"Nie pochodzę z esbeckiej rodziny, pracowałam także z Kaczyńskim”. Ewa Gawor grozi hejterom pozwami

Jarosław Karpiński
Ewa Gawor, szefowa Biura Bezpieczeństwa i Zarządzania Kryzysowego Urzędu m. st. Warszawy, była podporucznikiem Milicji Obywatelskiej, a przez lata pracowała w MSW. Takie informacje ujawnił w "Gazecie Polskiej” historyk Sławomir Cenckiewicz, a zwolennicy PiS przypuszczają zmasowany hejt na urzędniczkę i łączą jej pracę w PRL z rozwiązaniem niedawnego marszu ONR. Ona sama w rozmowie z naTemat nie wyklucza pozwów o zniesławienie.
Ewa Gawor jest szefową Biura Bezpieczeństwa i Zarządzania Kryzysowego Urzędu m. st. Warszawy Fot. Adam Stepien / Agencja Gazeta
Została pani przykładnie zlustrowana i napiętnowana.

Ewa Gawor, szefowa Biura Bezpieczeństwa i Zarządzania Kryzysowego Urzędu m. st. Warszawy: – Nigdy nie ukrywałam swojego życiorysu i trudno nazwać, to lustracją. W tych zarzutach, które są wobec mnie formułowane jest dużo nieprawdy, pomówień i szkalowania mnie oraz mojej rodziny.

To może zacznijmy od tego osławionego departamentu PESEL MSW, w którym pani pracowała, a który zwolennicy PiS obierają jako narzędzie inwigilacji obywateli przez resort Kiszczaka. Czym naprawdę zajmował się ten departament?


Wprowadzenie niepowtarzalnych numerów ewidencyjnych PESEL miało usprawnić płacenie podatków, wydawanie praw jazdy, wniosków meldunkowych. Chodziło o to żeby człowiek idąc do urzędu nie musiał za każdym razem podawać całej masy danych.

To była typowa praca urzędnicza?



Wspomniała pani o pomówieniach i szkalowaniu rodziny.

Nie czytałam artykułu w "Gazecie Polskiej”, czytałam jego zajawkę. Słuchałam jednak wypowiedzi red. Pospieszalskiego, że pochodzę z esbeckiej rodziny. To jest kłamstwo. Moja mama była cywilem, ojciec zmarł w wieku 31 lat. Ja miałam wtedy lat 7. Dziadek był przedwojennym kapitanem w pułku ułanów. Pojawiły się też wypowiedzi, że jestem objęta ustawą dezubekizacyjną. Otóż nie jestem, w departamencie PESEL pracowałam 10 lat, w tym kilka lat jako cywil.

Jak pani została podporucznikiem MO?



Nie wstydzi się pani swoich wyborów zawodowych?

Nie wstydzę się dlatego, że całe życie postępowałam uczciwie. Dla mnie nie jest ważne czy człowiek jest młody, stary, biały, czarny czy garbaty. Dla mnie ważne jest czy jest uczciwy czy nie jest.

A jak pani słyszy, że pani drogę zawodową krytykuje w publicznych mediach Marek Król, były sekretarz KC, to co sobie pani myśli?



Była nim pani także za czasów prezydentury Lecha Kaczyńskiego w Warszawie.

Tak, pracowałam także z Lechem Kaczyńskim. Byłam dyrektorem biura parlamentarnego BBWR, byłam radną niezależną z listy AWS w latach 1998-2002. I zostałam też pozytywnie zweryfikowana przez prezydenta Kaczyńskiego i jego zastępcę Władysława Stasiaka. A w tamtym czasie 1200 urzędników podległych ratuszowi pożegnało się z pracą. Nie byłam wtedy dyrektorem, ale byłam naczelnikiem w delegaturze biura bezpieczeństwa miasta.

Czy rozważa pani jakieś kroki prawne wobec osób, które panią pomawiają?

Zastanawiam się nad tym i być może zdecyduję się na pozwy. Uważam, że ludzie powinni odpowiadać za swoje słowa. To mieszkańcy Warszawy powinni ocenić moją dzialalność. Ja kocham swoją pracę, utożsamiam się z nią. Budowałam monitoring w mieście, wprowadzałam ponadnormatywne służby dla policjantów, organizowałam pieniądze dla policji i straży pożarnej żeby kupić dobry sprzęt. Mam satysfakcję z tego co robię dla Warszawy i mieszkańców.