Obejrzałem 1983 z angielskim dubbingiem. To inny, lepszy serial!

Adam Nowiński
Kilka dni po premierze polskiego serialu "1983" na platformie Netflix nadal nie gasną ognie krytyki pod adresem samej produkcji, jak i aktorów oraz jej reżyserki Agnieszki Holland. Moim zdaniem niesłusznie, bo serial jest świetny. Ale jeden z hejterskich komentarzy mnie zaintrygował. Podobno serial lepiej ogląda się z angielskim dubbingiem. Sprawdziłem i... to prawda.
Serial "1983" ogląda się podobno lepiej, z włączonym angielskim dubbingiem... Fot. Krzysztof Wiktor/Netflix
O samym serialu napisaliśmy już dosyć sporo. Tutaj recenzja naszego redakcyjnego filmo/serialomaniaka Bartosza Godzińskiego –>>>> I chociaż jest już kawałek czasu po premierze "1983", to nie słabną głosy krytyki na temat polskiej produkcji. W weekend odpowiedziała na nie Agnieszka Holland, reżyserka serialu, która nie przebierając momentami w słowach, opisała dlaczego krytycy tak mylnie odbierają jej dzieło.

Ale jedna z opinii wydała się na tyle interesująca, że postanowiłem ją zweryfikować. Odpaliłem jeden z odcinków "1983", ale zamiast ojczystego języka w opcjach audio wybrałem angielski dubbing. Podobno serial ogląda się w taki sposób o wiele lepiej. Zachęcony niczym Indiana Jones odkryciem nowego królestwa kryształowej czaszki wcisnąłem play. I rzeczywiście, odkryłem inny serial.


Te głosy
Robert Więckiewicz jest aktorem światowego formatu – nie piszę tego bezpodstawnie, bo uważam, że serial "1983" jest kwintesencją jego gry. Zdecydowanie jego kreacja Anatola Janowa wyróżnia się na tle pozostałych postaci pierwszoplanowych. Jedyne, czego mu brakuje, to głos klasycznego, amerykańskiego gliny. Ale to dostarcza nam angielski dubbing.

Słyszeliście jak Anatol Janów brzmi po angielsku? To połączenie gliny i gangstera, luzaka i inteligenta, Toma Hardy'ego i Marka Hamilla (zwłaszcza gdy ten podkładał głos pod Jokera). Ten dubbing dodał postaci Więckiewicza jeszcze więcej charakteru.

Oczywiście są też "przekłady", które Netflixowi nie wyszły. Tutaj szczęścia nie miał Maciej Musiał i jego Kajetan Skowron, który brzmi bardziej jak chłopczyk, niż młody mężczyzna. Odwrotnie wygląda sytuacja młodej Ofelii, która jak na sześciolatkę mówi bardzo dorosłym głosem. W tych przypadkach postacie brzmią trochę jak dubbingowane japońskie anime – w skrócie – mało realistycznie.
Robert Więckiewicz jako Anatol Janów.Fot. Krzysztof Wiktor / Netflix
Lepsi Wietnamczycy
Nie wiem, czy inni widzowie też tak mieli podczas oglądania "1983", ale ja musiałem bardzo się skupiać, żeby zrozumieć aktora, który w serialu grał "wujka" posługującego się wietnamo-polskim. Z całym szacunkiem dla tego pana, ale jego angielski odpowiednik mówiący świetną, wyraźną angielszczyzną z charakterystycznym, azjatyckim akcentem brzmi o wiele lepiej.

Nie 1 do 1
Język angielski rządzi się swoimi prawami. Nie jest tak jak polski, gdzie określając jedną emocję można użyć dziesięciu synonimów. Tam jeden przymiotnik ma piętnaście znaczeń. Stąd angielski wprowadza spore uproszczenia w dialogach. W "1983" może być to odbierane jako wada, bo rozmowy są stają się bardziej oklepane, ale dla mnie to zaleta. Nie ma zawoalowanego, słownictwa ani drewnianych czasami metafor, sama prostota, przez co odbiór jest przystępniejszy, a akcja płynniejsza.

Jedyne do czego można się przyczepić w przekładzie to karkołomna wymowa polskich imion takich jak Piotr, czy Maciek w wykonaniu angielskich lektorów. Nie wiem kto im pisał, jak je przeczytać, ale chyba musiał brać lekcje u autora polskich przemówień Benedykta XVI. To po prostu nie brzmi dobrze.

Może jestem przyzwyczajony już do wszędobylskiego w filmach i serialach języka angielskiego, ale taka wersja "1983" bardziej mi odpowiada. Spotkałem się z opinią, że na Netflixie wszystkie produkcje, niezależnie czy angielskie czy polskie, brzmią lepiej po angielsku, nawet jak mają dostępny polski dubbing. Serial Agnieszki Holland jest jednym z nich.

Może to przez to, że żyję w Polsce, którą "pochłonęło" to drugie imperium – ci, którzy obejrzeli "1983" będą wiedzieli o czym mowa.