Niemcy nie chcą umierać za polską demokrację. Dla Merkel liczy się bardziej co innego

Paweł Kalisz
Jeśli dziennikarze niemieckiego dziennika "Sueddeutsche Zeitung" mają rację, Jarosław Kaczyński i jego ekipa mogą dalej w najlepsze demontować w Polsce demokrację bez reakcji z Zachodu. Dla rządu w Berlinie bardziej liczy się bilans handlowy niż niezależność polskiej władzy sądowniczej.
Jarosław Kaczyński i Andrzej Duda rozmontowują w Polsce demokrację, ale Niemcy nie chcą przeszkadzać. Dla nich bardziej liczy się wymiana handlowa. Fot. Sławomir Kamiński / Agencja Gazeta
Jarosław Kaczyński demontuje w Polsce państwo prawa, a Unię traktuje jak bankomat. Premier Mateusz Morawiecki odrzuca fundamenty sędziowskiej niezawisłości wprowadzone po upadku komunizmu w Polsce. Czy to hasła opozycji manifestującej na Wiejskiej lub Krakowskim Przedmieściu? Też, ale tym razem są to tezy stawiane w opiniotwórczym "Sueddeutsche Zeitung".

Niemiecki dziennik przypomina wypowiedź Andrzeja Dudy z Leżajska, gdzie prezydent mówił o wyimaginowanej wspólnocie, z której nic dla Polaków nie wynika. – Wspólnota jest nam potrzebna tutaj, w Polsce ‒ nasza, własna, skupiona na naszych sprawach, bo one są dla nas najważniejsze – mówił Duda.


Andrzej Duda powiedział coś jeszcze, co opozycja podchwyciła jako zapowiedź Polexitu. – Gdy nasze sprawy zostaną rozwiązane, będziemy się zajmowali sprawami europejskimi. A na razie niech nas zostawią w spokoju i pozwolą nam naprawić Polskę, bo to jest najważniejsze – grzmiał prezydent. Słowa te dotarły nie tylko do mieszkańców Leżajska, usłyszano je też w Berlinie.
Dla rządu w Berlinie bardziej liczy się bilans handlowy niż niezależność polskiej władzy sądowniczej – wynika z doniesień niemieckiej prasy.Fot. Sławomir Kamiński / Agencja Gazeta

Jaki wywrą tam skutek? Jeśli wierzyć dziennikarzom "Sueddeutsche Zeitung" – raczej niewielki. Wygląda na to, że – oczywiście to daleka analogia – tak jak w 1939 roku Francuzi i Anglicy nie chcieli umierać za Gdańsk, tak teraz rząd niemiecki nie poświęci niemieckich interesów w imię ratowania polskiej demokracji. Ważniejsza jest niczym niezmącona wymiana handlowa niż jakieś sankcje wobec Polski.

Zwłaszcza, że jak podkreśla "Sueddeutsche Zeitung", za próbą dyscyplinowania Polski powinien pójść też mocny przekaz do Budapesztu i Bukaresztu, gdzie także są rządy łase na środki unijne, ale które jednocześnie odrzucają obowiązki wynikające z członkostwa w Unii Europejskiej.

"Publiczne optowanie za państwem prawa w UE nie należy do priorytetów Berlina, a tym bardziej nie są takim priorytetem sankcje w celu przeforsowania praworządności" – ocenia dziennikarz "Sueddeutsche Zeitung". Jeśli ma rację, to jest to zła wiadomość dla Polski. Słaba i podzielona polska opozycja bez wsparcia ze strony UE nie potrafi zagrozić dominacji PiS.

źródło: "Sueddeutsche Zeitung"