Celebrujemy klęski, w końcu będzie film o polskich zwycięzcach. Kulisy "Dywizjonu 303."
Policzyłem, że w tym roku mija 18 lat od kiedy zaczęliśmy zabiegać o powstanie filmu. W 2000 roku, w 60. rocznicę Bitwy o Anglię, zaprosiliśmy jeszcze żyjących polskich lotników z czasów tej Bitwy. Niestety wszyscy już odeszli, ale pamiętam, że właśnie na tym sympatycznym spotkaniu rzuciliśmy pomysł z filmem.
Popełniliśmy błąd, bo początkowo dzwoniliśmy do reżyserów. Teraz wiemy, że trzeba najpierw próbować u producentów, bo niestety najważniejsze są pieniądze. Reżyserzy byli chętni, ale brakowało właśnie środków.
Teraz mamy dwa filmy, dość kuriozalna sytuacja, ale widzowie nie mają powodów do narzekań. Będą mogli porównać oba tytuły i przypomnieć sobie historię.
Byli fantastyczni, wiem też o nich dużo z relacji mego ojca, który pojechał do ich bazy w 1940 roku. Wcześniej nie miał żadnego kontaktu z lotnictwem - stacjonował w piechocie w Szkocji, ale przeczytał entuzjastyczne artykuły o Dywizjonie 303 w brytyjskich gazetach. Ważyły się losy Europy, a polscy lotnicy kapitalnie walczyli i strącali niemieckie samoloty.
Tata zaprzyjaźnił się szczególnie z dowódcą - majorem Witoldem Urbanowiczem. Z kolei moja mama, która była Włoszką mieszkającą w Londynie, poznała się z moim ojcem właśnie w czasie Bitwy o Anglię. Pobrali się w Londynie i przyjmowali w swoim mieszkaniu lotników. Mama była nimi zachwycona, tym jak byli szarmanccy i kulturalni. Zawsze wspominała ich bardzo serdecznie.Ojciec zgłosił się do generała Sikorskiego z prośbą, by mógł do nich pojechać. Piloci z Dywizjonu 303 przyjęli go bardzo ciepło. Znali go z przedwojennych książek, jak "Ryby śpiewają w Ukajali" czy "Kanada pachnąca żywicą". Cieszyli się, że będzie ich fotografował i pisał o nich książkę. Oni nigdy nie wiedzieli, wylatując w bój, czy wrócą.
Trafił pan w dziesiątkę, bo ja myślę podobnie. Każdy z nas powinien zobaczyć taki film jak "Dywizjon 303", bo to jest opowieść o naszych żołnierzach, którzy w decydującej chwili odnieśli zwycięstwo. Za sobą mamy wiele klęsk, o których dużo się mówi, co jest rzeczą potrzebną, bo należy pamiętać poległych bohaterów. Pamiętajmy jednak również o zwycięzcach.
Film "Dywizjon 303" może spełnić dziś szczególną rolę. Przypominając, że Polacy podczas wojny pomogli ocalić Anglię, napełni dumą tysiące naszych rodaków na Wyspach, tchnie w nich ducha, jakże potrzebnego w czasie, gdy nastawienie niektórych Brytyjczyków do cudzoziemców niepokojąco się zmienia.To w powietrzu decydowały się losy Europy - czy dojdzie do inwazji nazistów na Wyspy, czy też nie. Brytyjskie siły lądowe były mizerne, ale mieli lotnictwo, a Polacy wspaniale, niezwykle skutecznie im pomogli odeprzeć atak. Zresztą Anglicy dziś przyznają, że gdyby nie wsparcie naszych myśliwców, to nie wiadomo jak potoczyłyby się losy wojny. To bardzo budujące.
W tym momencie zachęca pan do obejrzenia filmu, ale jeszcze dwa lata temu doszło między waszą rodziną a producentami do spięcia. Poszło o zmiany w scenariuszu i np. dodanie fikcyjnych postaci. Co się zmieniło? "Dywizjon 303" - zwiastun • YouTube
Różnie to bywało, ale ja zawsze chciałem, by powstał film o zwycięzcach. Wiem, że po wojnie lotników źle traktowano, fałszywie oskarżano. Jednak w 1940 roku oni byli zwycięzcami, których noszono na rękach. To trzeba doceniać i zrobić o tym film.
Można rzecz jasna patrzeć na całą historię z szerszej perspektywy. Jedna z pierwszych wersji scenariusza kończyła się Powstaniem Warszawskim - jeden z lotników wrócił do płonącej stolicy i od razu zginął. A więc znów klęska, tragedia. Film o Dywizjonie 303 musi być inny. Oni byli zwycięzcami.
Nie, choć kiedyś się zwrócili do nas, bo chcieli wypożyczyć replikę 1:1 samolotu Hurricane z naszego muzeum. Nie mogłem jednak działać na dwa fronty. Sercem jestem związany z polskim filmem i tego się trzymam, choć jestem ciekaw również tej drugiej produkcji.
W muzeum możemy zobaczyć replikę legendarnego samolotu, ale co jeszcze? Podejrzewam, że po obu filmach będziecie mieć "nalot” turystów.
Otworzyliśmy właśnie nową wystawę o nazwie „Dywizjon 303” i już przyjmujemy pierwszych gości. Pokazujemy oryginalne zdjęcia mego ojca z krytycznych dni Bitwy o Anglię oraz wiele innych wojennych pamiątek.
Samo Muzeum – Pracownia Literacka Arkadego Fiedlera to przede wszystkim muzeum podróżnicze. Dokumentuje wyprawy naszego ojca, a także nasze, czyli jego synów. Również nasi synowie zaczynają podróżować. Mamy więc dużo pamiątek przywiezionych z różnych zakątków świata, jest też Ogród Kultur Tolerancji, a w nim replika statku "Santa Maria” Krzysztofa Kolumba czy piramidy Cheopsa. A wszystko to w Puszczykowie, niedaleko Poznania.
Obserwuj nas na Instagramie. Codziennie nowe Instastory! Czytaj więcej