Japoński hit dostał nowe serce. Nissana Qashqai z silnikiem 1.3 wcale nie trzeba wstydzić się na autostradzie

Mateusz Marchwicki
Nissan Qashqai – klasyk nad klasyki, jeżeli chodzi o segment crossoverów. Jak na razie nowej generacji japońskiego hitu nie ma się co spodziewać, co nie oznacza, że nie zachodzą w nim zmiany. Tym razem trzeba ich szukać pod maską, gdzie inżynierowie dostali pole do popisu.
Nissan Qashqai. Tym razem zmienił się silnik, który jest mniejszy, ale z pewnością nie jest zawalidrogą. Fot. Nissan
Kto wie, jak wyglądałyby dzisiejsze ulice, gdyby nie Nissan, który w 2006 roku postanowił wypuścić na rynek samochód, który będzie połączeniem SUV-a i kombi. Już na samym początku Qashqai był obliczony na rynkowy sukces. Jak się okazało, ten model był (i nadal jest) dźwignią wyników sprzedaży japońskiej marki w Europie.

Idąc za powiedzeniem "lepsze wrogiem dobrego" Japończycy nie palą się do szybkiej zmiany generacji. Nie oznacza to jednak, że nie mają pomysłu na nowości. Tym razem postawiono na małą rewolucję pod maską.

Ale najpierw – jak wygląda?

Klasyka gatunku
Przypomnijmy sobie najważniejsze rzeczy o tym aucie. Zarówno wewnątrz, jak i na zewnątrz, Nissan Qashqai nadal jest nowoczesnym, ale nie przestylizowanym crossoverem. Ten samochód jest po prostu ładny.


Ostro narysowane przednie reflektory LED ze światłami do jazdy dziennej w kształcie przypominającym bumerang, masywna maska, trochę spokojniejszy tył samochodu i dwa przetłoczenia po bokach – tak można opisać najbardziej charakterystyczne elementy karoserii.
Fot. Nissan
W środku nie jest już tak dobrze. Ale najpierw dobre strony. A do tych z pewnością należy zaliczyć fotele i tylną kanapę. Siedzi się na nich wygodnie, a dłuższe podróże nie sprawiają problemów. Do ładnych należy też zaliczyć spłaszczoną u dołu kierownicę.
Fot. naTemat
Fot. Nissan
Trzecim elementem godnym uwagi jest system multimedialny Nissan Connect. Na pierwszy rzut oka taki sam, ale po jego dotknięciu (tak, nareszcie przedpotopowy ekran zamienił się w dotykowy!) widać różnicę. Funkcjami sterujemy podobnie jak w smartfonie, a menu nie jest nadzwyczaj skomplikowane.
Fot. Nissan
Z resztą jest niestety gorzej. Tablica rozdzielcza nie powala wyglądem ani wygodą, a plastiki są po prostu twarde. No i schowek przed pasażerem zamyka się z niepokojącym trzaskiem. Wszystkie elementy i moduły są jednak solidnie spasowane.

Bagażnik ma 410 litrów. Niektórzy konkurenci mają większe kufry, ale na rodzinne potrzeby i ten powinien być wystarczający. Dostęp do niego ułatwia wysoko podnoszona klapa i duży otwór załadunkowy.

Jak to jedzie?

Właściwości jezdne Qashqaia to pokaz poprawności. Zawieszenie jest komfortowe, a na dynamicznie pokonywanych wybojach (których na lokalnych drogach pod Gnieznem, gdzie sprawdzaliśmy nowy silnik, nie brakuje) jest stabilne i utrzymuje półtoratonowe auto w ryzach. Układ kierowniczy do sportowych nie należy, ale do połykania kolejnych kilometrów po różnych drogach nadaje się w sam raz.
Fot. Nissan

Nowość – silnik

Nowe serce
Prawdziwa nowość to jednostka napędowa. Dotychczas Nissana Qashqai mogły napędzać diesle i dwa silniki benzynowe: 1.2 115 KM i 1.6 163 KM. Nissan zdecydował się na zastąpienie dwóch "benzyniaków" zupełnie nową jednostką o pojemności 1.3. Jest to wynik aliansu japońskiej marki z Renault, Mitsubishi i Daimlerem (ten sam silnik znajdziemy w nowym Mercedesie klasy A).
Fot. naTemat
Silnik to ogromna ilość nowatorskich rozwiązań ("mokre" sprzęgło, głowica w kształcie delty czy większe ciśnienie wtrysku paliwa), ale dla przeciętnego klienta salonów Nissana ważne są informacje o dostępnych odmianach.

Mały silnik, który musiał poddać się szeroko stosowanemu downsizingowi, może mieć 140 lub 160 koni mechanicznych. Dodatkowo mocniejsza odmiana może współpracować z automatyczną dwusprzęgłową skrzynią biegów DCT. I właśnie taką wersją przyszło mi jeździć po kujawskich i wielkopolskich drogach.
Fot. naTemat
Silnik pracuje cicho (na szczęście Nissan zostawił w motorze cztery cylindry), a uszom kierowcy i pasażerów pomaga dobre wyciszenie wnętrza. Skrzynia biegów pracuje płynnie i na potrzeby rodzinnego crossovera jest wystarczająca. Zastrzeżenia można mieć do dźwięku silnika przy gwałtownym przyspieszaniu, ale pięknego odgłosu sportowej jednostki nie było co się spodziewać.

Elastyczność silnika jest na wysokim poziomie. Wyprzedzanie nie jest problemem, a i płynna jazda ze stałą prędkością nie sprawia problemów. Po prostu: siadamy, odpalamy i bez zbędnych zmartwień pokonujemy kolejne dziesiątki kilometrów.
Fot. Nissan
A, i jeszcze jedno. Nissan obiecuje spalanie na poziomie 5,8 litrów na sto kilometrów, które przyznajmy, jest nieosiągalne. W czasie testu udało mi się zejść do około 8,5 litra. Przy bardziej spokojnej i wolniejszej jeździe, można zapewne "wykręcić" wynik o pół litra mniejszy. Większych oszczędności nie ma się co spodziewać.

Ile kosztuje?

Ceny Qashqaia zaczynają się od 84 490 złotych. Jednak topowa konfiguracja, którą miałem okazję jeździć, to już wydatek 141 390 zł, a to już sporo. Zwłaszcza, że do silnika benzynowego nie można dokupić napędu 4x4. Trudno jednak uwierzyć, że sprzedaż popularnego w Europie Nissana miałaby się załamać. Qashqai to ojciec wszystkich crossoverów i jest po prostu skazany na sukces.
Fot. Nissan