Burmistrz Pajęczna w wypadku zabił 17-latka. "Chciałbym cofnąć czas"

Kamil Dachnij
Dariusz Tokarski, burmistrz Pajęczna, we wtorkowy wieczór (24 lipca) swoim mitsubishi pajero potrącił chłopaka na skuterze. Pomimo dwugodzinnej reanimacji nastolatek zmarł. Tokarski w rozmowie z "Faktem" przyznał, że bardzo żałuje tego, co się stało.
Burmistrz Pajęczna spowodował wypadek, w którym zginął 17-latek. Fot. Screen z lodzka.policja.gov.pl
Jak ustaliła policja, 45-letni burmistrz Pajęczna podczas skręcania w lewo na skrzyżowaniu ulic Częstochowskiej i Długiej w miejscowości Pajęczno nie udzielił pierwszeństwa motorowerzyście. Ofiarą był 17-letni Jakub. Kierujący samochodem był trzeźwy i nie odniósł żadnych obrażeń.

Dariusz Tokarski znał osobiście Jakuba, w tym jego rodzinę. Po wypadku zdecydował się ujawnić swoje dane, bo jak powiedział "Faktowi", nie widzi sensu, by chować głowę w piasek.

– Poniosę wszystkie konsekwencje związane z wydarzeniem. Rodzinie Kuby szczerze współczuję i przepraszam ich z całego serca – powiedział Dariusz Tokarski. Jak przyznał, do zdarzenia doszło, ponieważ nie widział chłopaka. – To była sytuacja, której nie da się przewidzieć. Chciałbym cofnąć czas – dodał.


Burmistrzowi nie postawiono jeszcze zarzutów. – Czynności trwają, planowana jest sekcja motocyklisty, który zginął w wyniku zderzenia pojazdów – powiedziała tabloidowi Jolanta Szkilnik, rzecznik Prokuratury Okręgowej w Sieradzu. Za spowodowanie wypadku ze skutkiem śmiertelnym Tokaskiemu może grozić kara pozbawienia wolności od 6 miesięcy do 8 lat.

Po tym, jak został przesłuchany przez policję, burmistrz został zwolniony do pracy. Obecnie przebywa na urlopie, ale w poniedziałek ma już wrócić do pracy. Dariusz Tokarski na początku 2018 roku dołączył do Porozumienia Jarosława Gowina, wcześniej był bezpartyjny. Burmistrz Pajęczna jest szefem partii w okręgu sieradzkim.

Wypadek radnego PiS
Ostatnio pisaliśmy o sytuacji Krzysztofa Waligórskiego, radnego w Pabianicach, który należy do Prawa i Sprawiedliwości. W lutym tego roku potrącił 15-latka przechodzącego po pasach na drugą stronę jezdni. Chłopak w wyniku wypadku dostał wstrząsu mózgu i urazu nogi, trafił do szpitala. Policja sprawę zakwalifikowała jako wypadek – za to radnemu groziłoby do 3 lat więzienia.

Jednak śledczy umorzyli postępowanie w sprawie wypadku po tym, jak nastolatek wyszedł ze szpitala wcześniej niż po siedmiu dniach od chwili przyjęcia. W związku z tym radnemu grozi jedynie grzywna w wysokości 500 zł. Nie ma też zagrożenia dla jego kariery – radny mandatu nie straci.

Ironią losu było to, że do wypadku doszło, gdy radny jechał na zorganizowaną przez lokalny PiS akcję na akcję... rozdawania odblasków, mających poprawić bezpieczeństwo mieszkańców Pabianic.

źródło: fakt.pl