"Cześć i chwała bohaterom", ale posprzątać po sobie to już nie ma komu

Bartosz Świderski
Rocznica wybuchu Powstania Warszawskiego to coroczna chwila zadumy nie tylko w Warszawie, ale i całej Polsce. W stolicy jednak spontanicznych spotkań jest z oczywistych powodów najwięcej. Jednym z nich jest Rondo Zgrupowania AK Radosław, gdzie co roku kilkaset osób przychodzi uczcić powstańców "minutą" ciszy.
Rondo AK Radosława, na którym co roku 1 sierpnia zbiera się kilkaset osób. Fot. naTemat
W naTemat od kilku lat rocznicę wybuchu Powstania Warszawskiego spędzamy na Rondzie Zgrupowania AK "Radosław" – jest tuż obok naszej redakcji. I co roku jest tutaj kilkaset osób, w dużej mierze to przechodnie i zatrzymujące się samochody, ale przyjeżdżają też grupy motocyklowe oraz przychodzą osoby ze środowisk kibicowsko-narodowych.
Fot. naTemat
Wchodzą na środek ronda i w jednakowych koszulkach robią "oprawę". Flary, race i te klimaty. Na koszulkach jednogłośnie ten sam klimat: "Bóg, honor, ojczyzna", "Pamiętamy", "1944", "Cześć i chwała bohaterom" – typowy standard dzisiejszych czasów. Coś tam pokrzyczą, coś pośpiewają.

Nasza relacja live z Ronda Radosława

I nie byłoby w tym nic złego. Okazja wyjątkowa. Problem w tym, że gdy dochodzi do tego magicznego momentu, w którym wszyscy mieszkańcy Warszawy jakby nigdy nic się rozchodzą w swoją stronę, oni jakby nigdy nic... zapomnieli po sobie posprzątać.


Gdy zniknęli z ronda, na miejscu zostały tylko puste opakowania po akcesoriach pirotechnicznych. Tylko tyle i aż tyle. Bo niby "Cześć i chwała bohaterom", ale nie na tyle mocno, by po sobie posprzątać. Na szczęście to tylko wyjątek.

PS Dwa lata temu punktualnie o Godzinie "W" para młoda robiła sobie na środku ronda zdjęcia. Także tak.
Fot. naTemat