Śpiewak chce pomagać bezdomnym gejom i lesbijkom. Prawica zarzuca mu... dyskryminację

Adam Nowiński
Komentatorzy na prawicy kpią z pomysłu Jana Śpiewaka, który chce w stolicy hostelu dla osób LGBT. Tak śmieszy i przeraża inicjatywa pomocy tym, którzy z powodu orientacji seksualnej znaleźli się na bruku...
Jan Śpiewak swoim pomysłem wywołał ogromną burzę na prawicy, która nie chce w Warszawie hostelu dla osób LGBT. Fot. Przemek Wierzchowski / Agencja Gazeta
Jan Śpiewak kandydat na fotel prezydenta stolicy ogłosił niedawno, że chce wydać tzw. "Warszawską Kartę LGBT+". Pomogłaby ona m.in. w utworzeniu hostelu interwencyjnego dla osób homoseksualnych i transpłciowych.

Jego pomysł wybitnie nie spodobał się prawicowym mediom i politykom. W sieci pojawiły się artykuły o "szalonym Śpiewaku, który chce w Warszawie otworzyć hotel dla gejów". Kilku prawicowych polityków uznało nawet, że pomaganie bezdomnym gejom i lesbijkom to dyskryminacja problemów pozostałych mieszkańców stolicy.

Szczególnie aktywny na tym polu jest Sebastian Kaleta, członek Komisji Weryfikacyjnej ds. reprywatyzacji w Warszawie.




Pomoc bezdomnym
To, co chce zrobić Śpiewak w Warszawie, pomogłoby osobom LGBT systemowo. Chociaż jego pomysł nie jest nowy. W Warszawie działał już przez kilkanaście miesięcy hostel dla osób LGBT, który powstał dzięki dotacji z Fundacji im. Stefana Batorego. Za stworzenie takiego "zastępczego domu" odpowiedzialne były dwie organizacje: Lambda Warszawa oraz Fundacja Trans-Fuzja.

Lokalizacji hostelu nie znał nikt poza obsługą placówki. Osoby, które tam trafiały, były odrzucone przez bliskich, przerażone i załamane. Nie miały pracy, domu, a często były jeszcze zbyt młode, żeby posiadać dowód osobisty. Wylatywały na bruk lub same uciekały, gdy rodzina nie akceptowała ich orientacji.

Pierwszym punktem tułaczki tych osób były noclegownie. Ale tam też spotykał je brak tolerancji. Już od wejścia pojawiały się wyzwiska, dyskryminacja.

– Od osób LGBT, które przebywały w hostelu, dowiedzieliśmy się, że często mieli problemy w związku ze swoją tożsamością i/lub orientacją seksualną w ogólnodostępnych noclegowniach – mówi naTemat Yga Kostrzewa z Lambdy Warszawa.

Ale Polska nie jest krajem, w którym króluje tolerancja. Widać to w polityce, kulturze masowej i codziennie na ulicach polskich miast.

– Noclegownie, które powinny być neutralne i nie powinny brać pod uwagę orientacji, tożsamości czy zainteresowań, sprawiały im bardzo duże trudności. Oczywiście to nie było powiedziane wprost, czy napisane na papierze, że "nie możesz tutaj mieszkać, bo jesteś gejem lub osobą transpłciową". To było widać w zachowaniu ludzi – słyszę od mojej rozmówczyni.

– A proszę mi wierzyć, że niełatwo jest osobie, która nie ma pracy, mieszkania i spotyka się z szykanami w miejscu, w którym nocuje i przebywa na co dzień. Ona powinna dostać wsparcie, pomoc, mieć swój bezpieczny kąt, żeby po jakimś czasie móc zawalczyć o swój byt. I na to mogła liczyć w hostelu – mówi działaczka LGBT.

A problem jest poważny
W krajach zachodnich osoby homoseksualne, biseksualne i transpłciowe stanowią niekiedy nawet jedną trzecią osób bezdomnych. Stąd też hostele LGBT są tam normą. Ten w Warszawie był pierwszym i jedynym w Polsce, a nawet w Europie Środkowo-Wschodniej. Pracowali w nim ludzie, którzy pomagali osobom LGBT nie tylko zapewniając im dach nad głową.

W miejscu, które prawicowe media nienawistnie ochrzciły mianem "getta dla odmieńców", osoby LGBT mogły liczyć na wsparcie psychologa, psychoterapeuty i prawnika. Ich pomoc skutkowała – przestraszeni, złamani ludzie wychodzili na prostą.

– Po miesiącu, dwóch wychodziły, znajdowały sobie pracę, mieszkanie i stawały na nogi. Łącznie 61 osób – opowiada Kostrzewa.

Wszyscy zasługują na pomoc
Ale te 61 osób to tylko czubek góry lodowej. W Polsce problem bezdomności osób LGBT jest ogromny.

– Badania pokazują, że osoby młode o orientacji homoseksualnej częściej padają ofiarą bezdomności w Polsce – mówi w rozmowie z naTemat Jan Śpiewak.

– To właśnie one są częściej wyrzucane z domów rodzinnych. Mają trudną sytuację i trzeba im zapewnić wsparcie. Ogólnie jestem tego zdania, że państwo powinno wspierać te osoby, które tej pomocy potrzebują, bez względu na orientację, płeć czy religię. Stąd też mój pomysł, żeby przywrócić działalność tego hostelu – dodaje kandydat na prezydenta Warszawy.

Jego ludzie wyliczyli, że koszt funkcjonowania takiego hostelu to około 500 tysięcy rocznie, ale powinien on funkcjonować w formule przedsiębiorstwa ekonomii społecznej. Miasto gwarantowałoby część potrzebnego budżetu, a dzięki takiemu wsparciu placówka będzie mogła pozyskiwać środki z innych źródeł – grantów lub programów pomocowych.

A co z prawicowym hejtem? Śpiewak odniósł się bezpośrednio do słów Sebastiana Kalety.

– On po prostu nie zna albo nie chce znać naszego programu. Dzień wcześniej zaproponowaliśmy naszą wizję reformy polityki społecznej w Warszawie, a przed tym mówiliśmy też o programie mieszkaniowym, który ma pomagać ludziom wychodzić z bezdomności – wymienia Śpiewak.

Warszawski radny stwierdza również, że zarzuty o dyskryminację ze strony Kalety i jego partii są żałosne.

Obserwuj nas na Instagramie. Codziennie nowe Instastory! Czytaj więcej