Ludzie wyłączają tam mózg i rozsądek. Przewodniczka o tym, co ludzie potrafią wyprawiać w Auschwitz

Ola Gersz
Selfie z dziubkiem, szerokie uśmiechy, wygibasy na torach. Tak często zachowują się zwiedzający Państwowe Muzeum Auschwitz-Birkenau w Oświęcimiu, miejsce pamięci, były obóz koncentracyjny, w którym zginęło ponad 1,1 miliona ludzi. "Boże, widzisz i nie grzmisz" – tak reaguje jedna z z przewodniczek, kiedy ktoś z jej grupy ... udaje więźnia idącego do komory gazowej. Ignorancja, głupota czy może brak wychowania?
Skandaliczne zachowania zwiedzających Muzeum Auschwitz-Birkenau nie są niestety rzadkością Facebook.com / strona World War II pictures
Profil na Instagramie "How Not To Remember”, co najlepiej przetłumaczyć na "W jaki sposób nie czcić pamięci”. Opis profilu: "Zdjęcia, które nie powinny być zrobione. Fotografie, które są brakiem szacunku dla ludzi zamordowanych podczas II wojny światowej przez niemieckich nazistów. Do refleksji”.

Z tego instagramowego profilu, na którym umieszczane są zdjęcia z profilów innych użytkowników i który został założony ku przestrodze, wynika, że najpopularniejszym miejscem do robienia sobie "fajnych” zdjęć w Auschwitz są tory. Te same, po których do obozu koncentracyjnego wjeżdżały pociągi z wagonami załadowanymi ludźmi, z których większość zginęła w komorach gazowych.


Mamy więc stojących na torach dwóch młodych mężczyzn. Jeden się uśmiecha, drugi zawadiacko wystawia język i robi rękami gest, który przypomina wyciągnięte do góry kciuki. Jest też chłopak, który w zimowej kurce leży wyciągnięty na pokrytych śniegiem torach, a także inny, który robi przykuc na środku torów na tle bramy i uśmiechnięty szeroko wyciąga ręce, jakby do Auschwitz serdecznie zapraszał.
Instagram / profil hownottoremember
Oprócz tego na "How Not To Remember” jest zdjęcie dwóch młodych kobiet. Jedna, która robi zdjęcia, wyciąga do aparatu język, a druga, w tle, leży na torach i najwyraźniej świetnie się na nich bawi, na co wskazuje jej "szalona” mina. Z kolei na innej fotografii inne koleżanki, na oko nastolatki, spacerują po krawędzi torów. Trzymają się za ręce i próbują utrzymać równowagę, do aparatu są odwrócone tyłem.
Instagram / profil hownottoremember
Słitaśne zdjęcie w Auschwitz
Regulamin zwiedzania Państwowego Muzeum Auschwitz-Birkenau. Pierwszy punkt przepisów porządkowych brzmi: "Przebywając na terenie Muzeum należy zachowywać się z należytą powagą i szacunkiem. Odwiedzających obowiązuje ubiór stosowny do charakteru miejsca”.

Niestety nie wszyscy do tego regulaminu się stosują. Są oczywiście osoby, które wiedzą, jak się zachować w miejscu, które jest tak naprawdę jednym wielkim cmentarzyskiem. A właściwie cmentarzyskiem, muzeum i miejscem pamięci w jednym. Takie połączenie zobowiązuje i część zwiedzających, którzy i znają historię, i mają chociaż trochę wrażliwości, zdaje sobie z tego sprawę. Chodzą powoli, milczą, są skupieni. Może się modlą lub medytują?
Instagram/ profil hownottoremember
Są jednak i ci drudzy, których wprost wytyka palcami „How Not to Remember” na Instagramie. Krótkie spodenki, krótkie spódniczki, klapki, krzyki, śmiechy, całusy, przytulasy, telefoniczne rozmowy, smsy, filmiki na instastory. I te nieszczęsne zdjęcia, selfie i nie tylko. W świecie, w którym musimy dzielić się wszystkim, dla wielu jest nie do pomyślenia, że nie wyślemy znajomym (i nieznajomych) na Instagramie, Snapchacie i wszystkim innym „foteczki” na tle napisu „Arbeit macht frei”.

Było też przecież łapanie w Auschwitz (a także w Muzeum Holocaustu w Waszyngtonie)... Pokemonów, o czym pisaliśmy dwa lata temu, kiedy Pokemon Go było jeszcze modne. – Pozwalanie na aktywację tego typu gier w takich miejscach jak Auschwitz oznacza brak szacunku wobec ofiar na wielu poziomach – mówił nam wtedy Paweł Sawicki, ówczesny rzecznik prasowy muzeum.

Były też przecież bardziej ekstremalne zachowania. Głośne ostatnio hajlowanie trzech nastolatek przed Muzeum, sikanie pod pomnikiem (udawanie, że korzysta się z latryn, też zresztą było), wydrapywanie swoich imion na ścianach baraków lub pryczach czy kradzież a to eksponatów, a to cegieł, a to napisu „Arbeit macht frei”.

Chipsy, piersiówki, Snapchat
– Takie zachowania zwiedzających to niestety dla nas, pracowników, codzienność. Nie tylko ludzie młodzi, ale również ci starsi czy całe rodziny czasami doprowadzają nas do białej gorączki – mówi nam jedna z przewodniczek pracujących w Muzeum Auschwitz-Birkenau. – Są ganiające się dzieci, grupowe selfie, jedzenie chipsów czy picie z piersiówek. W jednej z moich grup jedna z nastolatek zrobiła sobie "fotkę z rąsi” z filtrem ze Snapchata. Ludzie śmiecą, biegają, przekrzykują się, opowiadają sobie kawały – opowiada kobieta.
Facebook.com / strona World War II pictures
Przewodniczka dodaje, że nierzadkie są również tzw. inscenizacje, czyli... wczuwanie się w więźniów obozu koncentracyjnego. – Zdarzały się osoby, które pozowały do zdjęć, jako nowo przybyli więźniowie albo skazańcy idący do komór gazowych. Ktoś chciał nawet położyć się na pryczy. Boże, widzisz, a nie grzmisz, ręce mi wtedy opadają – relacjonuje.

Z kolei inny przewodnik podczas wizyty przedstawił oprowadzanej grupie swojego "faworyta". Ojciec, matka i kilkuletnie dziecko. – Mężczyzna robił zdjęcie, a kobieta prosiła dziecko, by złapało drut kolczasty i razem udawali, że razi ich prąd – wspominał nie bez wzburzenia.

O zachowaniach turystów jedna z przewodniczek w Auschwitz-Birkenau pisała również kilka lat temu na portalu Wykop.pl. Wyznaje on między innymi, że najgłośniejsze grupy to często te z Izraela.

"Często za [one] głośne w moim odczuciu. Zresztą pewnie wynika to z różnic w podejściu do upamiętnienia miejsca – oni, a są to z reguły zorganizowane grupy szkolne lub żołnierze izraelscy, którzy chcą podkreślić, że naród Izraela przetrwał", pisze użytkowniczka funabashi (pisownia oryginalna).

"Często krzyczą razem głośno: "Am Israel Hai" – "Naród izraelski żyje", ale wydaje mi się, że wielu ludzi spoza Izraela po prostu tego nie rozumie i dla niech jest to po prostu głośne skandowanie czegoś na terenie byłego obozu zagłady, które jest zupełnie nie na miejscu. Jak dla mnie - za dużo generuje się niepotrzebnego hałasu. To miejsce potrzebuje raczej ciszy”, dodaje przewodniczka.

Jak jednak zauważa funabashi, jeśli chodzi o zachowanie, nie ma tak naprawdę podziału na narodowości, a ignorancja zdarza się w każdej z grup, niezależnie od kraju.

"Ja np. kiedyś usłyszałam od Amerykanki, że ona się długo przygotowywała na wizytę w Auschwitz, czytała dużo książek, obejrzała kilka dokumentalnych filmów, a na moje pytanie jakie, odpowiedziała, że "Bękarty wojny" – pisze przewodniczka.
Instagram / profil hownottoremember
Wystarczy włączyć myślenie
Skąd się biorą zachowania, które w zestawieniu z niewyobrażalnym koszmarem, jaki miał miejsce w Auschwitz, są, mówiąc łagodnie, nie na miejscu (a mówiąc ostrzej – skandaliczne)? Często to ignorancja, często zwyczajnie niewiedza i po prostu brak myślenia.

Jak podkreśla w rozmowie z naTemat przewodniczka z Muzeum Auschwitz-Birkenau, turyści często nie zdają sobie sprawy, że ich zachowanie nie przystaje do atmosfery tego miejsca.

– Zwykle, kiedy zwróci im się uwagę, zareagują, uspokoją się. Chociaż oczywiście nie zawsze, niektórzy dalej robią swoje, a to już świadczy o człowieku. Czasami ludzie odreagowują w ten sposób powagę miejsca, które jednak potrafi przytłoczyć – tłumaczy.

Jednak jak podkreśla, bardzo często to po prostu brak jakiejkolwiek empatii i zwyczajne złe wychowanie. – Od wychowywania są rodzice i szkoły. Szkoda, że ktoś to zaniedbał i potem są takie kwiatki – kwituje.

Zachowania nie na miejscu zdarzają się zresztą nie tylko w Auschwitz. Podobnie jest we wszystkich miejscach pamięci i to nie tylko byłych obozach koncentracyjnych (bo problem ma nie tylko Auschwitz-Birkenau, ale też na przykład Majdanek).

Duży problem z turystami ma na przykład Berlin. W tym przypadku trudno to jednak skontrolować, bo chodzi nie o muzeum, ale o pomnik. A konkretnie o Pomnik Pomordowanych Żydów Europy, czyli główne miejsce pamięci ofiar Holocaustu w niemieckiej stolicy.
Instagram / profil hownottoremember
Może wpływ ma na to modernistyczna forma muzeum (to labirynt ponad 2,7 tysiąca betonowych bloków), może brak strażników czy przewodników, ale w internecie aż roi się od zdjęć ludzi, którzy w kuszących pozach opierają się o bloki, wchodzą na nie, robią między nimi szpagaty. Nie mówiąc oczywiście o selfie. Są uśmiechy, znaki pokoju, wyciągnięte kciuki.

Jak powinno się zachowywać w takich miejscach? Nasza rozmówczyni mówi po prostu: –Trzeba włączyć myślenie i mieć trochę szacunku.

Tylko tyle i aż tyle.