Projekt Dudy wzbudził niepokój. "Utrata mocy obowiązującej umowy międzynarodowej"

Tomasz Ławnicki
Celem nowelizacji – jak czytamy w uzasadnieniu prezydenckiego projektu – jest wprowadzenie do ustawy pojęcia "utraty mocy obowiązującej umowy międzynarodowej". Te słowa wzbudziły od rana niepokój, gdy na stronach sejmowych zauważono, jaki dokument trafił w czwartek na biurko marszałka Sejmu.
Prezydent Andrzej Duda złożył w Sejmie projekt ustawy o zmianie ustawy o umowach międzynarodowych. Fot. Sławomir Kamiński / Agencja Gazeta
"No i pozamiatane, teraz mogą nie słuchać się Unii i wyjść z niej w każdej chwili" – skomentował jeden z internautów. "Pachnie polexitem" – dodał inny. Niepokój wzbudził dokument, jaki Andrzej Duda złożył w Sejmie i który od razu został skierowany do opinii Biura Legislacyjnego.
Andrzej Duda w czwartek złożył w Sejmie projekt, w którym mowa jest o zasadach "utraty mocy obowiązującej umowy międzynarodowej".Fot. screen ze strony sejm.gov.pl
Sam projekt nowelizacji mieści się zaledwie na jednej stronie. Prawie trzy strony zajmuje zaś jego uzasadnienie.

Brak możliwości wykonywania umowy
"Obecnie w ustawie nie występuje pojęcie utraty mocy obowiązującej umowy
międzynarodowej" – czytamy w uzasadnieniu projektu. Autorzy tłumaczą, że obecnie możliwa jest utrata mocy umowy międzynarodowej na drodze jej wypowiedzenia, a to za mało. "W praktyce, umowa międzynarodowa może jednak utracić moc obowiązującą również w inny sposób niż poprzez jej wypowiedzenie" – pada w uzasadnieniu. Jednym z wymienionych powodów jest zaś "całkowity brak możliwości dalszego wykonywania umowy".




Kwestionowanie członkostwa w UE
Wniosek Zbigniewa Ziobry był datowany na 4 października. Pismo dotyczy zakresu w jakim Traktat o funkcjonowaniu Unii Europejskiej dopuszcza występowanie przez sąd z pytaniem prejudycjalnym. Prawnicy tym pismem byli zszokowani.

– Kwestionowanie prawa Trybunału Sprawiedliwości do odpowiadania na pytania prejudycjalne polskich sądów jest kwestionowaniem naszego członkostwa w UE. Minister Ziobro bawi się prawem jak zapałkami, a jak będzie z tego pożar, powie, że to wina sędziów – komentował wówczas prof. UW Marcin Matczak.