Ambasador "dobrej zmiany" popisał się w Islandii. Zarzucają mu zamach na wolność prasy

Rafał Badowski
Polskiemu ambasadorowi w Islandii Gerardowi Pokruszyńskiemu nie spodobał się artykuł w tamtejszej gazecie na temat Marszu Niepodległości. Zażądał przeprosin, a list w tej sprawie wysłał do prezydenta, premiera, parlamentu oraz szefa MSZ.
Gerard Pokruszyński interweniował w sprawie krytycznego artykułu o Marszu Niepodległości w islandzkim dzienniku "Stundin". fot. msz.gov.pl
Artykuł ukazał się w dzienniku "Stundin" 12 listopada. Autor napisał, że polski premier i prezydent szli w tym samym marszu, w którym uczestnikami byli także polscy narodowcy, prawicowi radykałowie, a także włoscy neonaziści. Dziennikarz zacytował Rafała Pankowskiego, założyciela stowarzyszenia Nigdy Więcej, który powiedział, że współpraca między polskim rządem a prawicowymi radykałami jest zagrożeniem dla demokracji.

Pokruszyński w długim liście do "Stundin" oskarżył autora o produkowanie nieprawdziwych informacji o Polsce, manipulację i fake newsy. "Polacy spontanicznie okazali przywiązanie do barw narodowych i oddawali cześć swojej niepodległej Ojczyźnie w 100 lat od jej powstania. Stąd jestem zdumiony, że autor artykułu użył wobec polskich patriotów słów 'naziści' i 'faszyści'" – napisał.


W Islandii politycy i zwykli obywatele uznali, że to niedopuszczalny zamach na wolność wypowiedzi – podaje "Newsweek" . Zauważono, że ostatnia próba wywierania nacisku na niezależnego dziennikarza miała w tym kraju miejsce w latach 30. ubiegłego wieku. Wtedy niemiecki ambasador w podobny sposób próbował uciszać islandzką prasę, która krytykowała III Rzeszę.

Premier Katrin Jakobsdotir powiedziała, że w Islandii prasa jest wolna, a jeśli ktoś czuje się poszkodowany przez dziennikarza, powinien wyjaśniać to na drodze sądowej.

źródło: "Newsweek"