"Lech Kaczyński by do tego nie dopuścił". 10 lat temu pokazano, jak godnie świętować niepodległość
800 gości z Polski i zagranicy, w tym 16 szefów państw i rządów. Gala w Teatrze Wielkim zorganizowana z ogromnym rozmachem. Tak wyglądały obchody 90. rocznicy odzyskania niepodległości, za które w 2008 roku odpowiadał prezydent Lech Kaczyński. Choć mocno krytykowano tamte obchody, wtedy udało się coś, z czym PiS nie poradził sobie na 100-lecie. – Wściekam się. Wszystko się we mnie gotuje – mówi naTemat Michał Kamiński, sekretarz stanu w kancelarii prezydenta Kaczyńskiego.
"Jaskrawy dowód izolacji Polski"
– Lech Kaczyński by do czegoś takiego nie dopuścił. To jest kompletnie spartaczone. Przez to, że nikogo nie będzie na 100-leciu niepodległości władze dają stempel, że Polska jest izolowana. To jest jaskrawy dowód izolacji Polski. 10 lat temu do Polski przyjechali prezydenci, przedstawiciele rządów i parlamentów innych państw. Było ich kilkunastu. Lechowi Kaczyńskiemu udało się ich zaprosić – wspomina w rozmowie z naTemat Michał Kamiński, wtedy sekretarz stanu w kancelarii prezydenta Kaczyńskiego.
Do Teatru Wielkiego wchodzili po czerwonym dywanie. Gości witała para prezydencka.
Fot. Wojciech Olkuśnik / AG
"Ze strony MSZ nie było sabotażu"
Od tamtej pory minęła cała epoka. – Polska za czasów prezydenta Lecha Kaczyńskiego i premiera Donalda Tuska nie była krajem izolowanym w Europie. Wściekam się i wszystko się we mnie gotuje, bo 100 lat to ważna rocznica, a jedyna rzecz, która na świecie się z niej przebije, to prezydencki marsz z udziałem narodowców – mówi Michał Kamiński.
Atakowani za brak zagranicznych gości politycy PiS tłumaczą, że termin jest niefortunny, bo 11 listopada to święto w wielu krajach z okazji zakończenia I wojny światowej. Kamiński: – Wtedy 11 listopada nie odmówili przyjazdu, dlaczego mieliby odmówić teraz? Wiele rzeczy zmieniło się na świecie przez 10 lat, ale nie kalendarz.
Wspomina, że zaproszenia zaczęto wysyłać latem. – To była robota dyplomatyczno-polityczna. Bardzo mi zależało, żeby byli prezydenci krajów bałtyckich, Ukrainy, Gruzji i naszych sąsiadów. Gdzie mogłem, dzwoniłem osobiście. Znałem Saakaszwilego, Adamkusa, również prezydenta Estonii, z którym wcześniej siedziałem w Parlamencie Europejskim. Ale działaliśmy też siłami MSZ, który był wtedy w rękach PO i Biura Spraw Międzynarodowych w Kancelarii Sejmu. Była pełna współpraca. Ze strony MSZ nie było żadnego sabotażu. Bal niepodległości miał być balem wielopartyjnym – opowiada.
Organizacją obchodów zajmował się razem z Mariuszem Handzlikiem, który zginął w katastrofie smoleńskiej.
Kaczyński z Sikorskim przy jednym stole
Na balu-gali w Teatrze Wielkim pojawił się i były prezydent Aleksander Kwaśniewski, i Tadeusz Mazowiecki, byli posłowie lewicy, i prawicy. Lech i Jarosław Kaczyński siedzieli przy jednym stole z szefem MSZ Radosławem Sikorskim i Aleksandrem Kwaśniewskim.
Już wtedy dawało się jednak odczuć pewne tarcia, które dziś odczuwamy bardziej. Premier Donald Tusk, choć uczestniczył w obchodach, w gali nie wziął udziału. W świat poszła też informacja, że zaproszenia nie otrzymał prezydent Lech Wałęsa.
"Wtedy nie było 220 milionów" • Adam Lipiński
Michał Kamiński podkreśla, że na organizację obchodów nie mieli wtedy tyle pieniędzy co organizatorzy mają dziś. Nie było żadnej fundacji, nie było też pełnomocnika rządu, który ogarniałby całość. – Nie było 220 milionów – mówi. Korzystali z różnych możliwości. Na przykład jedzenie na bal dostarczyły rolnicze stowarzyszenia.
Co zrobiłby dziś, gdyby odpowiadał za organizację 100. rocznicy? – Świetny film reklamowy dla CNN, tam reklamuje się Katar i inne państwa. Można by zrobić go w różnych językach. Ogłoszenia w czołowych gazetach europejskich, które by mówiły o tym, że Polska celebruje ważną rocznicę. My nie mieliśmy na to budżetu. A oni nawet na to nie wpadli – kwituje.