"W dygot wprawia mnie już samo przygotowanie do wyjazdu". Newsweek o wakacyjnych kłótniach Polaków
"Zaczyna się od kłótni przy pakowaniu bagażu. Później (...) wystarczy drobiazg i wybucha awantura" – tak o typowej atmosferze wakacyjnej w polskich rodzinach piszą Małgorzata Święchowicz i Jacek Tomczuk w najnowszym wydaniu tygodnika "Newsweek". Według badań w czterech parach na dziesięć kłótnie są niemal każdego dnia urlopu. A przecież ceny wakacji spadły i teoretycznie powinno ich to cieszyć. Ale tak nie jest.
"Pokłócić się można nie tylko z dziećmi i o dzieci, również o to, co będziemy robić. Wystarczy, że jedno będzie chciało spędzać czas aktywnie, a drugie na leżaku. Ludzie na urlopie potrafią też zamęczać się wybuchami zazdrości, spierać się o to, kto ile wydał na upominki albo czy pójść do restauracji tej, czy tamtej. No, i jest jeszcze odwieczne: za dużo pijesz, nie pij więcej" – mówi jedna z bohaterek tekstu.
A takie kłótnie to norma, przynajmniej (według wyników badań) w czterech na dziesięć związków. I pomimo tego, że eksperci informują o spadku cen wakacyjnych, nie daje to im powodów do radości. Wręcz przeciwnie. I kłócić się można o wszystko, bo wiele rzeczy nas wtedy denerwuje: a to pokój nie taki, pakowanie za ciężkie, a to podróż nieprzyjemna lub towarzysz wakacji irytujący.
"On w pretensjach, że ja w pretensjach"
"Mąż wybiera miasteczko na Wybrzeżu, jedziemy ze znajomymi, którzy też mają dzieci. I to jest dla mnie piekło, nie odpoczynek. Idziemy na plażę z tobołami, wśród innych tak samo objuczonych" – zwierza się kolejna bohaterka tekstu "Newsweeka". Żali się na tłok, krzyki, ryki.
"Chodzę podminowana, wybucham, bo co to za wakacje? Jak ja mam odpocząć? Drę się, że ja z tym dzieckiem na tej zatłoczonej plaży czuję się wymięta, udręczona. Może gdybyśmy wcześniej nie latali na tę Dominikanę, do tych Stanów, nie oglądali kanionów, oceanów, tobym jakoś mniej cierpiała. Albo żeby on powiedział, że mnie rozumie. Ale nie – on w pretensjach, że ja w pretensjach" – opowiada.
Inni kłócą się o jedzenie w myśl maksymy: "jak Polak głodny to zły", no bo przecież poważniejszych powodów nie ma...
"Oczywiście, zdarza się. O to, że mogliśmy wybrać tamtą drogę, a nie tę. Że jakbyśmy poszli tam, to może znaleźlibyśmy restaurację z lepszym jedzeniem. U nas kłótnie biorą się najczęściej z pustego żołądka, wiadomo, Polak, jak głodny, to zły. Zamiast myśleć o dalszym zwiedzaniu, o tym, żeby jeszcze 'łapać chwilę', myślimy o żarciu. Jak się najemy, już jest w porządku, błogo się uśmiechamy" – przyznaje inny rozmówca Małgorzaty Święchowicz i Jacka Tomczuka.
Kompromis nie taki prosty
I tak można w kółko. A jak zaznaczają autorzy artykułu słowami ekspertki, wakacje to czas próby i ciągłych kompromisów.
"Ty lubisz wstawać rano, ja lubię pospać, ty chcesz iść tu, ja tam. Niech dziś będzie tak, jak ty lubisz, ale jutro tak jak ja. Tyle że to nie takie proste" – mówi Matylda Porębska z Laboratorium Psychoedukacji.
Jak to wypada w praktyce? Jakie perypetie wakacyjne musimy przechodzić? O tym przeczytasz w tekście Małgorzaty Święchowicz i Jacka Tomczuka "Wojny urlopowe" w najnowszym wydaniu tygodnika "Newsweek".