W tym filmie wszystko mogło pójść nie tak. I poszło, ale i tak polecam "Ocean's 8". Feministki nie będą zachwycone
Trudno sobie wyobrazić lepszy moment dla takich filmów niż rok, w którym wyraźnie i dobitnie do głosu dochodzą kobiety. Tak zresztą zapowiadają się najbliższe lata - boleśnie wybudzone przez polityków kobiety nie zamierzają odpuszczać czy dać się wyciszyć. Gwiazdy showbiznesu i świata kultury powiedziały solidarnym głosem: time’s up, bierzemy sprawy w swoje ręce. Kobiety i ich sprawy stały się tematem. A że producenci nie śpią, motyw kobiecej siły będzie się teraz pewnie przewijać w amerykańskich produkcjach częściej niż Shrek w TVNie.
Debbie Ocean (Sandra Bullock), siostra niedawno zmarłego Danny’ego, wychodzi po prawie 6-letniej odsiadce z więzienia. Zamiast zająć się przykładnym życiem przykładnej obywatelki od razu przechodzi do działania. Czas w więzieniu poświęciła bowiem na ułożenie misternego planu, do którego musi teraz zorganizować ekipę. Cel jest jasny: zabytkowy naszyjnik wart 150 mln. dolarów, który ma mieć na sobie znana aktorka podczas gali MET. W realizację misternie utkanego planu Debbie wciąga najbliższą przyjaciółkę, Lou (Cate Blanchett), a następnie wspólnie już budują kolejne filary szajki, wciągając do gry profesjonalne przestępczynie. Trzeba przyznać, że o obsadę zadbano tutaj bardzo starannie.
Coś poszło nie tak...
Ale co z tego? ”Ocean’s 8” to fajne, dynamiczne kino z gatunku ”heist movie” i właściwie prawie się broni, gdyby nie pierwowzór. Problem ze spin-offami jest jeden - punktem odniesienia jest zawsze pierwowzór. Dobry spin-off pamięta swój pierwowzór, ale rozwija go, odkrywa nowe możliwości i zaskakuje widza. Tymczasem ”Ocean’s 8” jest próbą odtworzenia schematu filmów o rezolutnym Dannym w skali 1:1 przy drobnym dodatkowym założeniu, że w męskich pierwowzorach obsadzone zostały kobiety. I tak dostajemy Sandrę Bullock, która jest jak George Clooney czy Cate Blanchett, która wciela się w Brada Pitta.
Rihanna wciela się w postać sprytnej hakerki, która potrafi złamać każdy kod.•Fot. materiały prasowe
Pozostając przy obsadzie: jest kilka nazwisk, dla których warto ten film zobaczyć. Po pierwsze: Cate Blanchett, która od pierwszych minut elektryzuje i przyciąga uwagę, zupełnie rozmywając tę, którą próbujecie skupić na Sandrze Bullock. Po drugie: James Corden, którego wątek powinien być rozbudowany, bo jego postać i sposób gry wprowadzają do filmu dużo świeżości i humoru. Jeśli chodzi o Sandrę Bullock, aktorka ujmuje w jednym momencie - gdy zaczyna mówić po niemiecku, w dodatku jest to niemiecki podszyty odgrywaną przed pracownikami stylowej galerii irytacją. Cudowne! Natomiast niespecjalnie przekonuje mnie w roli liderki szajki. Brakuje tutaj uroku osobistego i pewnej miękkości, z którą jej brat wcinał się w rzeczywistość, formując ją jak plastelinę.
Helena Bonham Carter wcieliła się w postać specyficznej projektantki, która dba o stylizację znanej aktorki na galę MET.•fot. materiały prasowe
Stare schematy, nowe oczekiwania
Będę jednak bronić tego filmu, bo uważam, że w oczekiwaniu na mocną kobiecą odpowiedź zapędzamy się trochę za daleko. Nie wszystko, co traktuje o kobietach, musi być teraz manifestem i przewodnikiem po nowoczesnej rzeczywistości. ”Ocean’s 8” to przede wszystkim kino rozrywkowe, w którym widzimy osiem sprytnych kobiet robiących rzeczy, które do tej pory robili w kinie zazwyczaj mężczyźni. Wyszło wiarygodnie.
Gdy w sieci pojawiły się pierwsze informacja na temat tej produkcji, miałam obawę, czy jest w stanie przebić te poprzednie. Oglądająć "Ocean's 8" zrozumiałam, że chodzi o coś więcej niż przebicie. Bo na kino z kobietami nakładają się powoli nowe oczekiwan•fot. materiały prasowe
Gdy Debbie pyta przyjaciółkę-paserkę, której wielki garaż wypchany jest kradzionym towarem o to, co mówi mężowi, gdy ten pyta skąd to ma, przyjaciółka tłumaczy, że wystarczy odpowiedź ”z eBaya”. Sala rechocze. A ja nie jestem przekonana, czy obśmiewanie głupoty mężczyzn to dobry kierunek w budowaniu kobiecej siły (również tej w kinie). Co więcej, mam obawę, że to właśnie wspomniane mizdrzenie, którym obdarowują nas mężczyźni, robiąc takie kino. Żeby jednak nie kończyć tak ciężko, napiszę, że ”Ocean’s 8” spełnia wymagania gatunkowe i dla fanów serii będzie na pewno przyjemną rozrywką. Tylko lub aż, ale nadal rozrywką. A ja mimo wszystko mam nadzieję, że powstanie kolejna część - bogatsza o wiedzę opartą na błędach.