Ci obcokrajowcy najczęściej rozbijają się na polskich drogach. Statystyka może zaskoczyć

Adam Nowiński
Niemiec, Litwin i Ukrainiec jadą przez Polskę... – to nie początek ksenofobicznego żartu, a kolejność w statystykach wypadkowych ubezpieczycieli. Według nich to kierowcy w samochodach na niemieckich blachach powodują w Polsce najwięcej wypadków w zestawieniu obcych rejestracji. Sprawdziliśmy dlaczego tak się dzieje i kto siedzi za kółkiem tych pojazdów.
Rok temu Niemiec doprowadził do wypadku na drodze pod Malborkiem. Takich zdarzeń w Polsce jest co roku o wiele więcej. Fot. KPP w Malborku
Letnie popołudnie, sobota, rodzina z Polkowic jechała na wakacje nad morze. Na wysokości Wysokiej Kamieńskiej w ich osobówkę wjechał 60-letni Niemiec, Otto Karl H. W samochodzie wybuchł pożar. Rodzina zginęła na miejscu. To jeden z najtragiczniejszych wypadków, który spowodował obywatel Niemiec w Polsce.

Ze statystyk opublikowanych przez Polskie Biuro Ubezpieczycieli Komunikacyjnych to właśnie kierowcy samochodów na niemieckich blachach byli w 2017 roku najczęstszymi sprawcami wypadków w Polsce. W badaniu wzięto pod uwagę auta z obcymi rejestracjami. Niemieckie blachy pojawiały się częściej niż w co czwartym wypadku z tej grupy pojazdów (28 proc.).


Na drugim miejscu znalazły się litewskie samochody (9,9 proc.), potem czeskie (8,2 proc.), białoruskie (6,7 proc.) i na końcu ukraińskie (6,6 proc.). To dosyć ciekawe dane zwłaszcza, że Niemcy są kojarzeni z porządkiem, karnością i solidnością. Skąd więc tak wysokie miejsce w tej niechlubnej statystyce?

200 na liczniku to norma
– Dane trzeba rozpatrywać na dwa sposoby – tłumaczy mi znajomy policjant. – Po pierwsze dotyczą one samochodów z niemieckimi rejestracjami, więc niekoniecznie oznacza to, że za kółkiem siedział też niemiecki kierowca. Wśród tych 28 proc. spokojnie połowa, jak nie więcej, to po prostu Polacy jadący samochodem sprowadzonym z Niemiec, albo ich samochodem, bo mieszkają w Niemczech – dodaje nasz rozmówca.

Ale policjant nie neguje faktu, że Niemcy są w czołówce obcokrajowców, którzy w Polsce powodują najwięcej wypadków. Patrząc na statystykę w 2017 roku byli na drugim miejscu jeśli chodzi o ilość wypadków i kolizji spowodowanych w naszym kraju.
Wypadki i kolizje w Polsce w 2017 roku spowodowane przez obcokrajowców.Policja.gov.pl
A przyczyna tych nieszczęśliwych zdarzeń z ich udziałem jest jak zawsze taka sama...

– To prędkość – odpowiada krótko policjant – Ale tak jest też wśród Polaków. Można oczywiście domniemywać dlaczego jest ona też domeną Niemców w Polsce. Być może przyzwyczajeni do szerokich dróg szybkiego ruchu nie potrafią przestawić się na polskie przepisy i nasze warunki drogowe.

Rzeczywiście co roku w mediach przewija się sporo przypadków, w których kierowca z Niemiec leci na złamanie karku, a 200 km/h na liczniku to u niego norma. Ostatnie takie zdarzenie miało miejsce we wrześniu tego roku. Strzelecka policja zatrzymała 50-letniego Niemca jak "grzał" 220 km/h i wyprzedzał inne pojazdy na przejściu dla pieszych. A takie sytuacje mogą przecież skończyć się tragicznie!
50-letni Niemiec zatrzymany za jazdę z prędkością 220 km/h YouTube.com / Piotr Piotr
Inna kultura
– Trudno jednoznacznie powiedzieć co wpływa na tak dużą liczbę wypadków w Polsce powodowaną przez niemieckich kierowców – mówi naTemat Dariusz Liszka, koordynator szkoleń w Akademii Bezpiecznej Jazdy "EnjoyDriving".

– Jednym z czynników mogą być różnice w poziomie infrastruktury, który w Polsce jeszcze nadgania Niemcy. Taki kierowca przyjeżdża z Niemiec do nas, przyzwyczajony do jazdy po tamtejszych trasach i okazuje się, że w innym kraju mimo podobnych prawnych regulacji jeździ się inaczej i nie ma tylu dobrych dróg – dodaje.

Jego słowa potwierdzają statystyki Światowego Forum Ekonomicznego. Organizacja ta oceniła stan dróg na całym świecie. Jeśli chodzi o Polskę, to uplasowała się ona na 65. pozycji. W skali od 1 do 7 nasz kraj otrzymał średnią 4,1 – taką samą jak Węgry, Kuwejt, Indonezja, Trynidad i Tobago, Bhutan, Jordania, Gambia oraz Tadżykistan. Z kolei Niemcy są o wiele wyżej. Z notą 5,5 zajęli 15. miejsce.

Drugim czynnikiem, który wymienia nasz rozmówca, są różnice w kulturze jazdy i ich historyczne uwarunkowania.

– Gdy my przed wojną oswajaliśmy się z posiadaniem samochodów, Niemcy budowali autostrady. Stąd też po wojnie oni już mieli całą sieć dróg, a my musieliśmy ich nadganiać. Teraz oni chcą nadal jeździć jak po sznurku, ale nie jest już tak łatwo w gęstniejącym ruchu. My natomiast edukowaliśmy się i nadal to robimy w innych realiach. Można powiedzieć że opóźnienie tej nauki teraz procentuje, bo mamy więcej drogowej wyobraźni, a drogi polskie powoli się budują i odbudowują – mówi ekspert.

Polskie realia, w których jest za dużo samochodów na zbyt małą ilość dróg, mogą być trudniejsze dla kierowcy. Tym bardziej, kiedy zachodzi pewien mechanizm, na który zwraca uwagę nasz rozmówca.

– Jak stosuje się automatyzm w dziedzinie, gdzie prawidłowo pojęta improwizacja daje lepsze rezultaty. Wszak ruch drogowy to zjawisko, w którym nic się nie powtarza, choć z pozoru wydaje się inaczej. Dlatego gdy Niemiec przyjedzie za Odrę, to odstaje ze swoją kulturą jazdy i nie może się odnaleźć w innych warunkach – tłumaczy Liszka.

Nie jesteśmy dłużni
Tak samo może być z Ukraińcami, którzy przodują w liczbie wypadków powodowanych w Polsce. Uogólniając, nie ma nic niezwykłego w tym, że zajmują pierwsze miejsce w tej statystyce, skoro przebywa u nas obecnie tylu obywateli tego kraju. Mieszkają tu, pracują i często wykonują usługi transportowe. Niech podniesie rękę ten, kogo Uberem nie wiózł Ukrainiec.

Nawet statystycznie współczynnik wypadkowości Ukraińców będzie siłą rzeczy wyższy, bo i kierowców tej narodowości jest u nas więcej. Więc co do samych wypadków, to możliwe, że tutaj też działa ta sama zasada kultury jazdy, o której wspomina nasz rozmówca. Oczywiście wśród kierowców z Ukrainy są na pewno wyjątki, jednak liczby nie kłamią i jasno pokazują kto jeździ najniebezpieczniej.

– To, że obywatele Ukrainy są najbardziej nieprzepisowi spośród innych obcokrajowców w naszym kraju aż tak mnie nie dziwi. Za to wysoka liczba kolizji i wypadków w wykonaniu Niemców już tak. Przecież to po nich powinniśmy spodziewać się tej zachodniej kultury jazdy, a wychodzi na to, że nie zawsze ją prezentują – kpi mundurowy.
Fot. KPP w Malborku
Wątpliwości rozwiewa opinia Radosława Cieplińskiego, założyciela Akademi Bezpiecznej Jazdy "EnjoyDriving". On spotkał się z innym zdaniem na temat kierowców z Niemiec.

– Na Zachodzie panuje opinia, że Niemcy jeżdżą przepisowo, ale bezrefleksyjnie, traktując wszelkie nakazy oraz zakazy bezwzględnie i natychmiast. Wielu kierowców zaobserwowało niemiecki samochód wjeżdżający w obszar zabudowany i gwałtowne hamowanie na wysokości znaku do przepisowej prędkości. Niby prawidłowo, ale ryzykownie, szczególnie dla jadących za takim kierowcą. Odnosi się wrażenie, że Niemcy traktują umiejętność jazdy samochodem jak wykonywanie wyuczonych czynności w zgodzie z wszechobecnym regulaminem – opowiada Ciepliński.

Smutne w tym przypadku jest też to, że Polacy nie pozostają Niemcom dłużni. To nasi kierowcy sieją postrach na drogach po drugiej strony Odry. Pisaliśmy wcześniej o Polaku, który doprowadził do śmiertelnego wypadku na autostradzie A67. Swoją ciężarówką zabił 3 osoby, a 4 poważnie zranił. Sam także odniósł obrażenia.

Statystyki też nie przemawiają na naszą korzyść. Według ubezpieczycieli 50 proc. wypadków i kolizji, do których doprowadzili Polacy za granicą w 2017 roku, wydarzyło się w Niemczech. Było ich w sumie przeszło 31 tysięcy. A liczba ta z roku na rok stale rośnie...