Dziennikarz ujawnił zaskakujące pogłoski. To wyjaśniałoby, skąd afera z listem od Mosbacher
Redaktor Szułdrzyński z "Rzeczpospolitej" twierdzi, że w sejmowych kuluarach krąży plotka, iż PiS celowo wszedł w konflikt z ambasador USA Georgette Mosbacher, żeby przykryć niesmak swoich wyborców po ustępstwach na rzecz Brukseli. Opublikowanie listu miało przekonać elektorat, że polska dyplomacja wstała z kolan, a kraj jest suwerenny.
Szułdrzyński dowodzi, że gdyby plotka okazała się prawdą, dowodziłaby skrajnej nieodpowiedzialności PiS. Jednak nie można wykluczyć, że tkwi w niej ziarno prawdy. "Prawicowi publicyści zaczęli się prześcigać w obrażaniu Mosbacher. Ważni politycy PiS dezawuowali ambasador jako osobę o niewielkim doświadczeniu w dyplomacji" – wymienia dziennikarz.
PiS być może chciało pokazać, że Polska jest suwerenna i nie ugina nóg przed nikim, nawet USA. Tylko moment wydaje się nietrafiony. "Pójście na zwarcie z USA akurat w chwili, gdy Rosja po raz kolejny eskaluje konflikt z Ukrainą, prowadząc do zachwiania stabilności w całym regionie, to po prostu pomysł niemądry" – twierdzi Szułdrzyński, wciąż nieprzekonany do prawdziwości zasłyszanej plotki.
źródło: rp.pl