Największa rewelacja drugiej tury. Fenomen zwycięstwa Bogdana Wenty w Kielcach

Adam Nowiński
To z pewnością fenomen drugiej tury wyborów. Był osobą spoza Kielc i bez doświadczenia w samorządzie. Mało kto dawał mu jakiekolwiek szanse. Nawet jego koledzy z PO wystawili mu kontrkandydata. A jednak udało się. Bogdan Wenta został prezydentem Kielc. O sukcesie Wenty rozmawiamy z szefową jego sztabu, Danutą Papaj.
Danuta Papaj (pierwsza z prawej), szefowa sztabu Bogdana Wenty uchyliła nam rąbka tajemnicy jego sukcesu w Kielcach. Fot.Michał Walczak / Agencja Gazeta
Czuje się pani po części matką tego zwycięstwa?

(śmiech) Ja do tego w ten sposób nie podchodzę. To wynik pracy całego zespołu ludzi. A, że ja byłam szefową kampanii nie znaczy, że jestem matką tego sukcesu. Na pewno jestem jedną "z", ale nie jedyną.

No to w takim razie jako jedna "z" proszę powiedzieć, jaka jest recepta sukcesu Bogdana Wenty? W czym był lepszy od innych?

Lepszy był w swojej normalności, bo ludzie odrzucają już w tej chwili szyldy partyjne. My jesteśmy grupą ludzi, która po prostu rozmawia z mieszkańcami Kielc i to na pewno zadziałało na naszą korzyść. Nie są nam obce zgłaszane przez nich problemy. Nie przechodzimy obok nich tylko staramy się na nie na bieżąco reagować. Tak też robiliśmy przez ostatnie dwa lata i to przyniosło efekty, czyli osiągnęliśmy wszystkie cele, które sobie założyliśmy.


Nie da się uniknąć porównania, że Wenta w Kielcach w 2018 roku jest jak Biedroń w Słupsku w 2014 roku, czyli pojawia się człowiek niepochodzący z Kielc i szturmem zdobywa ratusz. Ten sukces to zasługa efektu świeżej krwi?

Tak, myślę, że tak. Ponadto to dobre słowo, że "szturmem" zdobył ratusz, bo w trakcie kampanii napotykaliśmy na ogromną ilość przeciwności, z którymi musieliśmy się zmierzyć. Ale to też jest kwestia tej wiarygodności, którą budowaliśmy od dłuższego czasu. Ludzie w pewnym momencie widzieli, że mają przed sobą albo człowieka, u którego za słowami idzie czyn albo drugą osobę, która po tych 16 latach nie jest do końca wiarygodna.

Czyli świeżość i wiarygodność, a w tym wszystkim dodatkowy element, z którym utożsamialiśmy się przez całą kampanię, czyli odpowiedzialność Bogdana Wenty, bo to bardzo odpowiedzialny człowiek.

No i w mediach społecznościowych ludzie składają mu gratulacje, ale wśród wpisów sporo jest takich, że to sukces Koalicji Obywatelskiej, która wygrała w kielcach z PiS... Ale to nie jest tak, że przy pierwszej turze to właśnie przez KO mieliście trochę pod górkę?

Z całą pewnością. Chociażby przez to, że było dwóch kandydatów: jeden z KO, drugi bezpartyjny, ale kojarzony z PO. Stworzenie takiego rozdwojenia jaźni ale i ataki w naszym kierunku, były dosyć częstym elementem kampanii z ich strony. Ale tak jak powiedział Bogdan Wenta: nie chodzi o to, co wydaje się niektórym, że w tej chwili w Kielcach to jest taki układ Koalicji Obywatelskiej. Nie, bo go nie ma.

Jeśli chodzi o miasto, to dla nas będzie istotne to, czy radni i mieszkańcy beda chcieli wspólnie dokonywać zmian, nie patrząc na szyldy partyjne. Wenta jest zdolny do tego, bo potrafi rozmawiać i potrafi jednoczyć. Nigdy nie niszczy tylko próbuje znaleźć złoty środek. Nie będzie więc opowiadał się tylko za jednym szyldem, ale będzie dążył do szerokopojętej koalicji na rzecz Kielc i dobra jego mieszkańców.

To jest zapowiedź różnych konfiguracji koalicyjnych?

Koalicja to jedno, a działanie na rzecz miasta to drugie. Zobaczymy w jakim kierunku te rozmowy koalicyjne będą zmierzać, bo nie ukrywam – jesteśmy już po pierwszych – ale jeszcze nie udało nam się porozmawiać ze wszystkimi. Nie chcę na razie ferować wyroków. Najpierw musimy ze wszystkimi porozmawiać, szybko to przemyśleć i działać, bo miasto nie może pozwolić sobie nawet na jeden dzień zwłoki.

Uwagę na te wspomniane szyldy zwrócił kontrkandydat Wenty – Wojciech Lubawski, który zrzucił winę za swoją porażkę na fakt, że kojarzono go z PiS-em. Czy w waszym przypadku pomogło, że KO dała poparcie Wencie dopiero przed drugą turą wyborów?

Uważamy, że to nie miało zupełnie znaczenia, bo tak naprawdę poparcie Koalicji nastąpiło dopiero 31 października po południu. Czyli w okresie wyciszenia, już przed ciszą wyborczą.

Czyli miało to wymiar stricte symboliczny?

Tak, dokładnie. Może miało to jakiś wpływ na środowisko związane z KO. W Kielcach to trochę inaczej wygląda niż w innych, większych miastach w Polsce. My mamy taki specyficzny elektorat. Ludzi, którzy idą bardziej za człowiekiem niż za opcją polityczną.

Zresztą bardzo często ludzie z Warszawy próbowali nam pewne rzeczy podpowiadać, których ostatecznie zupełnie nie rozpoczynaliśmy. Przy jakichś małych próbach okazywało się, że faktycznie mamy rację: to jest zupełnie inny rynek, społeczność i podejście.

Internauci w mediach społecznościowych wykreowali jeszcze jednego autora tego wyborczego sukcesu – Dominika Tarczyńskiego z PiS i jego kontrowersyjne słowa, które nagłośniły kandydaturę Wenty. Ale to pani, w imieniu Bogdana Wenty, złożyła wniosek o wszczęcie postępowania w trybie wyborczym w tej sprawie...

Nie mieliśmy żadnych wątpliwości, że taki pozew trzeba złożyć. Są pewne granice i one zostały przekroczone. Próbowaliśmy od początku iść z taką łagodną, spokojną i merytoryczną kampanią, ale jak widać została ona przerwana. To, że taką decyzję podjął pan poseł Dominik Tarczyński, że wyszedł z takim atakiem, musiało się spotkać ze stanowczą reakcją.

Dziękuję sądom, że nie dały możliwości wpływania na ostateczne orzeczenie. Jak najbardziej zgodzę się, że proces i wyrok mógł w jakimś sensie nagłośnić naszą kampanię i pokazać Bogdana Wentę. Pokazać, że nie jest człowiekiem, za którym idą partie polityczne, które będą go wspierać w tym, że ktoś go atakuje i będą stać za nim. Nie, on musiał bronić się sam.

Wybory 2018 już w poniedziałek przeszły do historii, ale pani ma po nich dylemat...

Tak, zostałam wybrana na radną do sejmiku, a z drugiej strony Bogdan Wenta chciałby, żebym została przy nim w ratuszu. Musimy to wszystko dokładnie przemyśleć i w ciągu dwóch, trzech dni podjąć decyzję. Jaką? Zobaczymy. Na pewno zostanę w samorządzie.