Świat zapamiętał ratowników z jaskini w Tajlandii. Zapomniano o innym bohaterze
Na początku lipca u wybrzeży Tajlandii doszło do tragicznego wypadku. Zatonęły dwie łodzie, których kapitanowie zignorowali ostrzeżenia o fatalnych warunkach pogodowych. W wyniku wypadku zginęło 47 osób. Ofiar mogłoby być więcej, gdyby nie bohaterski czyn jednego człowieka - Zhanga Haofenga.
"Phoenix" na dnie Morza Andamańskiego, niemal 40 m pod lustrem wody.•Fot. Twitter / SEAFARER DIVERS
Tego samego dnia Zhang Haofeng wraz z pozostałymi 34 pasażerami statku "Serenata" wypłynął w rejs w okolicach wysp Koralowej i Meitong. Wraz z załogą na pokładzie znajdowały się 42 osoby. Dla Haofenga i podróżującej z nim narzeczonej - Meng Ying miały to być słodkie, przedmałżeńskie wakacje. Około godz. 18 sielankowa wycieczka zmieniła się w prawdziwy horror.
Zhang Haofeng uczepił się boi i w ten sposób utrzymywał się nad powierzchnią morza. Dryfując, spostrzegł członka załogi "Serenaty", który dławił się morską wodą. 30-latek podpłynął do niego i przyciągnął mężczyznę do siebie. W ten sposób dwójka dryfowała przez całą noc. Około godz. 6:30 Zhang Haofeng wypatrzył łódź rybacką, z której udało mu się wezwać pomoc. O godz. 10 mężczyźni byli już bezpieczni.
Wskutek długiego przebywania w wodzie ciało Haofenga napuchło. Do tego doszło odwodnienie, przez które mężczyzna musiał zostać hospitalizowany. Zhang Haofeng łącznie uratował cztery osoby - swoją narzeczoną, parę staruszków oraz członka załogi statku. Początkowo przeciwni małżeństwu swojej córki z 30-latkiem rodzice Meng Ying docenili heroiczny wyczyn przyszłego zięcia.
– Wartość tego chłopaka jest ogromna, godna testu, którym będzie ślub z naszą córką – mówili rodzice Meng Ying w rozmowie z chińską gazetą Southern Weekend. – Nie spodziewałam się, że jest w stanie zrobić taką rzecz – dodali.