Joanna Scheuring-Wielgus #TYLKONATEMAT: Część posłów już czai się na dołączenie do Teraz!

Jakub Noch
To nie jest tylko nowa partia Petru. Teraz! jest partią Joanny Scheuring-Wielgus, Ryszarda Petru i wielu innych osób. Mieliśmy naprawdę dużo czasu na przeanalizowanie błędów, które wcześniej popełnialiśmy. Nigdy dotąd nie byliśmy tak dobrze przygotowani – mówi #TYLKONATEMAT współzałożycielka Teraz! Joanna Scheuring-Wielgus. I zdradza, że są już posłowie, którzy czają się na szybki transfer do jej formacji.
W rozmowie z naTemat.pl Joanna Scheuring-Wielgus zdradza kulisy powstania nowej partii Teraz!. Fot. Sławomir Kamiński / Agencja Gazeta
Trzeba przyznać, że Teraz! to całkiem fajny brand. Niektórzy oddają, że jest on również bardzo praktyczny. Jeśli wam nie wyjdzie, wystarczy dodać kilka słów i będzie "Nie teraz", "Jeszcze nie teraz"...

Spójrzmy na inne brandy partyjne. Mamy w Polsce partię, która ma w swojej nazwie słowa "prawo" oraz "sprawiedliwość", ale w rzeczywistości nie ma nic wspólnego ani z prawem, ani ze sprawiedliwością. Jest też partia, która ma w nazwie hasło "obywatelska”, ale obywatelska nie potrafiła być przez 8 lat swoich rządów i przez to władzę straciła.

Z nami jest trochę inaczej. Nazwa Teraz! jest bardzo dynamiczna i zachęcająca do działania, czyli taka jak my.


Jesteście w stanie zagwarantować wyborcom, że wyciągnęliście wnioski z błędów popełnionych przy tworzeniu Nowoczesnej?

Mieliśmy naprawdę dużo czasu na przeanalizowanie błędów, które wcześniej popełnialiśmy. Zupełnie szczerze mogę wyznać, że nigdy dotąd nie byliśmy tak dobrze przygotowani. Wciąż dobrze pamiętam, jak to było, gdy zakładaliśmy Nowoczesną. Wszystko działo się właściwie w tym samym czasie. Na raz zajmowaliśmy się tworzeniem partii, kampanią wyborczą, czy zbieraniem podpisów. To była praca na wariackich papierach.

Natomiast podczas prac nad Teraz! mieliśmy czas na analizę, wyciąganie wniosków z popełnionych błędów i spokojne działanie. Jesteśmy mądrzejsi o te doświadczenia, których nie mieliśmy przy zakładaniu Nowoczesnej.

A jakie były te najpoważniejsze błędy z czasów Nowoczesnej?

Przede wszystkim były to błędy kadrowe. Na początku było takie założenie, że w Nowoczesnej nie ma miejsca, dla osób, które w jakikolwiek sposób były "partyjne". Odpadały nawet osoby, które w przeszłości były w partyjnych młodzieżówkach.

Uznawano, że one się do nas nie nadają, ponieważ mają złe nawyki i działają w sposób politykierski, cwaniacki. Z czasem machnęliśmy jednak na to ręką. I to był poważny błąd, ponieważ obecność takich osób w Nowoczesnej spowodowała pojawienie się jakiś gierek i działań za plecami.

Drugi poważny błąd to była sprawa wyjazdu Ryszarda podczas protestu w Sejmie. Okazało się, że kompletnie nie potrafiliśmy wytłumaczyć opinii publicznej, co się stało. A nie było w tym nic złego. Mieliśmy bowiem ustalony grafik w sprawie ówczesnego protestu w Sejmie. Ryszard Petru był tam od 16 do 31 grudnia non-stop, bez żadnej przerwy. Za co ręczę, ponieważ byłam w Sejmie w tym samym czasie.

Na okres Nowego Roku wzięliśmy trzy dni przerwy, by chwilę odetchnąć i nabrać sił do dalszego działania. Niestety, gdy wybuchła afera wokół wyjazdu, Nowoczesna nie potrafiła tego wszystkiego wyjaśnić.

No i był jeszcze jeden kosztowny błąd, ten popełniony przez naszego skarbnika. Błędem był także fakt, iż ta osoba nigdy nie poniosła za to konsekwencji.

Wspomniana przez panią "afera z Maderą" była momentem, w którym sondażowe notowania Nowoczesnej spadły szybko do bardzo niskiego poziomu z prawie 30 proc. i pozycji najpopularniejszej partii. Na ile wyceniacie waszą nową formację, liczycie na odbudowanie tak wysokiego poparcia?

Najgorsze, co można zrobić w polityce, to kalkulować i przeliczać ludzi na punkty procentowe. Bardzo tego nie lubię. Nie chcę być punktem w jakimś obrazie kreślonym przez polityków. Trudno mi więc czynić takie "wyceny".

To może łatwiejsze pytanie. Zadowolicie się w Teraz! statusem partii kanapowej, czy wciąż macie determinację, by budować formację zdolną do walki o zwycięstwo w wyborach?

Czy uważa pan, że moje ostatnie działania miały charakter kanapowy?

Na to pytanie powinni raczej odpowiedzieć pani wyborcy...

No właśnie. Ryszard Petru i ja jesteśmy przez wyborców kojarzeni z działaniem i dopinaniem spraw, za które się bierzemy. Jeżeli zajmowałam się sprawą pedofilii w polskim Kościele, badałam ten temat przez dwa lata, a następnie doprowadziłam do publikacji mapy kościelnej pedofilii, to jest chyba skuteczne działania, prawda?

W polskim parlamencie - wśród moich koleżanek i kolegów z ław poselskich - brakuje mi właśnie odważnych decyzji. Zawsze chciałam głosować na takich polityków, którzy mieli odwagę głośno powiedzieć, z czym się zgadzają, a z czym nie. Tymczasem często widzę w Sejmie, jak posłowie nie chcą zagłosować za czymś, co popierają, ponieważ mogą od tego pogorszyć się sondaże.

Ja chcę polityki, w której ludzie nie boją się głosować za tym, w co wierzą. Niestety, dotąd nie było w Polsce partii oferującej takie podejście. W Sejmie siedzę pomiędzy osobami, które w znakomitej większości tylko i wyłącznie kalkulują z myślą o słupkach procentowych.

Nie obawiacie się w Teraz!, że zostaniecie mimowolnym sprzymierzeńcem obozu "dobrej zmiany"? Jeśli okażecie się kolejną formacją na kilka punktów procentowych, w kolejnych wyborach PiS i spółka m.in. dzięki wam utrzymają samodzielne rządy, a może nawet zdobędą większość konstytucyjną.

Zawsze trzeba od czegoś zacząć. Oczywiście, podejmujemy pewne ryzyko. Jednak zapewniam, że jesteśmy w Teraz! zdeterminowani do walki. Chcemy zająć na polskiej scenie politycznej tę wolną wciąż przestrzeń. Przecież okazało się, że w wyborach samorządowych na Koalicję Obywatelską nie zagłosowało ok .700 tys. Polaków, którzy poparli Platformę Obywatelską i Nowoczesną w wyborach parlamentarnych z 2015 roku.

Nie było widać żadnego bonusu za zjednoczenie. Połączenie sił PO, Nowoczesnej oraz inicjatywy Barbary Nowackiej nie pozwoliło na osiągnięcie wyników, które można nazwać prawdziwym sukcesem. Być może dlatego, że Polacy wcale nie chcą głosować ""przeciw", a "za".

Kiedy powstawały tak silne formacje, jak Prawo i Sprawiedliwość oraz Platforma Obywatelska, ich twórcy na starcie dużo uwagi poświęcali temu, by jak najlepiej wykorzystać system podziału mandatów. W Teraz! przeanalizowaliście, czy obowiązująca dziś metoda d'Hondta zadziała na waszą korzyść?

Oczywiście przeprowadziliśmy szereg badań i oceniliśmy aktualną strukturę wyborców. Wyciągnęliśmy też pewne ważne wnioski z porównania badań preferencji partyjnych sprzed czterech lat z tymi najnowszymi.

Trzeba również pamiętać, że wspomniane przez pana czasy powstania PiS oraz PO to był kompletnie inny polityczny świat. Wydaje mi się, że porównywanie obecnej sytuacji z tamtym okresem nie ma sensu.

Uważam, że jesteśmy w bardzo istotnym momencie procesu zmiany pokoleniowej w polskiej polityce. Naprawdę wielkim sukcesem, o którym można mówić po wyborach samorządowych, jest wejście do polityki osób wybijających się w ostatnich latach działaniami przeciw destrukcyjnym dla Polski decyzjom PiS. Takich – zwykle bezpartyjnych – osób do władz samorządowych naprawdę sporo weszło nie tylko w wielkich miastach, ale i małych miejscowościach.

Trudno nie zauważyć, że jakiś ważny proces zmiany trwa. Każda nowa inicjatywa po stronie demokratycznej jest więc wartością dodaną. Z całym szacunkiem dla polityków, którzy weszli do Sejmu po 1989 roku i umościli tam sobie pozycje, ale ich czas już się kończy. Bo funkcjonujemy w innych czasach. Ludzie żyjący w otwartej Europie i świecie wirtualnym patrzą na politykę zupełnie inaczej.
Fot. Sławomir Kamiński / Agencja Gazeta
Pierwszoligowej partii nie da się zrobić bez mocnych struktur lokalnych. Będziecie budować od podstaw, czy "pożyczać" od innych, jak tych 150 podkarpackich działaczy Nowoczesnej?

Struktury mamy już w Teraz! trochę zbudowane. A to dlatego, że od chwili rozstania z Nowoczesną mieliśmy sporo czasu. Przychodziło do nas też wiele osób, które zgłaszały chęć współpracy. W tej chwili koordynatora regionalnych działań mamy już w każdym województwie.

Nauczeni doświadczeniem wiemy, że nie wystarczy mieć 1000 członków, którzy nic nie robią. Lepiej, by struktury tworzyło 50 osób, ale bardzo aktywnych. Tak jest przecież nawet w największych dziś partiach.

A co z aktywnością Sejmową? Czy tam też czaicie się na transfery?

My na nic się nie czaimy. Jesteśmy aktualnie w takiej pozycji, że to raczej część parlamentarzystów czai się na dołączenie do Teraz!. Nie zamierzamy jednak robić żadnej łapanki. Z każdym zainteresowanym spokojnie rozmawiamy z osobna. I sprawdzamy, czy na pewno są obszary, które nas łączą.

Musimy być pewni, że osoba dołączająca do Teraz! Jest za naszymi podstawowymi postulatami, takimi jak świeckie państwo, liberalizacja prawa aborcyjnego, godne emerytury oraz niskie podatki. Nie chcemy, by nasi posłowie niemile zaskakiwali podczas głosowań, albo z tych głosowań znikali w obawie przed oddaniem głosu wbrew poglądom.

Na starcie dużo powiedzieliście o ofercie dla liberalnych wyborców z wielkich miast. A macie pomysł dla tych, którzy mają wrażenie, iż żyją w Polsce B, albo i C?

O tym szerzej opowiemy wyborcom już 9 grudnia. Na razie nie chcemy ujawniać ani jednego szczegółu. Zapewniam jednak, że za te nieco ponad dwa tygodnie wyborcy mogą oczekiwać bardzo pozytywnego zaskoczenia.

Dla większości Polaków wypomniane już przez panią hasła o świeckim państwie i liberalizacji dostępu do aborcji to nie jest wymarzona wizja państwa...

To są hasła, które określają mój filar. Od początku podkreślamy bowiem, że Teraz! budujemy na takich dwóch filarach. Ryszard Petru jest twarzą spraw ekonomicznych i gospodarczych, a ja zajmuję się społeczeństwem i szeroko pojętymi relacjami międzyludzkimi. Chcemy pokazać, że to da się połączyć. Państwo musi wiedzieć nie tylko, jak zarabiać, ale też w jaki sposób rozsądnie pieniądze wydawać na rozwój społeczeństwa.

Skoro mowa o relacjach międzyludzkich... Jak jest z nimi w Teraz!? To kolejna "partia Ryszarda Petru"?

To nie jest tylko nowa partia Petru. Teraz! jest partią Joanny Scheuring-Wielgus, Ryszarda Petru i wielu innych osób, które działają z nami już od listopada ubiegłego roku.

Czyli Ryszard Petru nie ma już potrzeby bycia na świeczniku?

Ryszard nigdy takiej potrzeby nie miał. To mylne przeświadczenie wykreowane przez media. Proszę sobie przypomnieć, jak to było na początku Nowoczesnej. Jedyną znaną osobą był wówczas Ryszard Petru i media długo nie miały ochoty rozmawiać z nikim innym.

Wrażenie, że Petru wyskakuje z lodówki nie było jego dziełem. Ktoś z partii do mediów musiał chodzić, a dziennikarze nie chcieli nikogo innego poza Ryszardem. To oczywiście nie jest zarzut do waszego środowiska. Media musiały poznać nowe w polityce osoby i po pewnym czasie zaczęły rozmawiać także z nimi.

A to, że te osoby media poznały, w dużej mierze jest zasługą Petru, który robił naprawdę wiele, aby wypromować swoich ludzi. Przypomnę, że Petru był też pierwszym politykiem, który wprowadził do Sejmu najwięcej kobiety i postawiał na kobiety we władzach. Dla mnie to było i jest bardzo ważne, bo rozbija szklany sufit, z którym my kobiety mamy cały czas do czynienia.