"Wróciłam do wypłaty sprzed czterech lat". Dostały podwyżki i... zarabiają jeszcze mniej

Daria Różańska
Część pielęgniarek mimo podwyżek otrzymuje mniejsze wynagrodzenie. Mowa o tych, które przebywają na urlopach macierzyńskich czy chorobowych. – Państwo nie powinno tworzyć przepisów, które karzą pielęgniarki. One są bite dwa razy, bo dostawały dodatek "zembalowy", który został zlikwidowany, ale i nie dostają 1 100 złotych do podstawy pensji – wytyka Mariusz Mielcarek, redaktor naczelny portalu Pielegniarki.info.pl.
Protest pielęgniarek w Przemyślu. Zdjęcie poglądowe. Fot. Sławomir Kamiński / Agencja Gazeta
Dwa szpitale
Dwa krakowskie szpitale dzieli może kilkukilometrowa odległość. Ale pielęgniarki zatrudnione w jednym z nich mają powody, by zazdrościć koleżankom po fachu. To Mariuszowi Mielcarkowi poskarżyła się pielęgniarka ze szpitala onkologicznego w Krakowie.

– Ona otrzymywała "zembalowe" (Marian Zembala w 2015 roku podpisał rozporządzenie, zgodnie z którym wynagrodzenia pielęgniarek i położnych wzrastały po 400 zł przez cztery lata – red.), które przestano jej płacić, gdy poszła na L4 związane z ciążą. I teraz, kiedy wprowadzono 1 100 złotych podwyżki dla pielęgniarek i położnych, to nie mieli podstaw do kontynuacji. I tak się składa, że ona nie otrzymuje ani "zembalowego", ani dodatku do podstawowej pensji – opowiada nam Mariusz Mielcarek.


Podobną sprawę zupełnie inaczej rozwiązano w Krakowskim Szpitalu Specjalistycznym im. Jana Pawła II. – Tam pielęgniarki przez całą ciążę miały mieć wypłacane "zambalowe". A będąc na urlopie macierzyńskim do podstawowej kwoty wypłaty doliczono im 1 100 złotych – dodaje Mielcarek.

Dzwonię do obu szpitali. Do czasu publikacji tekstu nie otrzymuję odpowiedzi od dyrekcji pierwszego.

W drugim za to słyszę: – W naszym szpitalu wszystko zostało ustalone ze związkami zawodowymi, czyli na korzyść pielęgniarek. Mieliśmy już dostatecznie wiele strajków. Doszliśmy do wniosku, że szpital szarpany przez ciągłe konflikty nie sprzyja dobrej atmosferze dla pacjentów i trzeba się dogadać – tłumaczy nam Anna Prokop, dyrektor Krakowskiego Szpitala Specjalistycznego im. Jana Pawła II.

Prokop mówi wprost, że dla niej najważniejszy jest "wariant ludzki". I radzi innym dyrektorom, żeby poszli pielęgniarkom na rękę. – Tym bardziej, że jest ich coraz mniej i przez wiele lat zarabiały bardzo mało – zaznacza.

Wszyscy rozkładają ręce

Na początku lipca pielęgniarki i położne wywalczyły sobie podwyżki w wysokości 1 100 złotych.

Dotyczyło to również pracowniczek, które aktualnie przebywają na urlopach macierzyńskich czy zwolnieniach chorobowych. Ale one miałyby mieć zwiększone pensje dopiero w momencie, kiedy wrócą do pracy.
Krzysztof Jakubiak
dyrektor biura prasy i promocji Ministerstwa Zdrowia

Wysokość należnego zasiłku chorobowego oraz macierzyńskiego nie były przedmiotem Porozumienia zawartego 9 lipca 2018 roku, ani zmian wprowadzanych rozporządzeniem Ministra Zdrowia z 29 sierpnia 2018 roku.

– Pisząc takie porozumienie nikt nie przypuszczał, że jest coś takiego jak pielęgniarka w ciąży – żartuje Mielcarek.

To do niego od mniej więcej dwóch tygodni docierają sygnały od oburzonych pielęgniarek, które przebywają np. na urlopach macierzyńskich. Teoretycznie otrzymały podwyżkę, ale w praktyce muszą na nią jeszcze zaczekać. A jednocześnie zabrano im tzw. dodatek "zembalowy", więc mimo podwyżki, są stratne.

"Jak to jest, że ma być średnia z ostatnich miesięcy, a nagle przychodzi tak pomniejszona wypłata?" – pyta jedna z pielęgniarek. Inna pisze, że wprawdzie podpisała umowę, na której widnieje już wyższa suma, ale póki co może sobie na nią wyłącznie popatrzeć.

"W efekcie wróciłam do wypłaty sprzed czterech lat! Nie dostaję ani 'zembalowego', bo już nie istnieje, a wynagrodzenia wyższego też nie mam. Byłam u pracodawcy, w ZUS-ie i Izbach Pielęgniarskich, wszyscy rozkładają ręce" – skarży się.

Dyskusja z ZUS

O sytuację pielęgniarek i położnych pytam w Ogólnopolskim Związku Zawodowym Pielęgniarek i Położnych. – To ZUS, a nie zakład pracy płaci im na macierzyńskim – słyszę od jednej z przedstawicielek.
Wojciech Andrusiewicz
rzecznik ZUS

Wysokość świadczenia chorobowego - zgodnie z prawem - oparta jest o średnie wynagrodzenie z ostatnich 12 miesięcy.

Zdzisław Bujas, drugi wiceprzewodniczący Ogólnopolskiego Zawodowego Związku Pielęgniarek i Położnych, uważa, że "dyskutowanie z przepisami ZUS jest absurdem".

– Przepisy jednoznacznie regulują, kiedy pracownik może mieć zmienioną formę wynagrodzenia. I w przypadku osób, które przebywają na urlopach wychowawczych, zwolnieniach długoterminowych to – zgodnie z przepisami ustawowymi – nie można im zmienić formy wysokości wynagrodzenia – mówi Bujas.

Decyduje pracodawca

Resort zdrowia informuje nas, że to dyrekcja szpitala Narodowemu Funduszowi Zdrowia przekazuje dane na temat ogólnej liczby zatrudnionych pielęgniarek, uwzględniając również te przebywające na urlopie macierzyńskim czy zwolnieniu chorobowym. Więc de facto podwyżka, którą one otrzymały, wpływa na konto placówki.

– Od pracodawcy zależy, jak je rozdysponuje. Jeśli ten nie wypłaci tych pieniędzy pielęgniarce lub położnej przebywającej na urlopie macierzyńskim lub komuś, kto je zastępuje, to musi je zwrócić do NFZ – mówi nam Iwona Borchulska, rzecznik OZZPiP.

– Szpital tu nie ma żadnych korzyści – przekonuje mnie inna przedstawicielka OZZPiP. I wylicza: – Trzeba przecież opłacić, kogoś, kto zastępuje daną pielęgniarkę albo rozdzielić pieniądze między te, które podzieliły się jej obowiązkami.

O to, gdzie trafia podwyżka, którą otrzymuje pielęgniarka przebywająca na urlopie macierzyńskim, pytam NFZ i Ministerstwo Zdrowia.

Krzysztof Jakubiak, dyrektor Biura Prasy i Promocji Ministerstwa Zdrowia odpowiada, że jeżeli osoba przebywająca na urlopie macierzyńskim otrzymuje zasiłek z ZUS i nie pracuje, to – w opinii resortu – nie powinna dostawać dodatkowych świadczeń.

Ale i dodaje, że ostateczna decyzja w zakresie podziału środków należy do pracodawcy, podmiotu leczniczego.

– Kwestia ta podlega również uzgodnieniom świadczeniodawcy z przedstawicielami związków zawodowych pielęgniarek i położnych (…) albo z upoważnionymi przez okręgową radę pielęgniarek i położnych przedstawicielem samorządu zawodowego pielęgniarek i położnych, gdy u danego świadczeniodawcy nie działają związki zawodowe, zgodnie z procedurą określoną w § 2 ust. 4-6 rozporządzenia z 14 października 2015 r – tłumaczy Krzysztof Jakubiak z resortu zdrowia.

Pytam w kilku szpitalach, jak rozwiązali ten problem. Odpowiada mi Piotr Gołaszewski, rzecznik Szpitala Bródnowskiego w Warszawie. – Nie zastanawiamy się, czy te dodatkowe pieniądze wypłacić osobom na macierzyńskim, tylko, jak to zrobić. Do 22 października zostanie wdrożony regulamin – mówi nam Gołaszewski.

Iwona Borchulska, rzecznik prasowa OZZPiP, podpowiada, żeby przekonywać pracodawców i negocjować zapis, który zagwarantuje, że będą wypłacane środki dla osób przebywających na długotrwałym zwolnieniu macierzyńskim.

– Teraz nie ma wielu pielęgniarek, więc każdy rozsądny pracodawca zrobi wszystko, żeby młode dziewczyny wróciły do pracy po okresie macierzyńskim. Tym bardziej, że dyrektor szpitala nie musi znaleźć dodatkowych środków, tylko je dostaje na daną pielęgniarkę. Więc trzeba negocjować, jak nie ma związków, to samemu – radzi Iwona Borchulska.