"Wróbel dziwnie się patrzy", "gaz strzela jak pistolet". Z tym dzwonią ludzie na straż miejską
Gdyby istniał ranking najbardziej absurdalnych spraw, z którymi dzwonią ludzie do polskich służb, to z pewnością mamy tutaj kandydatury na czołowe lokaty. Zapytaliśmy strażników miejskich o przypadki zgłoszeń, z którymi spotykają się w swojej pracy. Czytając niektóre z nich przecieraliśmy oczy ze zdumienia. Zobaczcie sami!
– W okresie panowania ptasiej grypy zadzwonił do nas pan, który poinformował, że na gałęzi siedzi wróbel, który dziwnie się zachowuje i dziwnie się na niego patrzy – mówi nam Jolanta Głowacka ze Straży Miejskiej w Płocku.
– Takich przykładów jest mnóstwo i nie wszystkie oczywiście nadają się do publikacji, ale na przykład dzwoni do nas pani z ul. Padlewskiego z informacją, że u niej w mieszkaniu jak gotuje coś na kuchence, to gaz wydaje taki dźwięk, jakby ktoś strzelał z pistoletu. Pani prosi o podjęcie interwencji w gazowni – opowiada rzeczniczka z Płocka.
Strażnicy miejscy realizują szerokie spektrum spraw: od śmiecenia po zakłócanie ciszy nocnej.•Fot. SM w Szczecinie
Strażnicy nie mogą zignorować żadnego zgłoszenia. Wiesza się na nich psy, bo wlepiają mandaty za złe parkowanie, czy za śmiecenie, ale ktoś musi pilnować porządku i zasad w miastach. I chociaż są takim "piorunochronem nienawiści", to wydaje się, że także pierwszą linią frontu z ludzką głupotą.
– W naszej pracy staramy się nie określać zgłoszeń od mieszkańców w kategoriach "absurdalne" – komentuje naTemat Joanna Wojtach z SM w Szczecinie. – Każdy zgłaszający się do nas z konkretnym problemem, zapytaniem uważa, że należy się mu pomóc, bo jego zgłoszenie jest najważniejsze. I tak staramy się do tego podchodzić – dodaje i podaje przykłady interwencji.
• Z "kategorii” uprzejmie informuję (donoszę), że: sąsiad pali plastiki w piecu, pies sąsiadki załatwia się na mój balkon, samochód sąsiada zastawia wjazd do mojej posesji – takich zgłoszeń jest najwięcej.
• I kategoria zgłoszeń… zadziwiających: odbieramy telefony od osób nietrzeźwych, którzy dzwonią żeby sobie pokrzyczeć, a po alkoholu wiadomo ma się więcej odwagi i animuszu. Zgłoszenia typu: bocian od miesiąca siedzi w gnieździe, w parku codziennie odbywają przemarsze wojsk carskich (sic!) i nie mogę spać, bo strasznie tupią; neon świeci mi w oczy i nie mogę zasnąć; jastrząb porwał mi psa Yorka, potrzebuję namiar na łowczego miejskiego itd.
– To ostanie było akurat od pani, która wcześniej straciła podobnego spa w tragicznych okolicznościach, bo zabił go mrożony indyk, który wypadł z górnej półki zamrażarki na podłogę i zmiażdżył psa. Ale są też i takie zgłoszenia i musimy na nie reagować – dodaje Joanna Wojtach.
W Olsztynie i Wrocławiu podobnie
Strażnicy starają się często odsiewać niektóre zgłoszenia już w momencie telefonu od anonimowego zgłaszającego. Czasami jednak się nie da, co widać chociażby w treściach zgłoszeń na straż miejską w Olsztynie.
– Strażnicy pojechali na miejsce do zaniepokojonego przechodnia, który dostrzegł bociana z jedną nogą – opowiada Jarosław Lipiński, komendant SM w Olsztynie. – Okazało się, że bocian po prostu stał na jednej nodze, co w jego przypadku to normalna sprawa. Tak samo było z wezwaniem do konia sąsiada, który dziwnie się zachowuje, bo nie śpi w nocy tylko stoi, co też jest normalne dla tego zwierzęcia, on w takiej pozycji odpoczywa – stwierdza Lipiński.
Podobne przypadki ze zwierzętami zgłaszają osoby we Wrocławiu. – Pada komunikat: podjedź na ulicę Wielką tam jakiś ptak nie może zejść z drzewa – mówi nam Waldemar Forysiak z SM we Wrocławiu. – Na miejscu zastaliśmy dwie niedowidzące, starsze kobiety, obie w okularach. Stoją przy wysokiej topoli i obserwują kawałek czarnej folii, który przyczepił się do czubka drzewa i powiewał na wietrze. Strażnik dobre 10 minut przekonywał je, że to nie ptak – stwierdza.
Warszawa "zagłębiem" wyjątkowych... interwencji
Ale takim skupiskiem najbardziej absurdalnych zgłoszeń i akcji straży miejskiej jest jednak stolica. Dzieją się tu rzeczy dziwne, śmieszne, przerażające i nietypowe: od publicznej projekcji filmu porno, pytona królewskiego, po śpiącego pod płonącą kołdrą człowieka. W porównaniu z pozostałymi przypadkami z innych miast – tu wyjątkowe są nie tylko zgłoszenia, ale i interwencje.
– Jesienią 2016 roku do saloniku jednej z firm telekomunikacyjnych wezwano patrol straży miejskiej – zaczyna opowieść rzecznik prasowy stołecznej SM. – Była to niedziela, więc salon był nieczynny. W zamkniętym pomieszczeniu pozostał włączony telewizor – nie wyświetlał jednak reklam sieci telefonii, a film pornograficzny – relacjonuje strażnik.
Ale takich nietypowych przypadków było więcej. W 2017 roku w Pruszkowie strażnik interweniował w sprawie dwójki bezdomnych. Para poprosiła go, żeby został świadkiem na ich ślubie. Zgodził się.
Strażnicy miejscy z Mokotowa otrzymali zgłoszenie, że w okolicach ulicy Puławskiej biega naga kobieta. Funkcjonariusze zjawili się na miejscu, gdzie zastali kobietę rozrzucającą wokół siebie różne przedmioty, między innymi portfel, okulary i koc...
Sąsiad na sąsiada
Ale z niektórych zgłoszeń, które trafiają do straży miejskiej, wynika jednak smutna prawda o wielu ludziach – są zawistni. Do strażników dzwonią osoby, które chcą się odegrać na sąsiedzie lub mieć z tego po prostu czystą satysfakcję. Są też zgłoszenia wymierzone w straż miejską.
– Przykre, śmieszne i tragiczne jest czasami to, że ludzie zgłaszają sąsiada, a potem obserwują jak strażnicy podejmują interwencję. Robią im zdjęcia, wrzucają do sieci i piszą, że powinni zająć się czymś pożytecznym, a nie "gnębieniem" ludzi. Czasami po prostu brak na to słów – podsumowuje Jolanta Głowacka, rzeczniczka SM w Płocku.