Praca w tych lokalach to teraz piekło – dosłownie! Zabrakło skali na termometrze

Bartosz Godziński
Klimatyzator to najważniejszy wynalazek ludzkości - powie to każdy, kto pracuje w biurze przy ponad 30-stopniowych upałach. Nie w każdym zawodzie możemy sobie jednak pozwolić na takie udogodnienie. Praca w gastronomii w wakacje jest ciężka, nie tylko przez aroganckich turystów, ale też przez ekstremalnie wysokie temperatury. Przekonałem się o tym na własnej skórze.
W upały ciężko mają m. in. kucharze Fot. naTemat



– Nie możemy mieć klimatyzacji, no bo jak? Mamy za to wiatraczek i pootwierane okna i drzwi. Nie jest tak źle i idzie się przyzwyczaić – powiedziała mi kelnerka. Temperatura przy opiekaczu do grilla wyniosła 41 stopni Celsjusza, ale spadła nim zdążyłem zrobić zdjęcie - prowizoryczny system wentylacji może zdziałać cuda.
Fot. naTemat
Robienie przeciągów z okien i drzwi zdaje egzamin nawet przy takich upałach. Gdy byłem w pizzerii w centrum, to stojąc metr od pieca było "zaledwie" 35 kresek na plusie. Niewiele mniej na zewnątrz - termometr pokazywał 32 stopnie w słońcu. Jednak prawdziwe upały miały dopiero nadejść.

Wegańska restauracja: 42°C

Fot. naTemat
Przykładam rękę nad makaroniarą i już wiem, że można jej używać do kąpieli parowych na twarz. Rozgrzane, wilgotne powietrze jest gęste i trudno się nim oddycha. Z tym się mierzą kucharze z Vegan Ramen Shopu.

– Przy innym rodzaju kuchni, takiej z palnikami, jest sucho, przez stałą temperaturę palników. Buchająca, gorąca para wyżyma cię jak przysłowiową szmatę – przyznaje do bólu szczery Aleksander i dalej uwija się z makaronem w tym ukropie.

– Praca przy takich upałach przypomina mi imprezy techno nad ranem - leje się z ciebie i nie masz siły, ale jedziesz dalej – przyznał mi Mikołaj. Jak się chłodzą? – Przede wszystkim colą z lodem – odpowiada. Przyznaje mi, że wyjście na papierosa, to jak wejście z deszczu pod rynnę.
Fot. naTemat
Problemem jest ubiór. Kucharz nie może się przecież rozebrać do slipek. – Mam znajomych z innych lokali, którzy obsypują sobie intymne części ciała mąką ziemniaczaną, by nie mieli obtarć i odparzeń. W kuchni niestety trzeba mieć długie spodnie i zakryte stopy, by nie poparzyć się olejem albo wodą – tłumaczy Mikołaj.

Budka z frytkami i kebabem: 50°C

Fot. naTemat
Prawdziwe piekło na ziemi mają jednak pracownicy food-tracków i blaszanych budek. Zwłaszcza te starszej daty, pamiętające lata 90., są jak piekarniki na kółkach. Atmosfera w środku jest dosłownie gorąca.

W jednej z nich w pocie czoła (znów dosłownie) pracuje Patryk. Pokazuje mi wielki baniak z kranikiem. – Stawiam go na lodówce i piję – niestety, woda w butli ma przecież tyle samo stopni co powietrze. Nawet obok budki jest gorąco, termometr pokazał mi 40 stopni - to efekt betonowego placu przy Pałacu Kultury, który działa jak patelnia. Obok samego grilla z kebabem zabrakło skali.
Fot. naTemat
Podobno już przy 20 stopniach na dworze w budce jest nie do wytrzymania. – Dzięki, że przyniosłeś termometr, bo teraz chociaż wiem jak mam gorąco – przyznał pełen pozytywnej energii Patryk.

– Najprzyjemniej pracuje się jednak w tej budce zimą – skwitował, a po jego uśmiechniętej twarzy spłynęła strużka potu.