Smutne święto i trudne pytanie. Racewicz poszła z synem uczcić pamięć ofiar katastrofy smoleńskiej
Joanna Racewicz 1 listopada nie poszła na grób męża, który jako oficer BOR zginął na pokładzie prezydenckiego samolotu w Smoleńsku. Zamiast tego poszła z synem na plac Piłsudskiego przed pomnik ofiar katastrofy smoleńskiej. Tam musiała odpowiadać na trudne pytania zadawane przez syna.
Jednak najtrudniejsze pytanie było dopiero przed nią. Najtrudniejsze i chyba najbardziej bolesne. "Myślisz, że można tęsknić za kimś, kogo się nie pamięta?" – zapytał syn, który w chwili śmierci Pawła Janeczka miał zaledwie 2 lata. Dziś ma 10, ojca zna głównie ze starych fotografii i opowieści.
Racewicz na Instagramie napisała też do wszystkich, którzy ją krytykują za "przekraczanie granic". "Dziś nie pojedziemy na Powązki. Właśnie po to i dlatego, żeby zachować prywatność" – wyjaśniła.