Czy można mieć ciastko i zjeść ciastko? Tak – ale trzeba kupić nowe Porsche Cayenne
Pod koniec zeszłego roku, kiedy miałem niewątpliwą przyjemność jeździć nowym Cayenne w trakcie jazd testowych na górzystej Krecie, samochód zrobił na mnie gigantyczne wrażenie. Teraz przyszedł czas na testy na ulicach Warszawy. Zaskoczenia nie było, ale pewnie i nie mogło być. Cayenne to auto bardzo uniwersalne i po prostu bardzo dobre. Zadowoli i fanów prędkości i tych, którzy nigdy nie wdepną pedału gazu do końca.
Fot. naTemat
Wygląda… jak Cayenne
Tyle wstępu, a jakie jest samo auto? Patrzysz na niego i myślisz sobie: dużo się nie zmieniło. Rzeczywiście można tak pomyśleć. Sam muszę przyznać, że przód nie jest aż tak bardzo inny niż w przypadku drugiej generacji. Także linia auta pozostała ta sama, ale tutaj przecież zmian nikt nie oczekiwał.
Fot. naTemat
Ale to chyba nie problem, nie? Pisałem w zeszłym roku, że nowe Cayenne to pierwszy model tego SUV-a, który naprawdę może się podobać każdemu, bo z poprzednikami było… no różnie. Zdania nie zmieniam.
Fot. naTemat
Tutaj wszystko jest schludne, czytelne, świetnie wykonane i przede wszystkim bardzo ładne. Wprawne oko zauważy, że z zegarów fizyczny został jedynie obrotomierz, a reszta jest cyfrowa. Taki ciekawy smaczek.
Fot. naTemat
Widok "pięciu chłopa" w Cayenne może i jest dość niecodzienny, ale wszyscy pomieścili się i nikt nie narzekał. Aha – względem poprzedniej generacji dość znacząco rozrósł się bagażnik. Teraz ma dokładnie 770 litrów. Ale i tak nikt nie kupuje tego auta, żeby wozić gabaryty.
Fot. naTemat
Odpalamy silnik. Testowana Cayenne to wersja S – czyli generalnie można się już "odepchnąć" do asfaltu. Motor V6 o pojemności 2,9 litra dzięki dwóm turbosprężarkom zapewnia sportowe osiągi. 440 koni mechanicznych, 550 Nm momentu obrotowego i 4,9 sekundy do setki. Wszystko w ponad dwutonowym kolosie. Miło.
Całość jest sprzężona z ośmiobiegowym automatem, który bardzo sprawnie wachluje biegami i zapewnia płynną jazdę. Na tyle sprawnie, że Cayenne pomimo olbrzymiej masy i jeszcze większej mocy jest dość ekonomicznym autem. Naprawdę! Na autostradzie przy płynnej jeździe spokojnie zadowoli się 11-12 litrami benzyny.
Fot. naTemat
Oczywiście właściwości jezdne jak na SUV-a są spektakularne. Auto sprawia wrażenie ze dwa razy mniejszego i trzy razy lżejszego. Porsche od dawna gra tutaj w swojej własnej lidze i nic się nie zmieniło w tej kwestii. Miałem kiedyś okazję jeździć Cayenne drugiej generacji po torze wyścigowym i samochód totalnie mnie zaskoczył tym, jak się potrafi zachować w takich warunkach.
Fot. naTemat
Nie inaczej może być więc na… zwykłych drogach. Takich w Warszawie. Czy to w zwykłym ruchu miejskim, czy na autostradzie, tego auta chyba się nie da wyprowadzić z równowagi. Jeździ tak dobrze.
Fot. naTemat
Niedawno zachwycałem się nowym Volkswagenem Touaregiem, stworzonym zresztą na tej samej płycie podłogowej i w dużej mierze na tych samych komponentach. I tamto auto rzeczywiście było zaskakująco sztywne w zakrętach, ale nowy Cayenne robi to jednak po prostu lepiej. Tak zwyczajnie. DNA marki nie oszukasz.
Fot. naTemat
Cayenne potrafi też być nad wyraz komfortowy. Wystarczy nie wybierać trybu Sport czy Sport+. Samochód odwdzięczy się wtedy spokojną jazdą w trasie. To chyba jedyne auto na rynku, które potrafi być tak komfortowe w trasie i tak drapieżne na torze. Dwa w jednym. Ciastko zjedzone, a ciągle leży i się kruszy w kieszeni.
Fot. naTemat
Dobrze wydane pół miliona – lub więcej
Pozostaje kwestia ceny. Cayenne w wersji S zaczyna się od mniej więcej 450 tysięcy złotych, ale jak to w markach premium, nikt autem za taką kwotę raczej z salonu nie wyjedzie. Wiecie, tutaj nawet gaśnica kosztuje kilkaset złotych… A w sumie jest taka sama jak z marketu za kilkanaście złotych.
Fot. naTemat
Jedyne czego odrobinę brakuje, to niestety lansu. Oczywiście Cayenne zwraca na siebie uwagę na ulicy. Ale jest na tyle powszechne, że np. w Warszawie nie robi takiego wrażenia jak 911. Ale skoro tak drogie auto jest tak powszechne… To tylko dowodzi, jak jest dobre.
Fot. naTemat
Fot. naTemat
Fot. naTemat
Fot. naTemat
Fot. naTemat