochę ekscentryczny. Tak będzie w jednym odcinku.
To, że Andrzej Grabowski schudł, jest wspaniałą wiadomością. Nareszcie inwektywy w stronę Boczka w stylu: "Odejdź ty grubasie!", będą umotywowane. W pewnym momencie równowaga została zachwiana. Kalesony jednak pozostaną te same.
"Kalesony Ferdka stały się - kultowe. To ohydne słowo, ale jako przedmiot sam w sobie są słynne. To jest tak zwany zielony dres wojskowy - jeszcze z czasów PRL. Pamiętam, że jak mu się na początku te kalesony przetarły. Przez to, że były bardzo charakterystyczne, głupio było zamienić je na cokolwiek innego. Producenci szukali więc takich samych dresów i wie pan gdzie je znaleźli? W więzieniu (śmiech). Przed laty dawano taką bieliznę osadzonym, a oni je ochoczo oddali nam. Byłbym zawiedziony jeśli Ferkowi daliby jakieś „bezosobowe gacie”, ale liczę na to, że ta tradycja zostanie podtrzymana".
To wszystko zależy od widzów. Dopóty będziemy tworzyć, dopóki będzie to opłacalne dla stacji. Czasem występują zewnętrze czynniki jak śmierć aktora, ale najważniejszym miernikiem jest oglądalność.
Bo pomysłów nie może wam przecież zabraknąć.
Tak jest, życie nam co chwilę podsuwa nowe inspiracje, a aktorzy są świetnie obsadzeni i chcą z nami współpracować. Od tej strony nic nam nie brakuje, tylko niech publiczność nam dopisuje, bo to przecież dla was tworzymy.