"Co najmniej o wartości jednej pensji". Każdy mężczyzna staje przed dylematem, ile wydać na zegarek

Michał Jośko
Nad precyzyjnym określeniem kwoty, jaką powinno przeznaczyć się na zakup czasomierza, głowiły się już całe pokolenia znawców tematu. Bezskutecznie. Podpowiadamy, co powinieneś uwzględnić, abyś stał się naprawdę szczęśliwym posiadaczem zegarka idealnego.
Czasami okazuje się, że czas to jednak pieniądz Fot. Maxpixel
Stopnie wtajemniczenia
No dobrze, jesteś człowiekiem, który zna już odpowiedzi na pytania nurtujące mnóstwo osób dopiero rozpoczynających przygodę z zegarkami. Mowa tu o kwestiach typu: czy dobry czasomierz koniecznie musi być szwajcarski (nie), czy elegancki „garniturowiec” na skórzanym pasku, noszony do spodni dresowych zawsze będzie wyglądał źle (tak), czy zmęczony życiem, poobijany i brudny „kwarc” na ręku eleganckiego przedsiębiorcy w średnim wieku, jeżdżącego samochodem za setki tysięcy złotych, to wiocha (tak), jaki niedrogi zegarek będzie lepszy od podróbki złotego Roleksa (każdy).


Cena czyni cuda?
W tym momencie przechodzisz do próby określenia, jaki budżet powinieneś przeznaczyć na zegarek, aby stać się mężczyzną z klasą. Niestety, masz do czynienia z absolutnie najtrudniejszym zagadnieniem, z jakim można się zmierzyć w owej tematyce. Precyzyjnego określenia, jaki czasomierz jest dla nas zbyt drogi, a jaki za tani, próbowały dokonać całe pokolenia ekspertów i niestety – ta sztuka nie udała się jeszcze nikomu.

Mniejszym z problemów jest górna kwota, za jaką ozdobić nadgarstek: za zbyt dużą sumę możesz po prostu uznać taką, przy której musiałbyś kupować zegarek w systemie ratalnym. Na wymarzonym czasomierzu zależy ci tak bardzo, że postanowiłeś odkładać na niego przez dłuższy czas? Nie ma sprawy, robi tak niejeden fanatyk sztuki zegarmistrzowskiej.
Fot. Pixabay
Dobry zwyczaj, nie pożyczaj
Jednak zadłużenie się po to, aby wejść w posiadanie czegoś, co ma świadczyć o twoim statusie materialnym to już ewidentna przesada. Pamiętaj, że dobry zegarek jest towarem luksusowym, a kupowanie luksusu na raty to po prostu obciach. Kropka.
Przy okazji: z podobnych względów mocno dyskusyjne jest korzystanie z usług wypożyczalni zegarków, czyli firm, które zagościły już nad Wisłą (pięć lat temu z taką ofertą eksperymentował nawet rodzimy sklep internetowy Answear.com).
Jesteś przedsiębiorcą, który podczas ważnego spotkania zawodowego chciałby podbudować swój wizerunek, oszałamiając potencjalnego kontrahenta obrzydliwie wręcz drogim czasomierzem, który wypożyczył na dobę? Nie zapominaj, że tego rodzaju praktyki mają zazwyczaj krótkie nogi i mogą skończyć się czymś identycznym, co noszenie podróbek: wstydem. Ocena, czy ktoś nosi zegarek ewidentnie przekraczający jego możliwości finansowe, naprawdę nie jest trudną sztuką.

Diamentowa historia
Lecz gdzie leży dolna granica? Cóż, jeżeli lubisz precyzyjne porady, możesz z radością dostosować się do pewnej starej zasady. Głosi ona, że dżentelmen na zegarek powinien przeznaczyć tyle, co na pierścionek zaręczynowy, czyli przynajmniej równowartość swojej miesięcznej pensji. Temat zamknięty definitywnie? Tylko do czasu, gdy zetkniesz się innymi mądrościami, mówiącymi o konieczności przemnożenia swojej wypłaty dwu- lub nawet trzykrotnie.
Fot. Maxpixel
Zanim jednak zdecydujesz, którą z tych zasad możesz przyjąć za pewnik, uwzględnij, że są one jedynie… wytworem kreatywności speców od marketingu sprzed wielu lat. Gdy w latach 30. ub. w. załamał się rynek jubilerski, brytyjska firma De Beer (kontrolująca wówczas ok. 60 proc. globalnego wydobycia diamentów) stworzyła kampanię reklamową, która miała zwiększyć sprzedaż, a głoszącą, że prawdziwy mężczyzna musi wydać na pierścionek zaręczynowy równowartość miesięcznych poborów.

Pięć dekad później De Beer poszło jeszcze dalej i w reklamach zaczęło mówić już o dwóch pensjach. Tak czy owak plan zadziałał i na całym świecie to właśnie wysokości pensji (lub jej wielokrotności) zaczęto używać zarówno do określania minimalnej kwoty, za jaką mężczyzna może okazać siłę uczucia wybrance, jak i tego, jaki czasomierz powinien kupić.
Tomasz Kiełtyka
założyciel portalu o luksusowych zegarkach CH24.pl

Nie ma ceny, od której zaczyna się dobry zegarek. Kluczowa nie jest jego wartość materialna, ale to, czy podoba się właścicielowi, czy budzi u niego pozytywne emocje. Dla jednego będzie to model sprzed lat, odziedziczony po członku rodziny, dla drugiego prosty zegarek kwarcowy. Kogoś innego będzie cieszył warty miliony dolarów, niezwykle skomplikowany, wysadzany diamentami czasomierz.

Rób to z głową
Czy próby określenia odpowiedniej kwoty są z góry skazane na porażkę? Niekoniecznie. Tutaj, jak w przypadku każdej dziedziny życia pomaga zdrowy rozsądek.
Chcesz, aby zegarek świadczył o twoim statusie materialnym? A więc wydaj tyle, ile ci się zamarzy. To twoje pieniądze i nikomu (włączając nas) nic do tego. Jednak wcześniej oblicz, czy ta kwota nie zrujnuje twojego budżetu domowego.

Dobrze, jeśli uwzględnisz też fakt, że przypadku produktów haute horlogerie, czyli zegarmistrzowstwa z najwyższej półki, przegląd okresowy mechanicznego czasomierza z zaawansowanymi komplikacjami może kosztować nawet kilkadziesiąt tysięcy złotych. Polecamy również zwizualizowanie sobie czarnych scenariuszy: czy ewentualne zniszczenie lub utrata zbyt drogiego zegarka nie doprowadzi cię do zawału serca, tudzież innego rozstroju nerwowego?

Wyłącznie tego rodzaju podejście pozwoli ci na wybranie czasomierza, który nie jest ani zbyt drogi, ani zbyt tani. Będzie to zegarek w sam raz, czyli taki, którego noszenie napawa cię dumą i zapewnia rzecz zdecydowanie najważniejszą: wielką frajdę z noszenia go na nadgarstku.