Gdy nie można znaleźć tłumaczenia jakichś słów, trzeba je... namalować. Wyjątkowy pomysł Polki

Katarzyna Michalik
Monika Kozub to polska ilustratorka, która maluje... słowa. Nie chodzi tu jednak o kaligrafię czy typografię. W tym przypadku mówimy o nowatorskim pomyśle, który polega na tym, aby wyrazy nie mające rodzimych odpowiedników, przedstawić w postaci małych dzieł sztuki.
Monika Kozub wymyśliła coś bardzo oryginalnego. Rysuje i opisuje słowa, których nie da się przetłumaczyć na polski Fot. Facebook/ postcardsfrommars
Kiedy brak nam słów...
Są takie momenty, w których czujemy się tak, że swojego stanu nie potrafimy opisać jednym wyrazem. Bynajmniej nie dlatego, że nasz zasób słownictwa jest ograniczony, ale dlatego, że pewne określenia w polskim po prostu nie istnieją. Dzięki projektowi "Postcards from Mars" dowiadujemy się za to, że możemy je znaleźć w innych językach.

Pomysł narodził się w czasie, gdy Monika Kozub, stypendystka krakowskiej ASP, mieszkała w Lizbonie. Wyjechała tam, aby pracować nad doktoratem z fotografii, lecz wybrany kurs zakładał również ilustrację inspirowaną zdjęciami. Wtedy na nowo odkryła nieco zapomnianą, dziecięcą radość, którą przynosiły jej zawsze rysowanie i ilustracja.


– Szukając tematu, pomyślałam o mojej fascynacji nieprzetłumaczalnymi słowami, która trwała od jakiegoś czasu i od razu wiedziałam, że to właśnie chcę zilustrować. Zwłaszcza, że otoczona byłam przedstawicielami różnych kultur i języków – opowiada Monika Kozub. – Lizbona to niezwykły tygiel, który pozwolił mi rozszerzyć perspektywę mojego świata i poznać inne, jakże fascynujące punkty widzenia – dodaje.

Ten moment zna chyba każdy - niedziela, relaks i jedzenie. A jednocześnie wszechogarniający stres przed nadchodzącym poniedziałkiem. Chińczycy na brak gotowości do pracy mają osobne słowoFot. Instagram/ postcards_from_mars
Zaczęło się od słów, które Monika wyszukała w ciągu lat poprzedzających pobyt w Lizbonie, a później również te podrzucone przez znajomych. Artystka inspiracji szuka również w sieci i książkach, jak np. "I never knew there was a word for it" ("Nie wiedziałem, że jest na to słowo") Adama Jacot de Boinod.

– To niezwykłe źródło inspiracji. Dowiedziałam się np. że indonezyjskie słowo "neko-neko" oznacza osobę, która ma kreatywny pomysł na rozwiązanie sytuacji, ale który okazuje się w rezultacie tylko ją pogorszyć. To niezwykle fascynujące, jak zmienia się perspektywa myślenia, gdy nazwiemy jakąś sytuację lub uczucie konkretnym słowem – opowiada.
Monika Kozub pryz pracyFot. Archiwum prywatne
Według Moniki właśnie wtedy zaczynamy faktycznie zdawać sobie sprawę, że odczuwamy "coś takiego" i dlaczego (oraz w jakich momentach) się to dzieje. W mowie ojczystej takie językowe "rodzynki" dostrzec najtrudniej. To m.in. dlatego artystka nie znalazła jeszcze wyjątkowego wyrazu w polskim.

O jakie słówka chodzi? Oto przykłady. Kojarzycie uczucie, kiedy po obfitym posiłku oczy zamykają same i jedyne, o czym się marzy, jest drzemka? Każdy przeżył to wielokrotnie, lecz jak opisać to jednym słowem? No właśnie, po polsku - raczej się nie da. Tymczasem włoskie "abbiocco" określa dokładnie ten stan.
Czasem mówimy na to "śpiączka jedzeniowa", ale po włosku to po prostu "abbiocco"Fot. Facebook/ postcardsfrommars
Inna sytuacja: zjedliśmy już naprawdę dużo i jesteśmy pełni, ale na deser zawsze znajdujemy i miejsce i ochotę. I nie, wbrew pozorom słowem kluczem nie jest tutaj "łakomstwo". Sens znacznie lepiej oddaje japońskie "betsubara", czyli dodatkowy żołądek, w którym zawsze pomieści się coś słodkiego, nawet gdy jesteśmy już najedzeni.

Choć opisane słówka często skupiają się na jedzeniu, Monika nie ogranicza się wyłącznie do owej tematyki. To portugalskie "saudade" oznaczające melancholię, nostalgię, tęsknotę za czymś, co minęło/odeszło, często połączoną z wewnętrznym przeczuciem, że ten ktoś lub to coś nigdy nie wróci.

– Każdy, kto choć trochę interesował się historią i kulturą Portugalii, musiał natknąć się na to słowo. Jest traktowane jak dziedzictwo narodowe i skarb kultury, które przenikają wszystkie jej formy: "saudade" jest tak śpiewak fado, jak i żeglarz odpływający z portu. "Saudade" jest tak rozpoznawalne, że pełni niejako rolę "celebryty" wśród nieprzetłumaczalnych słów – tłumaczy Monika.
Monice zależy, aby prace miały niewielki format. Tak, aby każdy zawsze mógł je zabrać ze sobą, gdziekolwiek się wybieraFot. Archiwum prywatne
Zazwyczaj stworzenie idealnego rysunku wymaga kilku, kilkunastu szkiców – dochodząc do momentu, w którym znaczenie słowa jest oddane w sposób idealny. Zilustrowanie "saudade" udało się za pierwszym razem, choć to słowo mające w sobie wiele odcieni smutku. W tym przypadku Monika nie musiała analizować. Po prostu namalowała to, co czuła, gdy o nim myśli, na podstawie doświadczeń życia w Lizbonie.

– Chcę za pomocą moich ilustracji przedstawiać nie tylko słowa wyrażające radosne i entuzjastyczne stany ducha, ale ukazywać pełne spektrum emocji, bo tylko w ten sposób możemy wyrazić całą gamę życiowych przeżyć, odzwierciedlanych w języku – wyjaśnia rysowniczka.