Czuć, że budowa zamku to od lat wielka tajemnica. Ale mieszkańcy mówią coś, o czym media zapominają
Jedno skrzyżowanie, kilkadziesiąt gospodarstw i... wszędzie media. Mieszkańcom Stobnicy, niewielkiej osady w Wielkopolsce, w ciągu ostatnich dwóch dni dosłownie cały świat zwalił się na głowę. I chyba tylko oni tej awantury o zamek w Puszczy Noteckiej nie rozumieją. Bo przecież daje im pracę i nadzieję na lepsze jutro. – Ta budowa trwa już ponad trzy lata. Dopiero teraz się komuś nie podoba – mówi naTemat sołtys wsi Maria Sahan.
Alcatraz w środku niczego •
Na miejscu bardzo szybko się jednak zdziwiłem, bo budowa najsłynniejszego chyba już zamku w Polsce to z pewnością jedna z najlepiej strzeżonych tajemnic w kraju. Przekonany o prostocie zadania bez większego trafiłem na dobrze oznakowaną drogę prowadzącą na budowę. I tam spotkała mnie i mojego operatora pierwsza niemiła niespodzianka: ochroniarz odsyła nas z kwitkiem. Żadnych rozmów, żadnych tłumaczeń, żadnych zdjęć.
Porzucamy więc auto i rozpoczynamy razem wędrówkę przez las, wzdłuż ogrodzenia. Nie mija jeszcze kilka minut, a dociera do nas, że w Stobnicy dzieje się coś co najmniej nietypowego. Widzieliście kiedyś, żeby przy okazji jakiejkolwiek budowy wygrodzić ją razem (!) z przylegającym lasem i gigantycznym stawem? Żeby nie dron, nie zobaczylibyśmy właściwie nic.
Fot. naTemat
Cały "mur" jest postawiony na solidnym, betonowym fundamencie. Zwieńczony jest z kolei drutem kolczastym. Nie sposób się przedrzeć. Na dodatek po okolicy krążą dziwne samochody terenowe. Kiedy stoimy w lesie i próbujemy robić zdjęcia, kilkadziesiąt metrów dalej zatrzymuje się samochód terenowy i ktoś obserwuje nas z daleka. Zanim się zbliżymy, odjeżdża.
Fot. naTemat
Po wykonaniu zdjęć i nagrań z drona postanawiamy udać się do wsi – na terenie samej budowy nic nie da się uzyskać. Szybko okazuje się, że dziennikarze – jak to dziennikarze – generalnie chętniej komentują całe zamieszanie od mieszkańców Stobnicy. Ci jakby tematu unikali.
Fot. naTemat
Pani Maria Sahan rozmawia z nami bardzo chętnie. Ze śmiechem mówi, że od dwóch dni przyjeżdżają do niej wszystkie krajowe telewizje, więc już ma wprawę. Zresztą w ciągu naszej kilkugodzinnej wizyty w Stobnicy mijamy auta TVN24, Polsat News i TVP Info. Czuć atmosferę podniecenia, które miesza się z wiejskim spokojem.
Fot. naTemat
Bardzo szybko uderza mnie to, że kiedy cały kraj emocjonuje się tajemniczą budową, na którą zgoda zapadła w co najmniej kontrowersyjnych okolicznościach, we wsi trudno znaleźć osoby niezadowolone z budowy. Nie licząc oczywiście dobiegającego z lasu hałasu.
– Ta budowa trwa już ponad trzy lata. Dopiero teraz się komuś nie podoba. Płot za wysoki, wały ziemne są… a mi się bardzo podoba – mówi z przekąsem Sołtys. Nawet na wspomniane wały, które odgradzają budowę od świata, patrzy pozytywnie. – Dobrze, że jest ta ziemia. Kiedyś poprzednik miał te stawy, to woda się przerwała i zalała wieś – wspomina.
Fot. naTemat
To m.in. prof. Piotr Tryjanowski. Zasiada on w radzie fundacji Fauna Polski, która została powołana w 2017 roku. Jej fundatorem jest inwestor zamku Paweł Nowak. D.J.T. należy właśnie do niego, choć prezesem według mediów jest jego syn Dymitr. Niedawno okazało się tez, że prywatnie zna Pawła Nowaka.
Fot. naTemat
Praca po zakończeniu budowy, rzecz jasna. Bo choć już teraz można pracować na budowie, po otwarciu tak wielkiego kompleksu niezbędni będą pracownicy do jego obsługi. W wiosce nikt o tym głośno mówi, ale nikt też specjalnie nie kryje się ze swoimi nadziejami.
Budowę widać nawet z drugiego końca wsi, z nasypu kolejowego.•Fot. naTemat
Nowak rzeczywiście zadbał o "urobienie" mieszkańców. Mówi się, że przyjeżdżał z prezentami dla dzieci. – Tu jeszcze inwestor chce budować dwa czy trzy bloki, żeby wioska była ładniejsza – podkreśla sołtys, która nie kryje satysfakcji z inwestycji przez naszą całą rozmowę.
Fot. naTemat
Pewne jest jednak to, że w Stobnicy inwestor będzie w najbliższych dniach przeżywał ciężkie chwile. Już we wtorek na budowę pojechał Powiatowy Inspektor Nadzoru Budowlanego w Obornikach. Z kolei CBA weszło do Regionalnej Dyrekcji Ochrony Środowiska w Poznaniu. Sprawę monitoruje też resort środowiska.
Na budowie z kolei działają zgodnie z maksymą "psy szczekają, karawana jedzie dalej". Około godziny szesnastej, kiedy wykonujemy ostatnie ujęcia z drona, nagle zapada przejmująca cisza. Po chwili pojawiają się pierwsze busy, które wywożą pracowników z budowy. Jutro tu wrócą, bo przecież niemal 50-metrowa wieża ma górować nad całą inwestycją. A jeszcze jej nie ma.
Fot. naTemat
W Stobnicy nie czuć bowiem zapachu kapitału i wielkiej inwestycji. Czuć jedynie tajemnicę skrytą w lesie.
Budowa w Stobnicy ogrodzona jest drutem kolczastym i wałem ziemnym – widać niewiele.•Fot. naTemat