"Jedna z prac przepadła w tajemniczy sposób u Adama Bielana". Alicja Biała łączy politykę i sztukę

Katarzyna Michalik
Alicja Biała, ilustratorka i artystka z Polski, stworzyła projekt Polska bez Obrazy, który z jednej strony stanowi część książki stworzonej razem z Marcinem Świetlickim, a z drugiej jest serią obrazów, które wędrują po kraju, zatrzymując się w różnych domach. Akcja ma nawiązywać do setnej rocznicy odzyskania przez Polskę niepodległości.
Alicja Biała jako artystka nie boi się poruszać tematów politycznych. Zdaje sobie sprawę z możliwej krytyki, ale uważa, że warto Fot. Instagram/ alicjabiala
Poezja i ilustracja
Książka "Polska (wiązanka pieśni patriotycznych)" Wydawnictwa Wolno to symboliczne 100 stron wierszy Marcina Świetlickiego i kolaży Alicji Białej, wydane na setną rocznicę niepodległości Polski. Prace artystki zalazły się w książce, ale istnieją również jako osobny byt - wybrane obrazy podróżujących po Polsce od domu do domu.

Sama artystka mówi o projekcie: "Ważne było dla mnie, aby te prace podróżowały, żeby stały się przyczynkiem do rozmów o Polsce, ale też pozwoliły spojrzeć na nas samych z dystansu. Bowiem Polacy – zupełnie niepotrzebnie – bardzo drażliwi są na tle własnej polskości.


Bardzo bym się ucieszyła, gdyby te wycinanki trafiły w przeróżne miejsca – do domu katolika i mieszkania protestanta, do ważnych miejsc dla wegetarian, do szkoły i świetlicy, do urzędu i na ogródki działkowe. Niech wywołają uśmiech, ewentualnie refleksję”.

Projekt łączący w sobie sztukę i poezję przez wielu jest krytykowany, ale inni przyjęli go bardzo entuzjastycznie.

Na Instagramie znajdziemy zdjęcia z hashtagiem Polska Bez Obrazy, na których widzimy ludzi pozujących z pracami Alicji Białej. Z całej serii obrazów, wybrano trzy, które podróżują po całym kraju. Wśród fanów projektu znalazły się również znane postaci, w tym m.in. Monika Olejnik, Robert Biedroń, Kasia Nosowska czy Agnieszka Holland.
Zdjęcie Oliviera Janiaka z kolażem składającym się ze zdjęcia Pary Prezydenckiej i wizerunku Matki Boskiej wzburzyło wielu obserwatorów dziennikarzaFot. Instagram/ olivierjaniak

Jak powstała "Polska bez Obrazy”?

Alicja Biała: Pomysł przywiózł z królewskiego Krakowa Marcin Świetlicki. Wspomniał o nim na początku tego roku, już po wydaniu książki, tuż przed otwarciem mojej wystawy w Poznaniu, że interesujące, wobec dużych wystaw, mogłyby okazać się także małe spotkania z dwoma lub trzema pracami.

Później coś do tego pomysłu dołożył pan wydawca Jarosław Borowiec, coś ja, coś znów Marcin Świetlicki – i chwilę później trzy prace wyruszyły w Polskę. Pozwoli Pani, że zacytuję fragment opisu tego projektu czy pomysłu, który wyjaśnia nasze intencje i ambicje:

"Jesteśmy o tym głęboko przekonani, że stulecie odzyskania niepodległości to sprawa bliska sercom wszystkich Polaków. Zarówno tych prawdziwych, jak i tych mentalnych.

Dlatego odpowiadając na apel Pana Prezydenta, który prosił, "aby jubileusz stał się świętem całej polskiej wspólnoty i by każdy z nas czuł się zaproszony nie tylko do udziału w uroczystościach i innych wydarzeniach rocznicowych, ale przede wszystkim do ich współtworzenia” – przygotowaliśmy możliwość wzięcia udziału w jednym z nich. (...)"

Pani Prace, z jednej strony, są częścią książki, stworzonej z Marcinem Świetlickim, a z drugiej, w formie obrazów, wędrują po Polsce. Jak to wygląda – czy każdy może zamówić obraz do siebie? To te same kilka obrazów, które krążą po kraju, czy każdy dostaje swój już na zawsze?

A.B.:
Ah! Nic nigdy nie jest dane na zawsze! Na takie wspaniałe gesty jeszcze nas nie stać! Od początku moje kolaże są częścią książki Marcina Świetlickiego Polska (wiązanka pieśni patriotycznych) wydanej nakładem Wydawnictwa Wolno.

Książki, która jest autorskim wyborem tekstów pisanych przez poetę przez niemal cztery dekady. To niezwykły zestaw tekstów z Polską w tle, tą prywatną i publiczną. Tą, którą się kocha i tą, która domaga się kochania.

Ten pomysł stał się wielopłaszczyznowy. Nie da się go zamknąć tylko w książce, chociaż od niej wszystko się zaczęło. Cztery z opublikowanych wycinanek od ponad dwóch miesięcy podróżują po Polsce właśnie w ramach projektu "Polska bez Obrazy”.

Oprócz tego, wszystkie prace, także te spoza książki i powstałe w ostatnim czasie można zobaczyć na wystawach, które odbędą się w tym, i następnym roku. 26 lipca, o godzinie 19.00, otwieramy w warszawskiej galerii Leica jedną z wystaw.

Następnego dnia, w piątek 27 lipca, będzie można – również w galerii – spotkać się z Marcinem Świetlickim i porozmawiać o Polsce, także będę tam obecna.
Prace artystki będzie można oglądać w warszawskiej galerii Leica 6x7Fot. Instagram/ alicjabiala
Projekt jest dostępny dla każdego?

"Polska bez Obrazy” opiera się na tradycji peregrynacji obrazów. Z okazji 100-lecia niepodległości zaadaptowaliśmy dawny zwyczaj. Każdy może się zgłosić, napisać do nas. Obecnie podróżują cztery prace. Każdej towarzyszy książka z wierszami i zeszyt "wzruszeń”, gdzie można Polsce złożyć życzenia, powiedzieć, co się o Niej myśli, za co się kocha.

Na początku były tylko trzy podróżujące wycinanki, ale jedna z nich zaginęła w tajemniczy sposób u pana wicemarszałka senatu, Adama Bielana. Trafiła do niego z rąk Moniki Olejnik, po "Kropce nad i” i bardzo zaskoczyła go tą nominacją.

Do dziś nie wiem, czy pracę i książkę przetrzymał na znak protestu czy zapomniał, czy zatrzymały go niebywale pilne obowiązki. Nigdy mi nie odpowiedział na moje maile i listy.
Jakiś czas temu praca odnalazła się w rękach marszałka senatu Stanisława Karczewskiego, by znowu przepaść na długie tygodnie.

Ale to jest też właśnie takie wzruszająco polskie – było, przepadało i nikt nie wie. Dopowiem tylko, że jest to praca z Jarosławem Kaczyńskim w narodowej foliowej pelerynie, pod którą ja pływam jako groźny rekin.

Zgłosić może się każdy, każda osoba ma prawo "nominować” kolejną, przekazać pracę koleżance czy sąsiadowi. Odsyłam do oficjalnych wytycznych, które sporządziliśmy.
To właśnie ten obraz tajemniczo zaginął po trafieniu do Adama BielanaFot. Instagram/ alicjabiala
Spodziewała się Pani, że prace trafią do takich osób jak Kasia Nosowska, Robert Biedroń czy Olivier Janiak?

Nie, chociaż niektórych z nich, jak Kasię Nosowską, podrywałam długo i z pełną premedytacją na Instagramie. Zaskoczyło mnie, jak wiele osób się zgodziło, jak wiele więcej przeczytało o nas i się zgłosiło. Bardzo mnie cieszy, że odezwali się ludzie w różnym wieku, mieszkający w różnych stronach Polski (otrzymujemy również zgłoszenia od polskiej emigracji).

Jeżeli na czymś nam zależało, to na tym, aby ta akcja była luźna, nikogo nie odrzucamy, nikogo nie nagabujemy, nie ma żadnej selekcji. Wspaniałe jest to, że również osoby bardzo zajęte znalazły czas, aby usiąść z wierszami o Polsce, ustawić obraz na komodzie, zadumać się, wpisać coś do "zeszytu wzruszeń”, przekazać dalej.

Przed rozpoczęciem akcji myślałam, że albo w ogóle to nie ruszy, albo zablokuje mi się skrzynka mailowa. Okazało się, że to drugie.
Wędrujące obrazy z serii Polska Bez Obrazy trafiły m.in. do domów Kasi Nosowskiej, Roberta Biedronia czy Olgi TokarczukFot. Instagram/ alicjabiala
Jak ludzie reagują na te prace? Spotyka się Pani z hejtem?

W tak podzielonej Polsce reakcją były z jednej strony uśmiechy, rozbawienie, aprobata, z drugiej odwrotność takich wrażeń i uczuć. Byłam na to mentalnie przygotowana. Chociaż, nie ukrywam, że trochę się jednak zdziwiłam, że aż z taką siłą mnie atakowano; od wyzwisk od kurw i szmat, po poważne groźby.

Nagle o jedną trzecią spadła liczba osób, które obserwują moje prace w mediach społecznościowych. Niektórzy nie rozumieją, po co to wszystko, wydaje im się, że to jakaś wielka zaplanowana prowokacja, że są wyśmiewani. A ja przecież identyfikuję się z tą pociętą, zgubioną Polską.

Krytykując jej stan, sklejając ją w żartobliwy sposób śmieje się z własnej rzeczywistości i z siebie. Może mi się obecna Polska nie podobać, ale też biorę za nią odpowiedzialność i czuję, że mam prawo w sposób kulturalny o niej opowiadać. Wszystko jedno w jakim języku, wizualnie czy słowami.

Nie obawia się Pani, że mieszanie sztuki z polityką i religią może być dla artysty, zwłaszcza w dzisiejszych czasach, ryzykowne?

Nasze życie, chcemy tego czy nie, szczególnie w Polsce, uwikłane jest w bardzo smutny sposób w politykę i religię. Jak karykaturalne mogą być te związki, pokazuje nam to właśnie dzisiejsza rzeczywistość. Nie ma w Polsce rozdzielności między Państwem a Kościołem. Bez jednego nie da się opowiedzieć o drugim.

Denerwują mnie ci, którzy mówią, że artysta – zwłaszcza młody – nie powinien się wypowiadać w sprawach politycznych. Bycie artystą to też zawód. Żyję z tego, płacę podatki. Jestem częścią społeczeństwa, jestem obywatelem. Każdy z nas powinien być zainteresowany polityką i wypowiadać się na tematy nas otaczające.

Ktoś, kto mówi, że nie interesuje go polityka jest groźnym i infantylnym ignorantem. Bo to znaczy, że nie interesuje go, ile zarabia, na co wydawane są publiczne pieniądze, czy jego matka będzie miała dostęp do opieki medycznej, ile kosztuje drożdżówka, czy na głowę jego dziecka mają prawo spadać dachówki.

Po pytania innej rangi – czy nikt nie odbiera z dnia na dzień twojej wolności, czy twoje pieniądze wydaje na potrzebujących, czy własny interes partyjny? Czy to wszystko jest nieciekawe, nieważne, ryzykowne? Zgoda, zabieranie głosu, szczególnie publicznie, bywa ryzykowne. Ale chyba inaczej się nie da, jeśli rozumie się tę podstawową kwestię, jeśli się czyta, rozmawia, myśli.

Równocześnie pragnę podkreślić, że ja za nimi nie stoję. Do niektórych twarzy polityki mi bliżej, do innych dalej. Tymi kolażami puszczam oko do nas wszystkich. Chodzi o dystans do polskości, o refleksję, uśmiech. Pytanie, czy potrafimy tak jako społeczeństwo – chyba nie?

Planuje Pani kolejne projekty, które w podobny sposób spróbują komentować obecną sytuację Polski?

Obecny projekt trwał będzie jeszcze przez kilkanaście miesięcy. On się rozwija, prace nadal podróżują po Polsce i nadal można się po nie zgłaszać. We wrześniu zapraszamy na finisaż wystawy w Warszawie, tydzień później będzie można zobaczyć ją w krakowskim MOCAK-u.

W obecnej sytuacji: narastających nacjonalizmów, braku poszanowania autorytetów i prawa, należy komentować i przeciwdziałać. W innym wypadku milczenie mogłoby oznaczać przyzwolenie na takie zachowania. A tak nie może być.