Jest jak w raju, ale nie brakuje pułapek. Oto, jak zaplanować podróż marzeń na Malediwach
Wszyscy o nich słyszeli, ale już nie każdy wie, gdzie są. Tak to bywa z tym "rajem na ziemi". Jeśli spojrzycie na mapę i palcem dotkniecie jej niebieskiego fragmentu nieco pod Indiami, traficie dokładnie w Malediwy. A dokładniej w jedną z ok. 1200 wysp i wysepek, z których składa się to państwo. Do południowego krańca Indii jest 500 kilometrów, nieco bliżej jest Sri Lanka. A poza tym dookoła bezkres oceanu. Dosłownie pośrodku niczego.
I tak jak u nas są województwa, tak na Malediwach można porównać je do atoli. Kraj składa się z 26 atoli, które są od siebie oddzielone czasami naprawdę sporymi odległościami. To kluczowe głównie przy planowaniu swojej podróży, ale o tym więcej za chwilę.
Stolicą i największym miastem jest Male. Mieszka tam 50 tys. osób i na dobrą sprawą jest jedynym ośrodkiem, które nazwalibyśmy pełnoprawnym miastem. Są nawet samochody, co na Malediwach w ogóle nie jest oczywistością. To właśnie tutaj lądują samoloty wszystkich linii lotniczych. A dokładnie to nieco obok, bo z lotniska do Male trzeba podpłynąć jeszcze 10 minut specjalną łodzią.
Tuż za kontrolą graniczną jest druga, gdzie zabiera się turystom całą kontrabandę. To głównie alkohol, który... można odebrać przy powrocie. Przynajmniej w teorii, bo ilość butelek jest tak duża, że raczej nie znajdziecie swojej. Ale zanim dotrzecie do tego miejsca, czeka Was sporo planowania. Jak się do tego najlepiej zabrać?
Rezerwując odpowiednio wcześniej w dobrym okienku czasowych bilety można trafić już za 2500 zł w dwie strony. Jeśli traficie na jakąś mocną promocję (niestety tam różnie bywa z datami) do Male można dolecieć jeszcze taniej, nawet poniżej 2000 zł. Bez większych problemów znajdziecie bilety w przedziale 2500-3000.
Teoria a praktyka to jednak dwie różne rzeczy i musicie liczyć się z tym, że cena podana w wyszukiwarce lotów nie jest ostateczna. Potem już bezpośrednio na stronie, na której rezerwujecie (Skycanner agreguje oferty i przekierowuje dalej) dopłacacie niemal złodziejskie prowizje, sięgające nawet kilkuset złotych. Nasze bilety ostatecznie były droższe o 300 zł niż to, co pokazał Skyscanner.
Połączeń jest sporo i jeśli zdecydujecie się na dłuższą przesiadkę np. w Katarze, śmiało zdążycie zwiedzić stolicę – Doha. Co jest świetną opcją, bo zyskuje się 2w1 praktycznie nie zwiększając kosztów.
Jeśli przesiadka jest dłuższa niż 5 godzin, za 40 riali (ok. 40 zł) możecie wykupić 3-godzinną wycieczkę objazdową po mieście. Świetna opcja, która kiedyś była nawet darmowa. Od niedawna Polacy nie potrzebują także wiz do Kataru, więc wycieczka jest naprawdę "po kosztach".
Miasto można odwiedzić także na własną rękę (także w środku nocy – bez bezpiecznie). Taksówka w jedną stronę to ok. 30-50 riali (z lotniska jest drożej). Ale przecież nie o Katarze tu mowa, a o Malediwach.
Skoro mamy już bilety, przyszła czas na hotel. I tutaj zaczyna się magia, bo można wydać absolutnie każde pieniądze. Najbardziej odjechana opcja, którą znalazłem na Bookingu kosztowała... 300 tys. złotych. Wróćmy jednak na ziemię. Warianty pobytu na Malediwach są dwa: po kosztach i normalnie. Jest też trzeci, ale to już dla prawdziwych krezusów, więc go zostawmy.
A tam można trafić na naprawdę zaskakująco atrakcyjne oferty. Jeśli decydujcie się na tę opcję, polecam Airbnb, gdzie opcji jest naprawdę sporo. Tygodniowy pobyt to wydatek zaczynający się już od kilkuset złotych (za całość!). Tu jednak czeka na Was pewna pułapka: na wyspach z "lokalsami" musicie pamiętać, że to kraj muzułmański. Trzeba chodzić odpowiednio ubranym (zakrytym) i nie zawsze znajdziecie plażę, na której można kąpać się w bikini.
A powiedzmy sobie szczerze, będąc na Malediwach ostatnia rzecz, którą chcesz robić, to ukrywanie się przed słońcem i zastanawianie "czy można". Dlatego mieszkańcy wyszli na przeciw oczekiwaniom turystów i stworzyli tzw. bikini beach, czyli plaże dedykowane dla turystów, gdzie można opalać i kąpać się tak, jak jesteśmy przyzwyczajeni.
Lokalsi w ogóle ciekawe dostosowali się do rynku i w ramach atrakcji oferują turystom przebywającym na ich wyspie jednodniowe wycieczki do resortów. Ot tak, żeby zobaczyć i poczuć klimat.
Oferta hotelowa jest bardzo bogata. Ogranicza Was tylko cena i gust, co do wyspy, na którą ostatecznie traficie. I tutaj najważniejsza rada dotycząca planowania podróży na Malediwy. Nie sugerujcie się jedynie ceną hotelu!
Czasami to prywatna łódka tzw. speedboat. Gdy odległość jest większa, czeka Was lot wodolotem. Płynie się od kilkunastu minut do kilku godzin. Można oczywiście taniej (i dłużej) przetransportować się "komunikacją miejską". Wtedy to symboliczny koszt, ale trwa nawet 7-8 godzin i zahacza o inne wysepki.
Wbrew pozorom i temu, co pisałem ostatecznie najbardziej atrakcyjna oferta wcale nie wypadła na Bookingu. W internecie jest sporo stron oferujących dedykowane pobyty (z odbiorem na lotnisku), działających na zasadzie pośredników pomiędzy resortami a klientami z całego świata.
Po pierwsze, jako nowy użytkownik dostałem sporą zniżkę na starcie. Po drugie, choć hotele na obu stronach były identyczne, to Agoda oferowała bardziej atrakcyjne warunki. Dodatkowo doszła jeszcze kolejna zniżka (nawet nie wiem za co) i ostatecznie cena była ok. 1,5 tysiąca złotych niższa niż na tak uwielbianym przeze mnie Bookingu.
Na miejscu jest cholernie ciepło (i wilgotno), a deszcze są częste. Na szczęście nie niszczą pobytu, bo tak samo jak szybko przychodzą, tak samo szybko odchodzą. Jeśli boicie się ryzykować, lepiej pójść w czerwiec/lipiec niż sierpień/wrzesień.
Bardzo rozbudowana jest także oferta nurkowania czy profesjonalnego łowienia gigantycznych ryb. To wszystko to jednak wydatki od kilkudziesięciu do kilkuset dolarów za osobę. Trzeba też pamiętać, że do wszystkich kosztów (niezależnie czy mowa o jedzeniu, atrakcjach czy pokoju hotelowym) doliczane jest 10 proc. service charge oraz 12 proc. podatku. To także niepostrzeżenie winduje pozornie niewysoki koszt na początku.
Niezależnie od tego wszystkiego, jadąc na Malediwy warto zadbać o podróż marzeń. Jeśli faktycznie chcecie odpocząć, lepiej pooszczędzać chwilę dłużej i zdecydować się na pobyt w resorcie.
Podsumowanie
1. Nie zapomnij o koszcie transportu z lotniska na wyspę, to duży wydatek
2. Do wszystkich cen trzeba doliczyć 10 proc. napiwków i 12 proc. podatku
3. Można trafić bardzo tani nocleg, jeśli zdecydujecie się nie na resort, ale na wyspę z lokalsami
4. Uwzględnij w planach porę deszczową, ale się jej nie bój
5. Długi transfer w Doha lub Dubaju pozwolić niemal za darmo zwiedzić te miasta
6. Unikaj wysp-pułapek, które mają złą opinię np. Mafuushi
7. Zwróć uwagę na godziny lotów, żebyś miał dogodny transport z lotniska na wyspy
8. Na wyspach, które nie są resortami nie zawsze możesz kąpać się w bikini. Trzeba szukać "bikini beach"
9. Bilety rezerwuj na kilka miesięcy przed wylotem
10. Jeśli to możliwe, pooszczędzaj trochę więcej i zdecyduj się na pobyt w resorcie. Jakimkolwiek