Ależ okazja na rynku aut używanych! Można kupić hondę po... Donaldzie Tusku

redakcja naTemat
Auta, którymi jeździli najpotężniejsi przywódcy, na rynku wtórnym potrafią osiągać horrendalne ceny tylko ze względu na swoją historię. Kto wie, czy podobnie nie będzie z kolejnym tego typu pojazdem, który właśnie jest na sprzedaż. To honda, którą osobiście kierował... Donald Tusk.
Donald Tusk ostatnio chętnie podróżuje koleją, ale przez wiele lat jeździł autem marki honda accord, która właśnie jest na sprzedaż. Fot. Dominik Werner/Agencja Gazeta
O tej nietypowej ofercie pierwszy doniósł portal WP.pl, według którego potuskowy samochód to honda accord z 1999 roku z benzynowym silnikiem o pojemności 1,8 litra. Obecnie pojazd jest w posiadaniu drugiej właścicielki, która w 2007 roku kupiła hondę w jednym z komisów. Donald Tusk jeździł tym autem od nowości do przełomu 2005 i 2006 roku.

Ówczesny lider Platformy Obywatelskiej przejechał hondą accord ok. 180 tys. km, kolejne ponad 70 tys. na licznik nabiła nowa właścicielka. Teraz auto po Donaldzie Tusku szuka nowego właściciela. Na minus na pewno działa jego wysoki przebieg i zbliżająca się 20-tka, ale ponoć auto jest nadal w niezłym stanie.


Najbardziej wartościowa może okazać się jednak dokumentacja pojazdu z danymi szefa Rady Europejskiej jako pierwszego właściciela. - Myślę, że ze względu na pierwszego właściciela ktoś może chcieć zapłacić za nie większą sumę. Ile dokładnie? Nie wiem. Pewnie wystawię je na aukcję i zobaczę - stwierdziła sprzedająca auto kobieta w rozmowie z WP.pl.

Fakt, iż najwięcej kilometrów tym autem zrobił akurat Donald Tusk dla potencjalnych nabywców może być też dobrą informacją z czysto technicznego punktu widzenia. Polak stojący na czele najważniejszej unijnej instytucji znany jest ze swojego zamiłowania do motoryzacji. Tusk pasjonował się nią już od dzieciństwa. Kiedyś wyznał, że właśnie z pism motoryzacyjnych nauczył się języka niemieckiego.

W medialno-politycznym światku od lat krąży też legenda na temat zdolności Donalda Tuska jako kierowcy. Mają być one tak dobre, że w pierwszych latach urzędowania na fotelu premiera Tuskowi podczas jednego z prywatnych wyjazdów na narty udało się... zgubić ochronę BOR.

źródło: WP.pl