Kolejni mundurowi skarżą na wiceministra Zielińskiego. Chodzi o kuzyna ochroniarza Kaczyńskiego

Mateusz Marchwicki
Zła passa wiceszefa MSWiA odpowiedzialnego za służby mundurowe trwa. Do mundurowych, którzy zaczęli donosić o patologiach związanych z wpływami Jarosława Zielińskiego na Podlasiu, dołączyli strażacy. Na jaw wychodzą także kolejne dziwne wizyty wiceministra.
Coraz większe problemy wiceministra Zielińskiego. Fot. Łukasz Antczak / Agencja Gazeta
Przypomnijmy, kilka dni temu posłanka PO Bożena Kamińska odczytała w Sejmie fragmenty listu od policjantów z Suwałk, w którym mundurowi opisali "zwyczaje" w tamtejszej policji. A było to m.in. przebieranie policjantów za funkcjonariuszy SOP, ochronę posesji wiceszefa MSWiA przez funkcjonariuszy, a nawet "błyskanie" mu światłami na powitanie. Sam Zieliński utrzymuje, że to nagonka medialna.

Zaraz potem odezwali się policjanci z innych miejsc na Podlasiu: Augustowa, Sejn i Grajewa. Tam dochodziło także do zmuszaniu do uczestniczenia w mszach świętych i uroczystościach - zamiast pracy w terenie.


Teraz przyszła kolej na zambrowską policję. Jeden z policjantów opisał sytuację niedawnego powołania zastępcy komendanta w Zambrowie. Okazuje się, że jest on kuzynem ochroniarza Jarosława Kaczyńskiego. Na uroczystości jego zaprzysiężenia również pojawił się wiceszef MSWiA.

Jednak nie tylko policjanci donoszą o patologiach, które pielęgnuje wiceminister Zieliński. Skarżą się także strażacy, którzy narzekają na Leszka Suskiego, Komendanta Głównego Państwowej Straży Pożarnej. Jeden z najbardziej zaufanych ludzi wiceministra ma traktować Komedę Główną PSP jak "prywatny folwark". "Jego motto brzmi: ja zatrudniam i ja zwalniam. W chwili obecnej jest ponad 80 wakatów, ludzie odeszli, bo nie wytrzymali nerwowo" – napisał strażak.

"A są to ludzie, od których my młodzi powinniśmy się uczyć fachowej, rzetelnej, strażackiej roboty. A chętnych do pracy w KG PSP brak. Komendant Główny nie liczy się z nikim i z niczym" – dodał.

źródło: wyborcza.pl