Garstka ludzi na proteście przed Sejmem. Tak polska demokracja przegrała z pogodą i wakacjami

Paweł Kalisz
W sejmowych komisjach dogorywa opór przedstawicieli opozycji, a były PRL-owski prokurator Stanisław Piotrowicz łamie opornych odbierając im głos. Tak umiera w Polsce demokratyczna zasada trójpodziału władzy. Niemal po cichu. Przy bardzo niskiej frekwencji protestujących przed Sejmem.
Protestujący pod Sejmem. Fot. Screen z relacji na Facebook / Wojtek Fusek



W sejmowej komisji próbują stawiać opór nieliczni posłowie opozycji. Opór - trzeba to podkreślić - daremny. Ich walka ma takie znaczenie jak obrona Westerplatte we wrześniu 1939 roku. Stoją na straconych pozycjach, ale walczą, żeby zachować honor i dać nadzieję. Problem w tym, że tych potrzebujących nadziei jest dziś jakoś mniej niż jeszcze przed rokiem.
Nie ma tłumów pod Sejmem. Nie ma tłumów pod gmachem Sądu Najwyższego. Protestują Obywatele RP, którym towarzyszą nieliczni mieszkańcy Warszawy i członkowie KOD. Gdy 16 grudnia 2016 pod Sejmem stał tłum ludzi broniących wolności mediów, politycy PiS bali się wyjść do suwerena. Dziś protestujących rozpędziłaby chyba samotnie szarżująca Krystyna Pawłowicz.


Od kilku dni w Warszawie co parę godzin przechodzi burza. Ulewne deszcze czyszczą chodniki z kurzu. No i z protestujących. Lipiec to pierwszy miesiąc wakacji. Ulice stolicy już nie są tak zatłoczone. Warszawiacy chętnie odpoczywają nad morzem, niektórzy w górach lub na Mazurach. Jednak ten lipiec to nie tylko miesiąc wakacji.

To także miesiąc, w którym PiS demoluje zasadę trójpodziału władzy. "Pełzający zamach stanu" – skomentował na Twitterze to co się dzieje w Sejmie były szef MSZ Dariusz Rosati. Gdy Polacy wrócą z urlopów dzieło będzie skończone. PiS przejmie sądy i nic mu już nie przeszkodzi, by dalej łamać konstytucję.