"Przez tę pogodę mam depresję". Lepiej nie mów tak przy osobach walczących z tą chorobą. Mogą się wściec

Ola Gersz
„Ciągle pada, mam już od tego depresję”, „Jesień, zimno, depresja”, „Obejrzałam smutny film, teraz mam depresję” - osoby zmagające się z depresją dostają od tego typu stwierdzeń białej gorączki. To naprawdę je wkurza. Bo depresja nie jest zwykłym smutkiem i chandrą. Na nią nie pomoże filiżanka gorącej czekolady ani wesoła komedia.
Jesienią uczucia smutku są częstsze. Ale nie mów wtedy, że masz depresję Fot. Łukasz Wadolowski / Agencja Gazeta
– Sytuacja: znajoma zaprasza mnie na kawę. Odpowiadam jej, że aktualnie zmagam się z depresją i bardzo źle się czuję, dlatego wolę na razie nie wychodzić z domu. Znajoma odpowiada, że szkoda i radzi mi, żebym kupiła sobie dużą czekoladę i obejrzała "Dziennik Bridget Jones” na poprawę humoru, a wtedy na pewno poczuję się lepiej. Kiedy to słyszę, cholera mnie bierze – mówi Pola.

I dodaje, że czytanie jesienią i zimą postów jej znajomych (lub nieznajomych) na postach społecznościowych wścieka ją równie mocno. – Ciągle widzę posty w stylu "mam od tej jesieni depresję”. To, że na dworze jest szaro, a tobie odmarza tyłek z zimna i przez to masz gorszy humor, to zwykła chandra, która zaraza minie, a nie choroba, która niszczy życie! – denerwuje się kobieta.


Pola zmaga się z depresją od kilkunastu lat z przerwami. Obecnie od kilku miesięcy znowu bierze leki. Teraz jest lepiej, ale w życiu Poli były momenty, w których stany depresyjne były tak ciężkie, że nie była w stanie normalnie funkcjonować.
Pola

Budziłam się rano i nie chciałam żyć. Na samą myśl o wyjściu z domu, spotkaniach z ludźmi było mi niedobrze.


– Najchętniej nie wychodziłabym z łóżka, leżałabym bez ruchu cały dzień. Ale musiałam wyjść czy to na uczelnię, czy potem do pracy. Byłam jak duch, wszystko robiłam mechanicznie, nie miałam na nic siły, bolało mnie całe ciało. Każda rozmowa ze znajomym była trudnością nie do przeskoczenia. Wracałam do domu, gasiłam światło i leżałam. Budziłam się i zasypiałam na zmianę. I tak dzień w dzień – opowiada.

Dlatego tak bardzo denerwuje ją mylenie depresji ze smutkiem, chociaż wie, że czasem to po prostu niewłaściwy dobór słowa. – Rodzice, przyjaciele na początku pytali mnie dlaczego jestem smutna? Przecież nie mam powodu, mam dobre życie. I mówili mi, żebym się uśmiechnęła, wzięła w garść. A ja umierałam w środku, nie czułam nic. To nie był smutek, to była pustka, na którą nie mogła pomóc ani ulubiona piosenka, ani pizza, ani cokolwiek – opowiada Pola.

Nie pójdę na spacer, bo nie mam siły
Podobne doświadczenia z reakcjami ludzi ma Iza, która też zmaga się z depresją od dłuższego czasu. Jej także zalecano, aby "nie była smutna”. Kiedy ma nawrót choroby, najczęściej słyszy, że pomoże jej dobra książka albo wyjście na spacer. Ale niestety tak to nie działa.

– Mogę zjeść coś dobrego, ale w depresji albo nie mam za bardzo smaku, albo i tak zjem o wiele za dużo, co też nic dobrego nie da (a potem będę się czuła ze sobą jeszcze gorzej). Oglądanie filmów i książek jest cudowne, tylko depresja łączy się z brakiem koncentracji – co oznacza, że czytanie staje się niesamowicie trudne, a nawet przy serialu trudno utrzymać uwagę – opowiada kobieta.

Ratunkiem może być sen. – W najgorszym stanie potrafię spać 15-16 godzin na dobę, dzień po dniu – mówi Iza.
Iza

Nie chodzi o złe nastawienie do prób pomocy, tylko o ich zwyczajną nieadekwatność.

Iza reaguje alergicznie na wszelkie rady w stylu „wyjdź z przyjaciółmi i się rozerwij”. –Mimo całej miłości do przyjaciół wydaje się to być czasem wyzwaniem analogicznym do powiedzenia osobie, której właśnie ściągnięto gips z nogi: "schody to zdrowie, wejdziemy na 10 piętro pieszo, nie no kule nie wchodzą w grę”. W depresji potrafi fizycznie zmęczyć przejście do kuchni. Mnie zajęło to kiedyś razem ze zrobieniem sobie herbaty 40 minut, a mieszkam w mieszkaniu w bloku – opowiada Iza.

Smutek smutkowi nierówny
Psychiatra Bartosz Grabski w przygotowanym przez siebie materiale „Depresja, chandra i naturalny smutek – czym się różnią?” na stronie internetowej Centrum Dobrej Terapii uczy, jak można różnić depresję od zwykłej chandry.

Przede wszystkim depresja może utrzymywać się przez całe tygodnie i miesiące, chandra – trwa kilka, kilkanaście godzin.

Grabski wylicza też objawy depresji. To obniżony nastrój, "patologiczny smutek”, mniejsza energia, trudności z koncentracją, niezdolność cieszenia się tym, co kiedyś sprawiało radość, napady lękowe, bezsenność lub nadmierna senność, bóle bez wyraźnych przyczyn, m.in. głowy czy kręgosłupa, myśli samobójcze…

W chandrze wielu tych objawów nie ma lub są chwilowe. Tak jest na przykład z zaburzeniami apetytu, snu czy brakiem energii. Nie występują w niej też praktycznie myśli, aby odebrać sobie życie.

Kluczowe są też różnice dotyczące obniżenia nastroju.

– W depresji nastrój jest trwale obniżony, często ma "inną jakość”, którą trudno porównać do czegokolwiek innego, czego się wcześniej doświadczyło, występuje mała reaktywność na zewnętrzne wydarzenia – osobę w depresji trudno jest rozweselić, a próby takie mogą wywołać dodatkowy ból psychiczny, gdyż nasilają poczucie winy za zły nastrój, konfrontują osobę w depresji z niemożnością cieszenia się, budzą poczucie bycia niezrozumianym – pisze Grabski.

I podkreśla, że w chandrze z kolei nastrój jest zmienny i tylko nieznacznie obniżony.
Bartosz Grabski
lekarz psychiatra

Osobę z chandrą łatwo jest rozweselić, rozmowa, odwrócenie uwagi, dobre towarzystwo, przeminięcie sytuacji wywołującej lub ustąpienie początkowej reakcji na taką sytuację powoduje szybki powrót do dobrego nastroju.

Żartujesz, że masz depresję? To raczej jej nie masz
Jednak depresję i chandrę można najłatwiej rozróżnić ze względu na przyczynę.

– W depresji często brak jest czynników poprzedzających, a reakcja jest nieproporcjonalna do skali ewentualnych wydarzeń, w depresji często mamy informacje, o wcześniejszym występowaniu poważnych zaburzeń nastroju – tłumaczy doktor Grabski w swoim materiale.
Bartosz Grabski
lekarz psychiatra

W chandrze często łatwo jest wskazać co jest jej przyczyną – może to być jakieś wydarzenie, jakieś przemyślenia, normalne wahania samopoczucia wzmocnione przez inne czynniki, jak zmęczenie, przeziębienie, przepracowanie.

Jest też inna ważna różnica. Sam fakt, że piszesz na Facebooku, że masz depresję, bo jesień i smutno, świadczy o tym, że … nie masz depresji.

– W depresji, szczególnie głębokiej, chory często traci krytyczne spojrzenie na swoje myśli i przeżycia, zaczyna wierzyć w depresyjny świat, ulega przez niego pochłonięciu; w chandrze zachowujemy krytycyzm, jakąś formę dystansu, poczucia, że stan jest przejściowy i wkrótce minie – pisze Grabski.

Nie każdy smutek to więc objaw depresji, ale warto pamiętać, jeśli obniżony nastrój utrzymuje się przed dłuższy czas, a do tego pogłębia, to faktycznie może być oznaka tej choroby. Wtedy trzeba iść do lekarza.

Bo pomocy dotyczącej zdrowia psychicznego naprawdę nie trzeba się wstydzić.

Zostaną z koszmarem
Wiedzą o tym Iza i Pola, które chcą, aby depresji nie bagatelizowano. A tak się czują, kiedy ktoś, kto jest przez chwilę smutny, mówi, że na nią cierpi.

– Depresja to choroba i o ile nie jesteś osobą, która wszystkie choroby leczy ziołami oraz ruchem – proszę nie deprecjonuj tego, mówiąc, że tobie również jest smutno, źle, jesień to taki czas – apeluje Iza.
Iza

Jesienią wszyscy mamy katar, ale nie wszyscy mamy depresję, podobnie jak nie wszyscy mamy zapalenie płuc lub przepuklinę.

Z kolei Pola dodaje: – Takie komentarze sprawiają, że czuję się samotna i niezrozumiana. Zazdroszczę też wszystkim, którzy mają "depresję jesienną”, bo w większości przypadków oni za chwilę poczują się lepiej. A ja zostanę z tym całym koszmarem.

Pola ma też marzenie. – Marzę, żeby w końcu społeczeństwo nauczyło się, czym jest depresja i nie używało tego słowa na chybił trafił. Może kiedyś to się spełni – mówi.