To nie jest samochód na bezdroża. 6 powodów, dla których Opel Crossland X to dobry wybór do miasta

Mateusz Marchwicki
Na drogach polskich miast można spotkać coraz więcej niewielkich crossoverów, którymi nie ma się co wybierać w jakikolwiek teren, ale idealnie pasują do śmiałego pokonywania większych kolein i wysokich krawężników. Do grona takich samochodów należy Opel Crossland X. Co jeszcze sprawia, że Corsa "na sterydach" to całkiem niezły wybór na miejskie ulice?
Opel Crossland X to zwinne miejskie auto z pojemnym bagażnikiem. Fot. Mateusz Marchwicki/naTemat
Opel dosyć późno wszedł w segment crossoverów i SUV-ów, które swoją popularnością biją na głowę całe segmenty samochodów. Ostatnio jednak niemiecka marka nadrabia straty i to w dosyć szybkim tempie. Jest to możliwe dzięki przejęciu marki przez francuski koncern PSA, a Crossland X to po prostu Citroen C3 Aircross w stonowanym, niemieckim stylu.

Już na początku trzeba to powiedzieć – jeśli ktoś chciałby spakować czteroosobową rodzinę, jej bagaże, do tego upchnąć psa i swobodnie przejechać z tym wszystkim przez nieutwardzoną drogę, nie ma co zawracać sobie głowy tym autem. Jednak jeśli ktoś podróżuje głównie po mieście i lubi prowadzić siedząc nieco wyżej, powinien zainteresować się propozycją Opla.
Fot. Mateusz Marchwicki/naTemat
Co może skłonić poszukującego nowego miejskiego samochodu do zakupu właśnie tego modelu? Bo trzeba przyznać, że mocne "miejskie" strony to autko ma.

Kierownica

Sama kierownica może nie jest niczym nadzwyczajnym. Co prawda, całkiem dobrze leży w dłoniach, obszyto ją przyjemną w dotyku skórą, a pod palcami mamy wszystkie funkcje, jakimi powinno się sterować z poziomu kierownicy, ale ważne jest zupełnie coś innego.
Fot. Mateusz Marchwicki/naTemat
Tak, to ten niewielki centralny przycisk. Włączamy nim ogrzewanie kierownicy. O ile nie jestem fanem przesadnego gadżeciarstwa w samochodach i tropię przeładowane przyciskami kokpity i menu, tak ta drobna funkcja jest naprawdę przydatna. Doskonale sprawdza się w warunkach pogodowych, jakie właśnie nastały. Kierownica nagrzewa się szybko i nie musimy prowadzić auta zgrabiałymi dłońmi. Mała rzecz, a cieszy (i w tej klasie samochodów jest rzadkością).

Przednia szyba

I znów, na pierwszy rzut oka niewidoczna, a robi robotę. Chodzi o ogrzewanie przedniej szyby. Nadchodząca zima to świetny czas na cieszenie się tą opcją. Kiedy na parkingu wszyscy dookoła odmrażają sobie dłonie zapamiętale skrobiąc szyby, w tym przypadku wystarczy odpalić samochód, poczekać kilka chwil (akurat na zdjęcie czapki i szalika oraz zapięcie pasów), włączyć wycieraczki i już możemy jechać.
Fot. Mateusz Marchwicki/naTemat
To także nie jest samochodowa innowacja, ale w tej klasie samochodów standardem nie jest. Znów rzecz nieskomplikowana, a podnosząca komfort i bezpieczeństwo jazdy. A, są jeszcze podgrzewane fotele. O przyjemności grzania tylnych rejonów ciała nie trzeba chyba wspominać.

System multimedialny

To także bardzo ważna rzecz w mieście. Do nawigacji nie ma zastrzeżeń – prowadzi bez zarzutu. Sam ekran jest dotykowy, więc nawigacją i menu steruje się bez problemu. Samochód można także podłączyć do aplikacji Android Auto lub Apple Car. W mieście na pewno docenimy kamery cofania. Są całkiem niezłej jakości, a pomoc na zatłoczonych parkingach i ulicach niezastąpiona.
Fot. Mateusz Marchwicki/naTemat
Zastrzeżenia można mieć do działania systemu Bluetooth – łączenie trochę trwa, a potem okazuje się, że o ile dzwonienie i odbieranie wiadomości funkcjonuje bez problemu, o tyle słuchanie muzyki już sprawia problemy.

Wyposażenie komfortowe

Te elementy to dowód na to, że umieszczenie gniazd USB, a nawet indukcyjnej ładowarki do telefonów nie boli. Dwa miejsca, do których można podłączyć urządzenia elektroniczne to super opcja, dzięki której nie musimy wybierać co najpierw naładujemy, albo co poświęcić: swoją ulubiona muzykę na rzecz smartfonowej baterii czy odwrotnie. Gdyby na tylnej kanapie było chociaż jedno gniazdo USB, byłoby idealnie.
Fot. Mateusz Marchwicki/naTemat
Także wyświetlacz przeziernikowy to w tej klasie bardzo miły dodatek. Co prawda, bez niego można się obyć, a komfort użytkowania samochodu znacznie nie spadnie, ale kawałek "szkiełka" cieszy.
Fot. mateusz Marchwicki/naTemat

Zawieszenie

Nie, nie ma tu żadnej nadzwyczajnej konstrukcji. Z przodu kolumna MacPhersona, z tyłu belka skrętna. Jednak wyższe zawieszenie Crosslanda X pozwala sprawnie pokonywać krawężniki i osiedlowe dziury. W dodatku czarne osłony na nadkolach i progach pozwalają na mniejsze zmartwienia jeżeli chodzi o lakier. Jednak nie wolno dać się zwieść – napędu 4x4 nie ma, nawet jeżeli ktoś by bardzo chciał.
Fot. Mateusz Marchwicki/naTemat
Do zawieszenia można mieć jedno zastrzeżenie – nie lubi ono wąskich poprzecznych nierówności. Przejeżdżanie przez progi zwalniające powoduje nieprzyjemne tłuczenie.

Silnik

Na koniec to, co najważniejsze, czyli silnik. Za to co napiszę o testowanej jednostce napędowej, mogę zostać spalony na stosie przez ekologów, a w dodatku trochę zaprzeczam samemu sobie (wiernemu kibicowi elektryków). Testowany diesel 1.5 był naprawdę dobry!
Fot. Mateusz Marchwicki/naTemat
Samochód napędzał sprawnie, nie trzeba było się także wstydzić startu spod świateł. Co prawda, jak każdy diesel, tak i ten "na zimno" jest trochę ociężały, ale po kilku minutach wszystko wraca do normy. A przy tym jest bardzo oszczędny. Podczas dynamicznej jazdy po Warszawie nie było problemu z osiągnięciem 6,4 litrów na sto kilometrów.
Fot. Mateusz Marchwicki/naTemat
Można oczywiście wybrać auto z silnikiem benzynowym. O tym, jak sprawuje się taka wersja, można przeczytać w naszym teście tutaj. Testowana wersja Crosslanda X kosztuje 93 500 złotych.