Popis polskiej ksenofobii w Krasnymstawie. Egipcjanin jest katolikiem, a i tak urządzono mu piekło

Daria Różańska
Egipcjanie Mina i Wafik od kilku miesięcy wspólnie prowadzili w Krasnymstawie restaurację "Złota Piramida". Teraz został sam Mina, Wafik nie wytrzymał rasistowskich ataków Polaków, wpadł w depresję i rzucił pracę. – Mnie też każą wracać do domu. Zaczęli mnie atakować. Powtarzałem, że nie jestem muzułmaninem, tylko katolikiem. Pokazałem im nawet krzyż, mój kolega – Wafik – też go miał na szyi. A oni napluli na ten krzyż. Nie zrozumieli, że jestem bardzo religijny, że jestem koptem – opowiada nam Mina.
Zdjęcie poglądowe. Fot. Rafał Mielnik / Agencja Gazeta
– Kazali mi wracać do domu. Wołali na mnie brudas, terrorysta, ciapaty. Nie wiedziałem, co oznacza to ostatnie określenie. Zapytałem żonę. Ona jest Polką, pochodzi z Krasnegostawu, gdzie teraz mamy restaurację. Odpowiedziała mi, że to brzydkie słowo – mówi zmęczony i zrezygnowany Egipcjanin, Mina Safwat. Teraz już przyzwyczaił się, że na ulicy wołają na niego "ciapaty". Krzyczą głośno, nie oglądają się na ludzi. A wtedy wszyscy patrzą na Minę i boją się zwrócić uwagę.



Złota piramida i czarne charaktery




Ale szybko zaczęły się zaczepki: najpierw chuligani celowo zniszczyli krzesło. Byli pijani i agresywni. Policja odwiozła ich na izbę wytrzeźwień. Ale już następnego dnia jeden z nich w towarzystwie innego kolegi wrócił do baru i groził pracownikom. Inni żądali na przykład darmowego kebaba.

"Polska dla Polaków"; "Nie chcemy was w Polsce"; "Wracajcie do domu"; "terroryści"; "ciapaci"; "brudasy" – krzyczeli "klienci" baru. Kiedy Wafik po raz kolejny usłyszał, że jest islamistą, nie wytrzymał. Na dowód, że jest katolikiem pokazał koptyski krzyż, który nosi na szyi. – Oni napluli na ten krzyż. Nie rozumieli, że jesteśmy bardzo religijni, że jesteśmy wyznania koptyjskiego – wspomina Mina.



– Podejrzany o szykanowanie pracownika baru ma postawiony zarzut z art. 119 KK. Zbierane są jeszcze końcowe dowody. Pewnie do końca roku ta sprawa zostanie zakończona – słyszę w Prokuraturze w Hrubieszowie. Prokurator Artur Kubik dodaje, że podejrzani mężczyźni mieli zakaz zbliżania się do pracownika, a nie do właściciela lokalu.

"Cmentarz zamiast restauracji"

Na kolejny atak nie trzeba było długo czekać. 9 października do "Złotej Piramidy" wtargnął mężczyzna po 30., mieszkaniec Krasnegostawu. – Wcześniej nie miał orzeczonego zakazu zbliżania się – informuje nas Marek Kulibab z Komisariatu Policji w Krasnymstawie. Do lokalu przyszedł też 31 października.

– Trzy tygodnie temu, przed Świętem Zmarłych, jeden z chuliganów przyniósł znicz i powiedział, że mnie zabije. Mówił, że tu nie będzie lokalu, ale cmentarz – opowiada ze smutkiem Egipcjanin. Drugi mężczyzna wymownie przesunął dłonią po szyi. W taki sposób pokazał Minie, co go czeka.

– Kierował on groźby z powodu przynależności narodowej, pozostawił zapalony znicz przed drzwiami lokalu gastronomicznego. W związku z tym zachowaniem zgromadzone materiały przekazano do prokuratury – potwierdza Marek Kulibab.

"Nie chcemy was w Polsce"; "Polska dla Polaków" – wykrzykiwali mężczyźni. Mina opowiada, że Wafik dwa razy trafił do szpitala, bo zemdlał ze strachu i ze zdenerwowania. – Miał depresję i zdecydował, że nie wraca do pracy – słyszę.

– To postępowanie toczy się na razie w sprawie. Tu nie ma postawionego zarzutu. Komendzie Policji w Krasnymstawie zostało zlecone uzupełnienie materiału dowodowego – słyszymy w prokuraturze.

"Każdy się boi"

Mina sam został w "Złotej Piramidzie". Chciał zatrudnić pracownika, ale nikt nie chciał przyjść do baru Egipcjanina. – Ludzie się boją. Żona mi pomaga, ale musi też zajmować się naszą trzyletnią córką – mówi Mina.

Nawet na niedzielnych spacerach z rodziną Mina słyszy: "Kue**, ty ciapaty, wracaj do domu". – Tydzień temu szliśmy z żoną i córką i na mój widok ktoś normalnie splunął na ziemię. Boję się, że mogą albo mnie, albo mojej rodzinie zrobić krzywdę. A ja nie mam siły. Kiedyś byłem bardzo silny, ale już teraz nie mam takiej siły. Ja jestem jeden, ich jest wielu – opowiada Mina.

Biznes kręci się bardzo dobrze. Do "Złotej Piramidy" przyjeżdżają klienci z Zamościa, Chełmu czy Lublina. I nikomu nic nie przeszkadza. – Wiem, że nie wszyscy Polacy tacy są. Bardzo kocham wasz kraj, jak swój własny. Ale teraz po prostu jestem zmęczony. Teraz nie wiem, co dalej robić – rozkłada ręce Mina.

Kto pomoże?

Wojewoda lubelski organizował konferencje i potępiał zachowanie chuliganów z Krasnegostawu. Co teraz zamierza zrobić?

– Już wcześniej pan wojewoda spotykał się z komendantem wojewódzkim policji w sprawie zdarzeń z restauracji w Krasnymstawie. Kiedy dowiedział się, że sytuacja nie uległa poprawie, a ci ludzie nadal są nachodzeni przez chuliganów, to zainterweniował ponownie. Po tej rozmowie jeden z bandytów, który złamał zakaz zbliżania się, został zatrzymany i osadzony w areszcie – mówi nam tylko Marek Wieczerzak, doradca wojewody lubelskiego.

Policja też zapewnia, że trzyma rękę na pulsie. – Reagujemy na wszystkie takie zgłoszenia. Los tego mężczyzny jest w naszym zainteresowaniu. Kierujemy patrole i każde zgłoszenie nabiera dalszego toku prawnego – zapewnia podkom. Marek Kulib.

Wafik wyjechał z Krasnegostawu, ale nie z Polski. Przekonuje, że "kocha Polskę i Polaków". – Oprócz tych sytuacji w Krasnymstawie, to poznałem wielu fajnych Polaków – mówi nam Wafik. Ale i dodaje, że teraz jest na lekach antydepresyjnych i od miesiąca szuka pracy. – Nie jest łatwo – dodaje.