Nieznane kulisy odejścia Kuszewskiego z "M jak miłość". "Zapaliła mi się czerwona lampka"

Bartosz Świderski
We wtorek 13 listopada zostanie wyemitowany pożegnalny odcinek "M jak miłość" z udziałem Kacpra Kuszewskiego. Odtwórca roli Marka Mostowiaka przybliżył "Faktowi" kulisy swojego odejścia z serialu.
Kacper Kuszewski przypomniał historię Małgorzaty Kożuchowskiej. Fot. Mikołaj Kuras / Agencja Gazeta
Kuszewski zdradził, że jego decyzja o odejściu była znana twórcom już na początku roku. – Dzięki temu można było tak poprowadzić wątek Marka w scenariuszu, by wszystko miało sens. Nie chciałem nagle zapaść na jakąś nieuleczalną chorobę albo skończyć w wypadku w kartonach – wytłumaczył Kuszewski.

Nawiązał tym samym do pamiętnej sceny z Hanką Mostowiak (Małgorzata Kożuchowska), która zginęła po tym, jak kierowane przez nią auto uderzyło w... puste kartony.

Niedawno Małgorzata Kożuchowska ponownie pojawiła się na planie "M jak miłość". "Super Express" informował, że aktorka mogłaby pojawiać się we wspomnieniach innych bohaterów (podobnie jak Andrzej Młynarczyk jako Tomek Chodakowski) lub zagrać siostrę bliźniaczkę Hanki Mostowiak. Producenci zaprzeczyli jednak takim doniesieniom.


Kacper Kuszewski wspomina, co było dla niego bodźcem do opuszczenia planu popularnego serialu. – Gdy ludzie na ulicy zaczęli do mnie mówić "panie Marku", to zapaliła mi się w głowie czerwona lampka. W końcu powiedziałem sobie, że wreszcie nadszedł czas, by zniknąć z ekranu – powiedział.

– Nie ukrywam, że serial zapewnił mi finansową stabilizację. Poza tym nie musiałem biegać na castingi i latami czekać na role. Jestem szczęściarzem – dodawał.

Co dzieje się na planie "M jak miłość"
Przypomnijmy, że Kacper Kuszewski parę miesięcy temu powiadomił o niewłaściwych praktykach na planie "M jak miłość".

– Ludzie w ekipie filmowej są albo zatrudnieni na umowy o dzieło, albo mają własną działalność gospodarczą, co powoduje, że prawo pracy ich nie obejmuje. Dzień pracy ekipy trwa 12 godzin. Często zdjęcia są w sobotę, a nawet zdarza się, że w niedzielę, więc to sześć dni po 12 godzin – ujawnił w rozmowie z Plejada.pl.

źródło: "Fakt"