Tak wyglądały ostatnie chwile Kory. Przyjaciel opowiada o rozmowach o śmierci
Olga Jackowska nie poddawała się do ostatniej chwili. Chemioterapia spowodowała spustoszenie w jej organizmie i pozbawiła głosu. Artystka trzykrotnie była w stanie agonalnym. Pogorszenie stanu zdrowia nastąpiło w ostatnim miesiącu.
Dramatyczne pogorszenie stanu zdrowia nastąpiło na tydzień przed śmiercią. Kora trafiła nieprzytomna do szpitala w Zamościu. Lekarze nie mogli jej już pomóc. – Chemia by ją zabiła – powiedzieli. Kora przyjęła namaszczenie chorych, a Kamil Sipowicz zabrał ją do domu.
– Ona zawsze powtarzała, że jeśli nie będzie już dla niej szans, woli umrzeć w domu, wśród bliskich. Nie chciała odchodzić w szpitalu, przypięta do aparatury sztucznie podtrzymującej życie. Do ostatnich chwil poza rodziną i przyjaciółmi czuwały nad nią pielęgniarki – powiedział informator "Faktu".
Jak powiedział dziennikowi przyjaciel artystki Krzysztof Gójdź, Kora wypierała śmierć. Doktor medycyny estetycznej poznał Olgę Jackowską w trakcie leczenia choroby nowotworowej. Artystka chciała, by pomógł jej leczyć jej wysuszoną skórę. Gójdź opowiada o trudnych ostatnich miesiącach.
– Kilka ostatnich miesięcy, po kolejnych operacjach, było dla niej bardzo ciężkich. Pamiętam jak byłem u niej w domu na Roztoczu. Chwyciła mnie za rękę i powiedziała: "Krzysiu, ja nie chcę umierać. Mam jeszcze tyle rzeczy do zrobienia" – mówi. Rozmawiał z Korą o śmierci.
– Bezwzględnie się jej bała. Wypierała ją i nie chciała odchodzić. Powtarzała, że będzie walczyć do końca – dodaje Gójdź.
Kora zmarła 28 lipca nad ranem w wieku 67 lat. Od pięciu lat walczyła z rakiem jajników. W ostatnich latach życia walczyła o legalizację medycznej marihuany. Jak powiedziała Magdalena Środa, która była z Korą do końca, towarzyszyła jej rodzina, przyjaciele i ukochane zwierzęta.
źródło: "Fakt"