Zakazane hashtagi na Instagramie. Użyjesz i prawie nikt nie zobaczy twojego wpisu

Ola Gersz
Wstawiasz zdjęcie, dodajesz podpis i czekasz na lajki. Jednak instagramowanie wcale nie jest tak proste, jak się wydaje. Na drodze do sukcesu jako infuencer na Instagramie mogą bowiem stanąć... zakazane hashtagi.
Prowadzenie z sukcesem konta na Instagramie niestety nie jest tak proste, jak się wydaje Fot. Tomasz Stanczak / Agencja Gazeta
Do tego, że Instagram już dawno przestał być tylko platformą do chwalenia się swoim zwierzakiem lub sałatką z awokado, nie trzeba nikogo przekonywać. Nie chodzi już o zdjęcia, chodzi o biznes. Instagramer, influencer to już zawód – prowadząc konto, może (sporo) zarobić, nie mówiąc już o reklamowaniu na "Insta" swojej firmy.

Tylko że taki sukces wcale nie jest taki łatwy do osiągnięcia. Regularne wstawianie zdjęć, aktualizowanie instastory, współpraca z firmami... A nawet bycie wzorowym instagramerem już nie wystarczy. Bo wystarczy jeden zły hashtag i już po tobie.


Przedstawiamy zakazane hashtagi.

Tajemnica poliszynela
# – symbol potęga. Kratka, czyli po angielsku hash, to instagramowy bóg. Nawet jeśli prowadzimy najlepsze konto na świecie – z cudownymi zdjęciami i dowcipnymi opisami, nie zajdziemy daleko bez hashtagów.

Hashtagi, które spopularyzował właśnie Instagram (na Facebooku nie moją one aż takiej racji bytu) porządkują treść. Instagramowanie bez nich byłoby praktycznie niemożliwe. Bo jak mielibyśmy znaleźć zdjęcia kotów lub Bradley'a Coopera, gdyby nie hashtagi #cats i #bradleycooper. Instagramowie kratki tworzą kategorie i pozwalają znaleźć, co tylko sobie wymarzysz.

Ale Instagram sam sobie strzelił w stopę hashtagami. W pewnym momencie zaczęło być ich tak dużo, że platforma przestała sobie z nimi radzić. Ludzie wcale nie oznaczali tego, co faktycznie było na zdjęciu, ale to, co miało większą szansę na kliknięcie. Niektórzy desperaci opisywali swoją nawet najnudniejszą fotkę gromadą hashtagów, w tym denerwującymi żebrami o lajki: #Follow4follow, #f4f, #l4l #likemyphoto czy #instalike.

Instagram zaczął więc hashtagi kontrolować. A kontrola wiąże się też oczywiście z zakazami. Tak powstały zakazane hashtagi.
Fot. screen ze strony www.jbanaszewska.com
Chociaż jak podkreśla Joanna Banaszewska, szkoleniowiec i autorka książek o Instagramie "Instacademy", Instagram nigdy wprost nie potwierdził tego, że blokuje hashtagi. Co nie zmienia faktu, że to blokowanie faktycznie ma miejsce.

– Osobiście uważam, że Instagram ukrywa zdjęcia pod niektórymi hashtagami, ponieważ musi zapanować nad gigantyczna ilością contentu. W większości przypadków chodzi o niestosowne treści. Ktoś gdzieś czerpie fun z tego, że udostępnia pornograficzne treści pod normalnymi hahstagami i zalewa tym Instagram – tłumaczy.

Książki, Beyoncé i cycki
Jednak Instagram, jako kontroler treści, zjadł swój własny ogon. Bo wśród zakazanych hashtagów są te całkowicie... niewinne.

Ale do rzeczy. Jaki hashtag jest "be"? Lista jest długa. Zakazanych jest bowiem ponad 114 tysięcy "kratek"! Niektóre z nich są zbanowane na stałe, inne tylko tymczasowo.

Bo zakazane jest na przykład słowo #books (książki), co jest prawdziwym utrapieniem dla licznych na Instagramie bookstragramerów.

Oprócz tego zakazane są: #beautyblogger (blogerka urodowa), #date (randka, data), #easter (Wielkanoc), #fitnessgirls (dziewczyny, które są fit), #like, #models czy #snapchat,

Są też zakazane hashtagi, które na Instagramie są jednymi z najpopularniejszych. Bo czy ktoś wyobrażał sobie w pewnym momencie zdjęcie amerykańskich naleśników z toną bitej śmietany i Nutellą bez znaczka #pornfood? Albo (w przypadku dziewczyn) selfie okraszone #instagirl?

Fan Beyoncé nie może także dać upustu swojej miłości do Queen Bey poprzez hasztag #beyonce, a amatorka plaży niestety nie pochwali się swoim #bikinibody (zgrabną sylwetką). A jeśli jestem fanem boho, lepiej nie rób hashtagu #boho.

O tych "złych" zakazanych hashtagach mówić z kolei nie trzeba. Bo raczej wiadomo, że nie przejdą znaczniki: #sex czy #hottie. Ale co ciekawe zakazane są też niewinne #kissing (całowanie), #lesbian czy #gays, a dozwolone są... #porno i #penis. Przejdą także swojskie #cycki czy #dupa.

– Parę lat temu był hashtag #hornyasfuck [napalony jak cholera – red.], oczywiście od razu go zablokowano. Więc ludzie zaczęli używać #hornyasfuckkk, ale Instagram też go zbanował. Zabawa trwała kilka ładnych miesięcy, aż ci uparci doszli do taga o treści #hooooooornyyyyyyyaaaasssssfuuuuuckkk – opowiada Joanna Banaszewska.
Fot. screen ze strony www.jbanaszewska.com
Jak zauważa autorka "Instacademy", trudno tak naprawdę powiedzieć, czemu niektóre hashtagi są zakazane, a inne nie. – Miejmy nadzieje, że zablokowanie #books, to efekt tego, że ten hashtag kojarzył się z #boobs [cycki – red.], a nie chęć ogłupienia społeczeństwa – śmieje się.

I dodaje: – Niektóre hashtagi wprost są oznaczone jako ukryte, niektóre nie. Na przykład przy tych pornograficznych po prostu treści się nie ładują. Dlaczego zablokowanie #kissing? Na pewno też były tam porno treści, a był wyszukiwany przez normalnych ludzi.

Groźba shadowbana
No dobrze, ale co właściwie oznacza dla nas, użytkowników Instagrama, blokada hashtagów?

Dla tych, którzy prowadzą swój profil dla siebie i znajomych, którzy nie liczą na więcej niż kilkadziesiąt lajków, właściwie nic. Ale gorzej z instagramerami, infuencerami i właścicieli firmowych profili. Słowem z tymi wszystkimi, którzy tych lajków chcą jak najwięcej.

Jeśli wpiszemy zakazany hashtag, to nasze zdjęcia się pod nim nie wyświetlają. Czyli ktoś, kto przegląda hashtag #instagirl, nie znajdzie pod nim naszych zdjęć. A to dla każdego instagramera to cios w serce.

– Instagram potwierdził również, że jeśli używamy zakazanych hashtagów lub takich, które nie maja związku ze zdjęciem (albo w ogóle za dużą ilość różnorodnych #), to jesteśmy uważani za SPAM konto – w efekcie obcinają nam zasięgi, czyli nasze posty widzi mniejsza grupa naszych obserwatorów – tłumaczy Joanna Banaszewska.

To obcinanie zasięgów to tak zwany shadowban, czyli kara za umyślne bądź nieumyślne wykonywanie zakazanych czynności, czyli jak podkreśla Banaszewska, tych spamerskich lub niezgodnych z regulaminem Instagrama. Serwis istnienia shadowbana też nie potwierdził, ale instagramerzy i tak panicznie się go boją.

Ale to jeszcze nie jest najgorsze. – Używanie zakazanych hashtagów finalnie może doprowadzić do usunięcia konta – dodaje Banaszewska.

Świat Instagramera ma tę groźbę na uwadze, dlatego istnieją już strony, na którym można sprawdzić, czy używany przez nas hashtag jest "dobry" czy "zły". To na przykład polski HasztagBan.pl albo Bannedhashtags.com.

Można zresztą sprawdzić to samemu. Wystarczy wpisać w pasku wyszukiwaniu wybrany przez siebie hashtag – jeśli nie wyskakuje, to jest zablokowany.
Fot. screen z Instagrama
Ale to, że pojawia się w wynikach wyszukiwania nic jeszcze nie znaczy. Jeśli klikniemy na taki hashtag w jednym z postów, możemy bowiem znaleźć informację, że posty są ukryte. Wtedy również mamy do czynienia z blokadą.

#Food kontra #vegandinner
Joanna Banaszewska radzi, aby przed opublikowaniem każdego posta upewnić się, że hashtag jest bezpieczny.

Szkoleniowiec zdradza też kilka innych hashtagowych sztuczek. – Przede wszystkim nie powinno się używać dużych hahstagów. Podczas wpisywania # pod zdjęcie automatycznie używamy tego z dużą liczbą obok. Ta liczba to ilość zdjęć pod hashtagiem i trzeba pamiętać, że im jest ona większa, tym mniejsze prawdopodobieństwo, że ktoś nasze zdjęcie zobaczy. Dlatego ogólne, wielkie tagi, jak #couple, #love czy #summer nie mają sensu – mówi.

Banaszewska radzi więc, aby używać hashtagów bardziej sprecyzowanych.

– Nie wpisujmy #food, ale #vegandinner albo #breakfastideas. Polecam też używać polskich hashtagów oraz takich, które w obecnym momencie są popularne. Na przykład #jesień czy #idąświęta - ludzie szukają inspiracji! – proponuje.

Jak więc widać, instagramowanie wcale nie jest takie proste.