"Jedna osoba mogła głosować w dwóch miejscach". Dziennikarz ujawnia wyborcze błędy

Piotr Burakowski
Dziennikarz Onetu Janusz Schwertner w jednym z programów swojego portalu wypowiedział się o problemach z osobami, które chciały dopisać się do listy wyborców. Schwertner twierdzi, że chaos był taki, iż niektóre osoby mogły... głosować w dwóch miejscach.
Przy tegorocznych wyborach samorządowych nie zabrakło nieprawidłowości. Niepokoi zwłaszcza jedna z nich. Fot. Paweł Małecki / Agencja Gazeta
– Procedura wydaje się bardzo prosta, bo za pomocą internetu można zarejestrować się do platformy ePUAP. […] Później urzędnicy mają trzy dni, żeby odpowiedzieć. Ta platforma niestety nie daje możliwości natychmiastowego załączenia, np. umowy najmu, która świadczy o tym, że na pewno mieszkamy w danej miejscowości – powiedział Janusz Schwertner.

– Ja zarejestrowałem się na jedenaście dni przed wyborami, ale nie dostałem żadnej odpowiedzi. Wpadłem na pomysł, że na dwa dni przed wyborami, sam poszedłem do urzędu i jakoś pod stołem udało się tę sprawę załatwić – dodał.


To jednak jeszcze nie wszystko. Schwertner podaje przykład sytuacji, która wyraźnie niepokoi. – Wiemy, że dochodziło do różnych innych nieprawidłowości. Znam przypadek osoby, która mogła głosować w dwóch miejscach jednocześnie – tłumaczył.

Inne problemy z głosowaniem
Problemów jest więcej. I tak na przykład miejska komisja wyborcza w Warszawie zabrała głos w sprawie rozbieżności między liczbą wydanych kart do głosowania a liczbą kart wyjętych z urny. Takie sytuacje miały miejsce m.in. na Ursynowie, Pradze-Południe i Bemowie.

– Zbadaliśmy co się stało i przejrzeliśmy jeszcze raz wszystkie protokoły, które dotyczyły kart do głosowania na prezydenta, do sejmiku i do rady miejskiej w tych komisjach (na Ursynowie, Bemowie i na Pradze Południe) oraz sąsiadujących z nimi – powiedziała Polskiej Agencji Prasowej wiceprzewodnicząca miejskiej komisji Alicja Zawgorodna.

Tłumaczyła, że na Ursynowie obie komisje obwodowe, o które chodzi, są obok siebie: mieszczą się w budynku szkoły podstawowej. Po zbadaniu sprawy okazało się, że karty wydane w jednej komisji zostały wrzucone do urny w drugiej komisji.

źródło: Onet, Dziennik.pl