"Je z podłogi, trzymają go w izolatce". Przyjaciele Polaka więzionego w Emiratach apelują o pomoc

Daria Różańska
– Wiem, że ze strony Artura to akt desperacji. Pewnie uznał, że to ostateczność. W poprzednim więzieniu miał kontakt ze znajomymi. I on liczył na to, że wyjdzie. Na pewno nie jest to zwykła sprawa. Myślę, że narkotyki to tylko pretekst do zatrzymania – mówi Agata, przyjaciółka Polaka, który od siedmiu miesięcy przebywa w więzieniu w Zjednoczonych Emiratach Arabskich. Ten ma być więziony w niehumanitarnych warunkach, bez dostępu do niezbędnych leków.
Artur Ligęska od 30 kwietnia przebywa w więzieniu w Emiratach Arabskich. Jego przyjaciele upublicznili dramatyczny apel z prośbą o pomoc i nagłośnienie sprawy. Fot. Facebook / Artur Ligęska
Przyjaciele Artura w sieci zamieścili dramatyczny apel, który ten nagrał w więzieniu na pustyni w Abu Dabi. Polak przebywa tam od dwóch miesięcy, wcześniej przez pół roku więziony był w Dubaju.
Artur Ligęska
fragment apelu zamieszczony na YT

Od siedmiu miesięcy jestem w więzieniu, a ostatnie dwa trzymają mnie w izolatce w więzieniu w Al-Sadr, na pustyni w Abu Dhabi, bez łóżka, bez materaca, bez prysznica, odizolowany całkowicie od świata. Od pierwszego dnia aresztu notorycznie odmawiane są ważne dla mojego zdrowia leki, rozprawy w sądzie nie odbywają się pomimo planowanych terminów.

Mężczyzna w dwuminutowym nagraniu, które 16 listopada zamieszczono w sieci, opowiada również o tym, dlaczego w październiku 2017 roku zdecydował się wyjechać do Dubaju. Szczerze przyznaje, że w Polsce "zawaliło mu się życie: zdrowie, związek, brutalne odebrano mu firmę, próbowano niszczyć jego i dorobek".

Tłumaczy, że w Emiratach szybko "odzyskiwał siłę, wiarę w siebie, budował życie od nowa". Ale wszystko skończyło się w kwietniu tego roku. Wtedy Ligęska chciał wylecieć do Europy, na lotnisku w Dubaju miał usłyszeć: "Wróć do domu i zastanów się". Tego samego dnia miał zostać aresztowany pod zarzutem "związku z narkotykami". Przedstawiciele Ambasady RP w Abu Zabi i polskiego MSZ poinformowali nas, że znają sprawę Ligęski.


– Od momentu otrzymania informacji o zatrzymaniu, konsul podejmuje na rzecz zatrzymanego obywatela polskiego działania przewidziane przepisami polskimi i emirackimi oraz pozostaje z nim w stałym kontakcie. Konsul RP w Abu Zabi monitoruje postępowanie prowadzone przez emiracki wymiar sprawiedliwości pod kątem dopełnienia określonych prawem procedur –powiedział nam Jakub Sławek z Ambasady RP w Abu Zabi.

W podobnych słowach odpowiedziało nam MSZ. Dodając:– Jednocześnie informujemy, że ze względu na wrażliwy charakter sprawy, ochronę danych osobowych oraz dobro postępowania Ministerstwo nie udziela szczegółowych informacji osobom postronnym, niebędącym stroną postępowania.

Skontaktowaliśmy się także z wieloletnią przyjaciółką pana Artura – Agatą. To do niej 16 listopada zadzwonili jego znajomi z Emiratów Arabskich i przekazali jej nagrany apel. Jej zadanie było proste: rozpowszechnić nagranie, skontaktować się z przedstawicielami polskich, zagranicznych mediów, politykami (Andrzejem Dudą, Donaldem Tuskiem) i papieżem Franciszkiem.

Pan Artur przebywa w izolatce w więzieniu w Abu Zabi, rodzina i przyjaciele nie mają z nim kontaktu. Jak więc udało się nagrać ten jego apel?


Agata: Po tym, jak przeniesiono Artura z więzienia w Dubaju do Abu Zabi, nikt nie miał z nim kontaktu. Tylko konsul może go odwiedzać. Właściwie nie wiemy dlaczego. Normalni więźniowie mają lepsze warunki i możliwość wykonywania telefonów. A jemu nawet jedzenie rzucają na ziemię, zamknięto go w izolatce.
YouTube / Artur Ligęska

Skoro nie może wykonywać telefonów i przyjmować wizyt, to jak udało się nagrać apel?


Jakimś cudem Arturowi udało się wyprosić, aby mógł wykonać telefon. Zadzwonił do znajomych z Emiratów. Podał im mój numer telefonu, imię i przez telefon odczytał ten apel. Oni to nagrali i mi przekazali. Dostałam to dokładnie 16 listopada.

Wcześniej ten sam apel Artur odczytał na sali rozpraw. Podobno strasznie płakał, emocje wzięły górę. Chociaż on jest silny psychicznie. Martwię się tylko o jego zdrowie, bo nie dostaje potrzebnych leków. MSZ ma całą dokumentację medyczną. Bardzo kłopotliwe jest to, że tam zachorował. Schudł 20 kilogramów, zapuścił brodę.

Dlaczego przekazał Wam ten apel. Myśli pani, że to akt desperacji?

Myślę, że on wcześniej próbował działać inną drogą, ale sam uznał, że trzeba zmienić strategię, dlatego pewnie wymyślił ten apel. On wiedział, że ja nie odpuszczę i na pewno poruszę niebo i ziemię, żeby mu pomóc.

Wiem, że z jego strony to akt desperacji, pewnie uznał, że to ostateczność. W poprzednim więzieniu miał kontakt ze znajomymi. I on liczył na to, że wyjdzie. Wszystko na to wskazywało. Tam sprawa się pozytywnie dla niego zakończyła. Przyznano mu adwokata z urzędu, ale ten nie stawił się na rozprawę.

Dlaczego i po jak długim czasie przeniesiono go z więzienia w Dubaju do Abu Zabi?

30 kwietnia został zatrzymany, natomiast w Abu Zabi jest od dwóch miesięcy. Pewnie został przeniesiony z Dubaju do Abu Zabi, bo tam mieszkał. Ale to tylko moje domysły.

Z jakiego powodu pan Artur trafił do więzienia?

Nie mam pewności, jak sam powiedział "pod zarzutem w związku z narkotykami". Ale w jego krwi nie wykryto narkotyków. I Artur nie przyznaje się do winy.

Co mu zarzucają: że zażywał narkotyki, czy że je posiadał, sprzedawał?

Tego niestety nie wiem. Rozmowa z jego znajomymi została przerwana.

W jakich warunkach pan Artur przebywa? Jak jest traktowany?

Nie ma się do kogo odezwać, bo nikogo obok niego nie ma, a strażnicy nie rozmawiają po angielsku. A Artur ich językiem się nie posługuje. Wiem też, że musiał podpisać jakieś dokumenty. Grożono mu, że jeśli tego nie zrobi, to spędzi w więzieniu dwa lata.

Czego dotyczyły te dokumenty?

Najprawdopodobniej jedne z nich związane były z otrzymaniem opieki lekarskiej, której nie miał.

Prawdą jest, że dwukrotnie próbowano go konwertować na islam, obiecując, że szybciej wyjdzie z więzienia?

Tak, ale wiem, że Artur tego nie zrobi. On całe swoje życie zawierzył Bogu. On liczy na to, że stanie się cud. Wiem, że ten apel to akt desperacji. Artur jest twardą osobą, wiele w życiu osiągnął, wiele stracił.

Dlatego w 2017 roku wyjechał do Emiratów? Zakończył też swoją działalność biznesową związaną z branżą fitness.

Wszystko stracił, miał problemy zdrowotne, chciał zmienić otoczenie. Wiedział, że jest dobry w swoim fachu. Chciał stworzyć coś fajnego gdzie indziej. Widział, że w Polsce zrobił wszystko, co mógł.

Dlaczego wyjechał akurat do Emiratów?

Nie wiem, może miał tam znajomości... W Polsce zakładał swoje kluby fitness. Przeszedł wszystkie szczeble kariery w swoim zawodzie: od trenera personalnego, instruktora fitness, managera klubu, dystrybutora sprzętu. Wszystko po to, żeby założyć swój własny klub.

O wiele rzeczy nie zdążyłam go dopytać. Nagle urwał nam się kontakt. Właściwie z dnia na dzień. Tego dnia, kiedy miał wylecieć z Emiratów, mówił mi, że jak tylko doleci na miejsce, to się odezwie.

I od kwietnia do listopada nie dawał znaku życia. Szukaliście go?

Tak, uruchomiłam wszystkie kontakty. Później uznałam, że może rzeczywiście chce się gdzieś zaszyć, poukładać sobie pewne rzeczy, przemyśleć. Ale mimo wszystko było dla mnie dziwne, że nie daje znaku życia i nadal go szukałam. Nikt z grupy naszych znajomych nie wiedział, co się z nim dzieje aż do 16 listopada.

Czy on chciał w kwietniu na stałe wrócić do Polski?

Nie wiem, czy chciał wrócić na stałe teraz. Wiem, że chciał wyjechać z Emiratów. Poinformował mnie, że wyjeżdża i w tym momencie urwał nam się kontakt.

Czy pan Artur miał jakieś problemy w Emiratach Arabskich?

Właśnie nie słyszałam o żadnych problemach. Byłam zaskoczona, że on nagle – końcem kwietnia – zniknął.

A miał problemy z używkami?

Artur prowadził zdrowy tryb życia, więc nic mi na ten temat nie wiadomo.

MSZ i konsul już wiedzą o sprawie pana Artura. Czy macie państwo od nich jakieś informacje?

MSZ i konsul robią wszystko, co w ich mocy. Ale to jest kraj, w którym trzeba wyjątkowo delikatnie działać. Każde słowo może zaszkodzić. Artur przez sześć tygodni miał wybieranego adwokata. W listopadzie odbyła się rozprawa, na której adwokat niestety się nie pojawił. Coś tu jest nie tak.

Ma pani pomysł, o co może chodzić?

Niestety nie, tak jak sam Artur powiedział, może chodzić o jakąś osobę trzecią. Na pewno nie jest to zwykła sprawa. Myślę, że narkotyki to tylko pretekst do zatrzymania.

Pan Artur rozwijał w Abu Dhabi swój biznes, współpracował z kimś?

Pracował nad projektami z wpływowymi ludźmi, którzy mieli razem z nim tworzyć kluby fitness. Nie wiem, na jakim etapie to było. To jest kraj, w którym są duże pieniądze na tego typu inwestycje.

Pomagałam mu z prezentacjami. Wiem, że on chodził na spotkania. Wiem, że decyzje były pozytywne. Nie zdążyłam się więcej dowiedzieć, bo nagle kontakt się urwał.

A czy znał tę kulturę?

Wydaje mi się że znał, zdawał sobie sprawę z tego, co może, a czego nie.

Kontaktujecie się z różnymi organizacjami praw człowieka. Macie już jakiś odzew z ich strony?

Jest odzew, ale na razie część tych organizacji bada temat i sprawdza, z której strony można to ruszyć.

Nie myśleliście o tym, by zatrudnić prywatnego prawnika?

To ogromne koszty i tym najprawdopodobniej zajmuje się rodzina. Wszyscy strasznie to przeżywamy, od czasu tego nagrania nie wiemy, co się z Arturem dzieje.