Praca w tych lokalach to teraz piekło – dosłownie! Zabrakło skali na termometrze
Klimatyzator to najważniejszy wynalazek ludzkości - powie to każdy, kto pracuje w biurze przy ponad 30-stopniowych upałach. Nie w każdym zawodzie możemy sobie jednak pozwolić na takie udogodnienie. Praca w gastronomii w wakacje jest ciężka, nie tylko przez aroganckich turystów, ale też przez ekstremalnie wysokie temperatury. Przekonałem się o tym na własnej skórze.
– Nie możemy mieć klimatyzacji, no bo jak? Mamy za to wiatraczek i pootwierane okna i drzwi. Nie jest tak źle i idzie się przyzwyczaić – powiedziała mi kelnerka. Temperatura przy opiekaczu do grilla wyniosła 41 stopni Celsjusza, ale spadła nim zdążyłem zrobić zdjęcie - prowizoryczny system wentylacji może zdziałać cuda.
Fot. naTemat
Wegańska restauracja: 42°C
Fot. naTemat
– Przy innym rodzaju kuchni, takiej z palnikami, jest sucho, przez stałą temperaturę palników. Buchająca, gorąca para wyżyma cię jak przysłowiową szmatę – przyznaje do bólu szczery Aleksander i dalej uwija się z makaronem w tym ukropie.
– Praca przy takich upałach przypomina mi imprezy techno nad ranem - leje się z ciebie i nie masz siły, ale jedziesz dalej – przyznał mi Mikołaj. Jak się chłodzą? – Przede wszystkim colą z lodem – odpowiada. Przyznaje mi, że wyjście na papierosa, to jak wejście z deszczu pod rynnę.
Fot. naTemat
Budka z frytkami i kebabem: 50°C
Fot. naTemat
W jednej z nich w pocie czoła (znów dosłownie) pracuje Patryk. Pokazuje mi wielki baniak z kranikiem. – Stawiam go na lodówce i piję – niestety, woda w butli ma przecież tyle samo stopni co powietrze. Nawet obok budki jest gorąco, termometr pokazał mi 40 stopni - to efekt betonowego placu przy Pałacu Kultury, który działa jak patelnia. Obok samego grilla z kebabem zabrakło skali.
Fot. naTemat
– Najprzyjemniej pracuje się jednak w tej budce zimą – skwitował, a po jego uśmiechniętej twarzy spłynęła strużka potu.