Motorniczy z Poznania, który homofobów się nie boi. "Zawsze warto walczyć o ideały"
Po tym incydencie Poznań może mieć problem z postrzeganiem go jako tolerancyjne miasto. Podczas Marszu Równości miały zawisnąć tęczowe flagi na tramwajach. Zostały zdjęte w błyskawicznym tempie. – Chcę, żeby MPK zrozumiało, że nam jest przede wszystkim przykro, bo odwrócili się od nas, choć nie zrobiliśmy nic złego – tłumaczy w rozmowie naTemat motorniczy Aleksander, który ostro zareagował w sieci na hejt ze strony mieszkańców i kolegów z pracy.
To jeszcze nie wszystko. Zawieszenie tęczowych flag nie spodobało się też samym motorniczym. Jeden z nich stwierdził, że nie będzie prowadzić tramwaju z przywieszoną flagą, bo jak stwierdził, "treści, które reprezentują organizacje skupione wokół symbolu tęczowej flagi, dążą do zalegalizowania pedofilii jako orientacji seksualnej.
Aleksander przyznaje, że hejt go nakręca do działania•fot. Facebook
"Przez chwilę czułem się jak na zachodzie"
W rozmowie naTemat Aleksander podkreśla, że przez chwilę czuł się jak na zachodzie, gdzie firmy i instytucje są dumne z różnorodności. Póki co, takie myślenie to mrzonka, przynajmniej w Poznaniu. – MPK zgodziło się na zawieszenie flag, na pewno zdawali sobie sprawę z tego, jakie to za sobą pociągnie konsekwencje.
Przez chwilę czułem się jak na zachodzie, gdzie firmy i instytucje są dumne z różnorodności, w tym tej we własnych szeregach, wspierają ją. Niestety, nagle stwierdzono, że flagi znikną. Muszę przyznać, że to był strzał w kolano, bo z jednej strony i tak już rozzłoszczeni przeciwnicy flag , a z drugiej nagle odepchnięci zwolennicy. Powiem wprost: Teraz nie będzie łatwo wyjść z tego z twarzą – wyjaśnia.
Z tolerancją nie jest najlepiej
Motorniczy podkreśla też, że z tolerancją w Polsce w stosunku do inności seksualnych nie jest najlepiej. Sam spotyka z nieprzychylnymi komentarzami w pracy. – Rzeczywiście z tolerancją w Polsce jest źle. Było lepiej, teraz się znowu pogorszyło. Ja prywatnie wiążę to z obecną władzą. Nawet moi „koledzy” z pracy mają z nią problem.
Aleksander przyznaje się do swojej orientacji•Fot. Facebook
Aleksander nie zamierza jednak narzekać, tylko działać. Odważny motorniczy na znak protestu uzbroił się w tęczowe gadżety, które zabrał ze sobą do pracy. Założył skarpety w barwach flagi, tęczową smyczkę na identyfikator i przypinkę na plecak. Nie boi się hejtu. Mało tego, nienawistne komentarze nakręcają go do działania.
– Tramwaje to moja pasja, nie praca, a przyjemność. Niestety, nie spodziewałem się, że w miejscu, które przyciąga nieheteronormatywne osoby, może dojść do tak absurdalnych sytuacji. Zawsze wyznaję zasadę, że warto walczyć o ideały, chyba że zagraża to zdrowiu lub życiu. W końcu, martwi nic nie zdziałają.
Dlatego nie ukrywam się i mówię o sobie otwarcie. Nie biegam oczywiście nago i nie każę nikomu przestać być hetero. Tak jak ktoś ma krzyżyk na szyi, ja mam tęczową smycz, a zdjęcie żony w czyimś portfelu zastąpiłem tęczowym brelokiem. Hejtu się nie boję, on mnie nakręca do działania, do dalszego uświadamiania, do bycia rysą na idealnej powierzchni złudnego heteroświata – zdradza.
"Chcę, żeby ludzie otworzyli oczy"
W bardzo krótkim czasie zrobiło się głośno o Aleksandrze. Jak przyznaje motorniczy, jego "pięć minut" w mediach jest całkowicie niezamierzone. Po prostu chciałby, żeby niektórzy zrozumieli, że osobom LGBT jest po prostu przykro po tej całej sytuacji.
– Owszem, mam teraz pięć minut sławy, ale to było całkowicie niezamierzone. Ja po prostu chcę, żeby ludzie otworzyli oczy, żeby MPK zrozumiało, że nam jest przede wszystkim przykro, bo odwrócili się od nas, choć nie zrobiliśmy nic złego – mówi.
I dodaje, że wcale nie czuje się bohaterem. – Zdecydowanie nie. Po prostu napisałem co uważam i puściłem publicznie w świat. Bohaterem jest każdy z nas, ponieważ nagłaśniamy to i coś się z tego urodzi! Nawet jeśli ta gwiazda zgaśnie szybko i okaże się być tylko iskrą to może właśnie ona wznieci ogień który w przyszłości diametralnie poprawi naszą sytuację – tłumaczy.