Politycy się kłócą, ludzie sobie pomagają. Ostatnia szansa na leczenie Oskara w Izrealu

Bartosz Świderski
Tak nie powinno być, a takie historie nie powinny spotykać nikogo. Niestety, życie pisze rożne scenariusze. Jednym z nich jest historia 25-letniego Oskara Padoka chorego na białaczkę, któremu nie dawano już szans w Polsce, który jedną nogą był już na tamtym świecie. Ale pojawiła się iskierka nadziei. Brakuje jednak czasu i pieniędzy.
Oskar Padok potrzebuje jeszcze kilkuset tysięcy złotych, by rozpocząć leczenie ostatniej szansy. Archiwum prywatne
– Do Izraela przyjechał na leczenie nowotworu. Lekarze w Polsce wypisali mu skierowanie do hospicjum, a izraelscy znaleźli nowoczesną metodę, która go wyleczy. Całą izraelską Polonią zaangażowaliśmy się w zbiórkę kasy. Nigdy, jak mieszkam za granicą, nie widziałam takiej mobilizacji – mówi Karolina Przewrocka-Aderet, polska dziennikarka, która mieszka w Izraelu.

– Oskar miał załamanie w tym tygodniu, był na granicy śmierci, przyszedł ksiądz i dostał ostatnie namaszczenie. I stał się cud, następnego dnia lekarze, którzy wcześniej nie dawali mu szans, wrócili do pierwotnego planu i zdecydowali się wdrożyć leczenie – opowiada.
Brakuje jednak – jak zawsze – pieniędzy. Tutaj dodatkowo goni czas, którego Oskar nie ma, a leczenie musi rozpocząć się natychmiast


Zaczęło się niegroźnie, zawsze się tak zaczyna. W sierpniu 2015 roku bolało go żebro, Potem ostry ból w plecach, odcinek lędźwiowy. Zrobił to, co zrobiłby każdy: poszedł do lekarza, do fizjoterapeutów, na masaże. Niestety, efektów brak. Kolejne wizyty u ekspertów to kolejne błędne diagnozy. Aż zaczynało być tylko gorzej.

W październiku podczas tomografii – dzień po urodzinach Oskara – wiadomo było już, że jest bardzo źle. Skomplikowane badania, biopsje, leczenie jak z najgorszych horrorów, ale nadal bez konkretnej diagnozy. Po paru tygodniach wszystko było jasne: chłoniak / białaczka limfoblastyczna.
Po chemioterapii nastąpił cud, choroba się wycofała, miał być przeszczep. Niestety zabrakło zgodności z bratem. W Polsce groziło mu hospicjum, bo „gdy czwarty raz wraca nowotwór, lekarze godzą się z tym, że przegrali”. Oskar pogodzić się nie chciał. I słusznie. Znalazł leczenie CAR-T-CELL w Izraelu, gdzie nie ma ograniczeń wiekowych, wszędzie indziej są: 21-25 lat. Oskar ma – rocznikowo – 26.

Polscy lekarze pomogli z zorganizowaniem transportu, ale reszta jest już w rękach Izraelczyków. I ludzi dobrej woli.

Oskarowi możecie pomóc na stronie SiePomaga, gdzie jest dedykowana zbiórka, która może go uratować. Łącznie potrzeba ok. 700 tys. złotych, brakuje jeszcze 330 tysięcy. Tylko i aż.