Krytykowali Polskę za TK, a co sami zrobili? Czynny polityk w niemieckim Trybunale Konstytucyjnym
Pod koniec listopada Stephan Harbarth zostanie wybrany na następcę Ferdinanda Kirchhofa, którego kadencja się skończyła. Jego nominacja od razu wzbudziła kontrowersje. Nie tylko w Niemczech, ale również w Polsce. Harbarth jest czynnym politykiem, deputowanym CDU. A wszyscy pamiętają, jak w Niemczech krytykowano Polskę za reformę sprawiedliwości i upolitycznianie sądów. Sam prezes niemieckiego TK nie krył oburzenia.
– Ja i moi koledzy jesteśmy zatrwożeni sytuacją w Polsce i atakami na Trybunał Konstytucyjny – stwierdził już w 2016 roku.
Potem z jego ust słyszeliśmy, że sytuacja jest dramatyczna. "Jesteśmy w Federalnym Trybunale Konstytucyjnym zaniepokojeni" – mówił w ubiegłym roku. Wytknął, że Polska czerpie korzyści z unijnych dotacji, ale ma problem z Trybunałem Konstytucyjnym: "W ciągu kilku lat i miesięcy niszczy swoją demokratyczną kulturę i system wymiaru sprawiedliwości. To szokujące".
Również w tym roku prawicowe media kpiły z tego, jaki Voßkuhle jest "apolityczny", pisały że przesadził, bo wziął się za pouczanie polskich władz. "Kto chce pomóc populistycznemu ugrupowaniu w zdobyciu na trwałe władzy, ten znacznie ułatwi realizację tego zadania, eliminując Trybunał Konstytucyjny" – stwierdził prezes niemieckiego TK w jednym z wywiadów.
Ogólny przekaz mediów jest jednak taki, że mimo podobieństwa, sytuacja w Niemczech jest inna niż w Polsce, w TK zasiada już dwóch sędziów, którzy mają polityczną przeszłość. Zwraca się jednak uwagę na kontekst właśnie z powodu Polski i Węgier. "Czy w przyszłości w Polsce i na Węgrzech (...) z nonszalancką reakcją nie spotka się każda obiekcja Niemiec, [na zasadzie]: "gdzie tu jest problem? wy robicie to samo"? – zastanawia się "Die Zeit".
Stephan Harbarth ma 46 lat, jest adwokatem, katolikiem, od dwóch lat wiceprzewodniczącym frakcji CDU/CSU w Bundestagu. Ma opinię zwolennika Angeli Merkel. Popierał pakt migracyjny, z którego m.in. Polska się wycofała.
Część zwraca jednak uwagę, że kandydatura została uzgodniona również z opozycją, co w Polsce byłoby dziś raczej nie do pomyślenia.
"Najczęściej partie dogadywały się po cichu"
Niemiecki Trybunał Konstytucyjny tworzy 16 sędziów, jest podzielony na tzw. dwa senaty (każdy po 8 sędziów). Połowę wybiera Bundestag, połowę Bundesrat. By zyskać nominację, kandydat musi uzyskać 2/3 głosów. To ma wykluczyć m.in. radykalnych kandydatów. Ale wyjaśnia też, dlaczego tworzą się koalicje przy wyborze sędziego.
"Takie nominacje uzgadniały dotychczas między sobą największe ugrupowania - CDU/CSU i SPD. Tym razem współdecydować chcą też Zieloni i FDP" – pisał o kulisach wyboru sędziego "Der Spiegel", cytowany przez "Deutsche Welle". Opisywał, że najczęściej największe partie dogadywały się po cichu, ale teraz miały za mało głosów.